Ulubieniec dziewczyn
Urodził się na rok przed wybuchem wojny. Jego ojciec był rolnikiem i miał gospodarstwo pod Lublinem, a matka pracowała w sklepie. Rodzice rozstali się, kiedy ich jedyny syn miał trzy lata. Chłopak został przy mamie i razem z nią przeprowadził się do Lublina. Ponieważ od dziecka wykazywał artystyczne ciągoty, trafił na zajęcia aktorskie, wokalne i taneczne.
Koledzy woleli jednak, żeby Bohdan grał z nimi w piłkę, bo miał długie nogi i przezywali go „Bocian”. Kiedy stawał na bramce, wymyślił doskonały patent na to, żeby bronić kolejne gole: dyskretnie zmniejszał bramkę, ustawioną ze szkolnych tornistrów, co jakiś czas zbliżając je do siebie. Wtedy zauważył też, że to właśnie jemu najgłośniej kibicują dziewczyny. W naturalny sposób zaczął więc wykorzystywać swoją urodę.
Egzamin na wariata
Żeby zdobyć konkretny fach, zapisał się po podstawówce do technikum budowlanego. Nie szło mu tam najlepiej, więc rzucił naukę i wyruszył w Polskę za chlebem. Na dłużej zatrzymał się w Katowicach, gdzie pracował w tamtejszej sortowni węgla. Próbował dostać się do zespołu Śląsk, ale mu się nie udało. Pojechał więc do Warszawy i zapisał się do szkoły muzycznej na naukę gry na oboju.
W tamtym czasie w jednej bursie mieszkali ze sobą uczniowie wszystkich szkół artystycznych. „Co ty w tę rurkę dmuchasz? Zgrywus jesteś, chodź do nas” – zachęcili go koledzy ze szkoły teatralnej. Pomyślał więc, że to dobry pomysł. Kiedy kumple dowiedzieli się kto zasiada w komisji, uprzedzili go z czego ma się przygotować. Poszedł więc na egzamin i dostał się za pierwszym razem.
Pierwszy w Opolu
Od pierwszych dni był gwiazdą na uczelni. Studenci i profesorowie pokochali go za niezwykłe poczucie humoru. Szczególną sympatią darzył go słynny aktor Ludwik Sempoliński. Ponieważ nie mógł mieć z żoną dzieci, upatrzył sobie Bohdana na przyszywanego syna. Dlatego od razu po studiach chłopak trafił do renomowanego kabaretu Szpak.
Szybko upomniał się o niego również teatr. Najpierw występował we Współczesnym, potem w Syrenie, aż wreszcie w Komedii. W 1963 roku wysłano go na pierwszy festiwal polskiej piosenki w Opolu – i tam zdobył równorzędną pierwszą nagrodę wraz z Ewą Demarczyk. Sukces przyniosła mu dowcipna piosenka „Dzisiaj, jutro, zawsze”. To sprawiło, że postanowił łączyć aktorstwo ze śpiewaniem.
Kolacja ze śniadaniem
Występy w radiowym „Podwieczorku przy mikrofonie” i telewizyjnym „Kabarecie Starszych Panów” przyniosły mu ogólnopolską popularność. Przebojami stały się jego piosenki „Przeklnę cię” z Barbarą Krafftówną czy „W siną dal” z Igą Cembrzyńską. Na jego występy było takie zapotrzebowanie, że dał jedenaście koncertów pod rząd w Sali Kongresowej. Potem zjeździł cały świat, występując po obu stronach Żelaznej Kurtyny.
Popularność sprawiła, że stał się królem życia. Kiedy ruszał w miasto, wracał do domu dopiero po kilku dniach. Całymi godzinami pił z kolegami w SPATIF-ie, a kolejne noce spędzał u przypadkowo poznanych wielbicielek. Mówił, że jako dżentelmen zapraszał kobiety „na kolację ze śniadaniem podanym do łóżka”. Uspokoił się dopiero, kiedy w 2006 roku policja przyłapała go na prowadzeniu auta z 1,5 promila alkoholu we krwi.
Seryjny mąż
Jak na kobieciarza przystało, zmieniał żony jak rękawiczki. Najpierw ożenił się z aktorką Barbarą Wrzesińską. Ponieważ wtedy ona była bardziej popularna niż on, robił jej sceny zazdrości. Para rozstała się po trzech miesiącach. Potem poprowadził do ołtarza solistkę Teatru Wielkiego Danutę Pacholczyk, którą notorycznie zdradzał. Trzecią jego żoną była tancerka Małgorzata Viresco, z którą doczekał się syna Adama (dziś profesora anglistyki w UW).
Po raz czwarty Łazuka powiedział „tak” projektantce mody Renacie Węglińskiej. Choć małżonkowie doczekali się córki Olgi, nie powstrzymało ich to przed rozwodem po 21 latach małżeństwa. Dekadę później para ponownie wzięła ślub. Dziś małżonkowie mieszkają jednak osobno: on w willi w Janinowie pod Grodziskiem Mazowieckiem, a ona z córką i wnukami – na Florydzie w USA.
