Obecnie do makowskiej dwójki uczęszcza 75 uczniów. z czego ponad 10 do oddziału przedszkolnego. Miesięcznie nauka każdego z nich kosztuje 10 tys. zł, ale subwencje oświatowe z budżetu centralnego pokrywają jedynie 4 tys. zł. 6 tys. zł musi ze swojego budżetu dopłacać gmina. Dlatego też pojawił się pomysł likwidacji placówki. Po tym, jak 20 grudnia, kilka dni po wyborach, burmistrz Paweł Sala zdecydował, że szkołę trzeba zlikwidować, zawiązał się społeczny komitet obrony szkoły. Działają w nim przede wszystkim rodzice uczniów przeznaczonej do likwidacji szkoły.
Zakopianka: pomysł na korki. Obniżą poziom potoków?
Radny Władysław Bargiel, który jest przeciwny likwidacji szkoły, argumentuje, że placówki oświatowej nie można traktować jak firmy, która musi przynosić zyski. Poza tym szkoła w Makowie ma ponad 100 lat. Przez lata dla mieszkańców była nie tylko ośrodkiem edukacyjnym, ale również kulturalnym. Joanna Sałapatek, przewodnicząca rady rodziców w Szkole Podstawowej nr 2, przekonuje, że nowo wybrany burmistrz, który z wykształcenia jest również nauczycielem, nie patrzy na sprawę pod kątem dobra dzieci. - Teraz dzieci będą musiały dojeżdżać do szkoły nr 1 - mówi Sałapatek. - Nie jest do końca wiadomo, jak będzie wyglądał ten dowóz. Nikt nie bierze pod uwagę, że blisko setka dzieci będzie czekała na malutkim przystanku w pobliżu bardzo ruchliwej drogi krajowej. Życia i zdrowia dzieci nie można w żaden sposób przeliczyć na pieniądze.
Przewodnicząca komitetu rodzicielskiego zapowiada, że jeżeli burmistrz Paweł Sala nie odstąpi ostatecznie od likwidacji placówki, zorganizowane zostanie referendum. Na razie są zbierane w tej sprawie podpisy. - Szkoła ta była nawet punktem konspiracyjnym. Nie zlikwidowali jej okupanci, a robi to teraz włodarz miasta, który jest nauczycielem - mówi inna mieszkanka Makowa, która chce, aby jej nazwisko pozostało do wiadomości redakcji. Według rodziców uczniów z dwójki Szkoła Podstawowa nr 1, gdzie mają zostać przeniesione dzieci, jest już teraz przepełniona i zajęcia odbywają się w pomieszczeniach gimnazjum. - Naszej szkole nic nie brakuje. Jest świetlica , biblioteka multimedialana, sala komputerowa i gimnastyczna - mówią rodzice.
Burmistrz, przed którego domem nawet zorganizowano pikietę w obronie szkoły, błyskawicznie sypie kontrargumentami w stronę obrońców szkoły. - To najdroższa szkoła w gminie. Rocznie z budżetu idzie na tę placówkę ponad 400 tysięcy złotych - twierdzi burmistrz Paweł Sala. - Miasta nie stać na tak dużą dotacje dla tej szkoły. Budynek szkoły podstawowej nr 1 i gimnazjum, gdzie miałyby być przeniesione dzieci, jest nowoczesny. Według burmistrza, to w starej szkole zajęcia odbywają się w klasach łączonych, co zdecydowanie utrudnia proces kształcenia. Gospodarz Makowa Podhalańskiego zapewnia jednocześnie, że nauczyciele likwidowanej szkoły znajdą wszyscy pracę. - Rozumiem rodziców i mam świadomość, że trzeba będzie zorganizować dodatkowe dowozy uczniów, również tych z oddziału przedszkolnego, ale gmina weźmie to na siebie - zaznacza Sala. Jeżeli rada miasta w Makowie zdecyduje o likwidacji szkoły, zostanie ona zamknięta od 1 września tego roku.
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: W Małopolsce kradnie się najchętniej niemieckie auta
Sportowetempo.pl. Najlepszy serwis sportowy
Korki w Krakowie - sprawdź mapę na żywo