Staliśmy z Krzysiem Materną przed czwartkowym, pucharowym meczem Legii na Łazienkowskiej i głowiliśmy się - co się dzieje z polskimi klubami ?! Mamy już swoje lata, więc każdy z nas pamięta dni chwały i te wszystkie Górniki, Legie i Widzewy, co nam wstydu nie przynosiły w walce z Liverpoolami, Juventusami czy Manchesterami. Było i minęło. I dlaczego? Czasy się zmieniły i wszystko wokół też, ale kiedyś piłka była przede wszystkim pasją milionów. Dzisiaj jest przede wszystkim biznesem. Nie zawsze uczciwym.
Krzysio mówi: „Dzisiejsze piłkarskie dzieci nie mają marzeń, takich jak ich odpowiednicy z przeszłości. Wszystko za nich załatwiają rodzice.” Fakt, taki młody Lubański, Deyna czy Boniek, musieli najpierw powalczyć z rówieśnikami z podwórka o szansę na grę w klubie, poczekać na pierwsze korkotrampki i jeździć tramwajami na treningi, potem potłuc się autobusami na mecze. Sami wykuwali sobie drogę do sławy. Dzisiaj o karierach swoich synów rodzice decydują w wieku, kiedy mają po pięć lat i trudno o świadome decyzje malców. Zapisują ich do klubu, angażują pieniądze i realizują często tylko swoje, a nie dziecka ambicje.
Najgorsze, że czasami jest to odwrotnie proporcjonalne do sportowych możliwości takiego nieszczęśnika, co wychodzi w starszym wieku, przysparzając kłopotów wszystkim dookoła, z bezpośrednio zainteresowanymi włącznie . Gdzieś na końcu tej układanki jest młodzieżowa kadra Polski Jacka Magiery czy Czesława Michniewicza i trenerska zagadka - jak z tej paczki plasteliny coś ulepić. Czasami coś wyjdzie, a czasami jest tak jak w meczu z Hiszpanią na Euro U-21. Nie inaczej jest z Ekstraklasą. Szerokie kadry nawet czołowych klubów są pełne takich niedorobionych graczy.
I powiem szczerze, współczuję Waldemarowi Fornalikowi, że musi z tego składu węgla i papy poskładać drużynę gotową do gry w piłkę nożną. Z drugiej strony nie wierzę, że w prawie czterdziestomilionowym narodzie, w państwie w którym funkcjonuje kilkanaście profesjonalnych akademii piłkarskich, nie można znaleźć stu przyzwoitych piłkarzy do skutecznej gry z Białorusinami czy Słowakami. Na pewno gdzieś są nowi Lewandowscy, ale system ewidentnie nie działa i to jest zadanie dla działaczy PZPN. Oni muszą tę chorobę rozpoznać i znaleźć na nią szybkie antidotum, zanim polskie kluby stoczą się na samo dno europejskiej hierarchii.
A że selekcja i wychowanie sportowych talentów, to nie jest nasz narodowy defekt, dowodów dostarcza np. polska siatkówka. Tam w wyniku mądrego, prowadzonego od lat systemu szkolenia mamy problem… z klęską urodzaju. Trener Vital Heynen będzie musiał sporo się nagłowić jak z nowych i starych mistrzów zestawić optymalny skład na turniej kwalifikacyjny do IO w Tokio. I choć może, jak to w sporcie, powinąć się mu noga, to dzisiaj jest w stokroć lepszej sytuacji niż Fornalik. Wszak z pustego nalać ciężko.
ZOBACZ TEŻ:
- Nietypowe koszulki piłkarskie. Hity czy kity?
- Legia nadal bez formy, porażka 1:2 z Pogonią na start ligi
- Kto będzie mistrzem? Zobacz typy bukmacherów
- Vesović: Legia pokaże w tym sezonie nową twarz [WYWIAD]
- Mamed wraca do MMA! "Będę groźniejszy niż kiedykolwiek"
- Mike Tyson: Moja córka będzie najlepsza w historii sportu
Arkadiusz Milik: Ostatnio wygrywamy, ale musimy popracować nad stylem
