FLESZ - RPP podniosła stopy procentowe

Kobieta miała biuro na ul. Mikołajskiej w Krakowie. Świadkowie zeznali, że pomagał jej też syn, krakowski notariusz. To miało uwiarygadniać działania Marioli M. i wzbudzać większe zaufanie potencjalnych klientów.
Generalnie kobieta kusiła ludzi ofertą kupna atrakcyjnych mieszkań, które miały należeć do jednego z banków. Namawiała klientów, by wpłacili jej kwotę 10 - 20 tys. zł, by „zarezerwować” dla nich te lokale mieszkalne. Niektórym obiecywała, że gdy już nabędą lokal to ona go potem sprzeda z zyskiem i podzieli się częścią funduszy.
Po otrzymaniu kwoty rezerwacji Mariola M. podpisywała z ludźmi stosowną umowę i stosowała metodę uników. Opowiadała, że nie może otrzymać niezbędnych dokumentów z banku, czeka na klucze do tych mieszkań, by klienci je sobie obejrzeli i zdecydowali się na kupno lub też nie. Te oczekiwania trwały tygodniami, kobieta nie chciała poddawać o jaki bank chodzi oraz lokalizacji mieszkań do kupienia. W końcu podawała różne adresy tych lokali m.in. ul. Ugorek, Rakowicką, Młyńską, Żywiecką i Topolową.
Świadek Marek C., także pośrednik na rynku nieruchomości zdecydował się na kupno dwóch mieszkań i zainwestował 40 tys. zł, które wpłacił na ich rezerwację. - Do dziś nie odzyskałem żadnych pieniędzy. Pani mnie zwodziła, potem nie odbierała telefonów - nie krył.
Fryzjerka Wiesława G. znała oskarżoną i dała się namówić na wyłożenie 40 tys. zł na rezerwację dwóch lokali. Mariola M. była jej klientką, ale i bliską koleżanką.
- Zdecydowałam się na tę inwestycje, bo znałyśmy się 30 lat, wcześniej znałam jej mamę - mówiła kobieta. Oskarżona nie podała jej lokalizacji tych mieszkań, nalegała tylko na szybkie przekazanie pieniędzy, bo „okazja przepadnie”. Twierdziła, że wszystko jest legalne.
Właścicielka salonu kosmetycznego Emilia K. opisywała oskarżoną jako elokwentną, przyjacielską i ubraną w markowe ciuchy kobietę. Mariola M. też była klientką jej salonu i namawiała do kupna mieszkań. Świadek zachęciła do tej inwestycji swoją ciocię i przyjaciółkę, wszystkie trzy straciły w sumie 95 tys. zł.
Emilia K. nie kryła, iż ma wiedzę, że niektórzy pokrzywdzeni przychodzili do syna oskarżonej, do jego kancelarii notarialnej i po tej wizycie Mariola M. zwracała im część pieniędzy.
- Ja po tym wszystkim wzięłam w banku kredyt 100 tys. zł, by cioci i przyjaciółce oddać utracone przez nie pieniądze, ten kredyt ciągle spłacam. Czułam się winna, że wpędziłam je w kłopoty - opowiadała. Całą sprawę przypłaciła stratami na zdrowiu psychicznym, popsutymi relacjami rodzinnymi i towarzyskimi. Mariola M. wysłała jej przelew na kwotę 50 tys. zł, ale okazało się, że był fałszywy. Za to oskarżona ma kolejny prokuratorski zarzut. Grozi jej do 12 lat więzienia.
- Popularne leki wycofane z aptek w Polsce. Jest nowa lista od GIF WRZESIEŃ 2022
- Najlepszy Dom Świata stoi pod Krakowem! Zobacz, jak wygląda!
- Linia tramwajowa do Górki Narodowej jak w San Francisco. Ale bez pętli?
- Kiedyś Wawel zasłaniał tajemniczy budynek. Teraz jego istnienie byłoby oburzające
- Samochody pojechały już S7. Odcinek od węzła Widoma do węzła Szczepanowice otwarty!
- Kto nie może wziąć ślubu kościelnego? Oto przypadki, gdy ksiądz odmówi narzeczonym