Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mariusz Wilk: Buduję swojej córce dom ze słów

Redakcja
Książki Wilka opisywały do tej pory północną Rosję
Książki Wilka opisywały do tej pory północną Rosję fot. archiwum
- Świadomie zdecydowałem się na aktywną promocję książki w kraju. Chciałem dobrze przyjrzeć się dzisiejszej Polsce. W związku z tym, że na świat przyszła moja córeczka, postanowiłem, że będzie ona stała na ziemi dwiema nogami. Jedną - rosyjską - już stoi. Drugą - polską - jeszcze nie, ale zadbam o to, by tak się stało. Jeżdżę więc po Polsce i szukam miejsc, które powinna poznać, zobaczyć. - opowiada Mariusz Wilk, podróżnik i pisarz, który pracuje nad nową książką pt. "Martusza".

Od dwudziestu lat mieszka Pan w Rosji, ale ostatnie miesiące spędził Pan w Polsce na promocji najnowszej książki pt. "Lotem gęsi". Jak znosi Pan rozstanie z Północą?
Całkiem nieźle, a to dlatego, że w grudniu przyjechała ze mną do Polski rodzina. Żona i córka wyjechały już jednak do Rosji. Ciągłe przemieszczanie się z jednego miejsca do drugiego podczas promocji byłoby dla nich męczące.

A dla Pana nie jest?

Nie do końca. Świadomie zdecydowałem się na aktywną promocję książki w kraju. Chciałem dobrze przyjrzeć się dzisiejszej Polsce. W związku z tym, że na świat przyszła moja córeczka, postanowiłem, że będzie ona stała na ziemi dwiema nogami. Jedną - rosyjską - już stoi. Drugą - polską - jeszcze nie, ale zadbam o to, by tak się stało. Jeżdżę więc po Polsce i szukam miejsc, które powinna poznać, zobaczyć.

Na "Lotem gęsi" kazał Pan czekać czytelnikom aż pięć lat. Czy równie długo będzie powstała kolejna część cyklu?
Nie. Książka trafi do księgarni zdecydowanie szybciej. To zasługa mojej córeczki. Jej przyjście na świat dało mi prawdziwego kopa.

To musi być niezwykła muza...
Tak, to prawda. Nowa książka będzie nawet zatytułowana "Martusza" i będzie rozwinięciem trzeciego rozdziału "Lotem gęsi". Buduję mojej córce dom ze słów, by mogła kiedyś do niego wrócić, gdy mnie już tu nie będzie. Będę jednak obecny w tej książce. Wystarczy, że Martusza przeczyta jej fragmenty na głos... usłyszy mój rytm.

Na jakich fundamentach będzie stał "dom ze słów"?
Przede wszystkim na wartościach, które chciałbym jej przekazać. Okna tego domu będą tworzyli goście, których do niego zapraszam, tacy między innymi jak Miłosz czy Gombrowicz. Być może Martusza spojrzy kiedyś na świat ich oczami. W domu tym nie zabraknie też muzyki m.in.: Brekautów i Leonarda Cohena. Martusza odnajdzie też w książce swoisty dekalog: po pierwsze - nie kłam, po drugie - bądź wierna.

Mówi Pan o domu, ale czy ta książka nie będzie też Pańskim grobem?
Oczywiście, że będzie. Piszę nawet o tym w książce. Ale grób staje się w kontekście "Martuszy" pojęciem pozytywnym. To grobowiec, w którym będzie żył mój duch.

W "Lotem gęsi" opisuje Pan swój dom w Rosji jako pogranicze - miejsce spotkań kilku światów. A wszystko to za sprawą gości, którzy Pana odwiedzają. Czy podobnie będzie w "Martuszy"?
Oczywiście. Rok temu odwiedził mnie jeden z rosyjskich pisarzy Wasilij Gołowanow i w "Martuszy" znalazł się rozdział poświęcony tej wizycie. Opowiadałem mu wtedy o pomyśle budowania domu ze słów dla córki, a on stwierdził, że nie robię nic innego, jak tylko piszę o niej... bajkę. Pojawią się także ojciec chrzestny Martuszy - Jura Naumow, który jest polarnikiem, ojciec Nikołaj - pop, a także wiedźmy. Do tych wszystkich spotkań dochodzi właśnie w naszym rosyjskim domu, w którym Martusza zajmuje centralne miejsce. Słucha tych wszystkich rozmów i poszerza swoje horyzonty. Dom staje się jej szkołą życia.

A czy Pan uczy się czegoś od Martuszy?
Nieustannie. Któregoś dnia słuchałem, jak, siedząc między mną a moją żoną, wymienia na zmianę dwa słowa: mama, papa, mama, papa i tak w kółko. Na skutek ich powtarzania powiedziała nagle: "mapa". W pierwszej chwili pomyślałem o użytkowym i powszechnym znaczeniu tego słowa, ale po głębszym zastanowieniu się zrozumiałem, że to pierwsza mapa człowieka, gdzie nie ma czterech stron świata. Są tylko dwie: mama i papa, bo to my jesteśmy całym światem naszej córki.

Czy Martusza nie stała się przypadkiem dla Pana Kennethem Whitem, podróżnikiem, którego śladami podąża Pan w "Lotem gęsi" po Labradorze?
Nie. Nie jest ona osobą, za którą podążam. Martusza jest kimś więcej. To moja tropa - ścieżka życia, którą wydeptuję. Dokąd mnie zaprowadzi? Nie wiem...

Rozmawiała Urszula Wolak

Trwa plebiscyt "Superpies, Superkot!". Zgłoś swojego zwierzaka i zgarnij dla niego nagrody!

Euro 2012 coraz bliżej! Zobacz, co będzie się działo w Krakowie

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska