Oświęcimianin rodem z Maszkienic w swojej serii eliminacyjnej, czyli przedostatniej, zajął czwarte miejsce (15.06,56), a uzyskany czas jest dla niego już drugą kwalifikacją olimpijską do Rio de Janeiro. Dzień wcześniej zawodnik Unii wypełnił ją na 400 m stylem dowolnym, choć do finału się nie dostał.
Serię eliminacyjną z udziałem Polaka wygrał Włoch Gabriel Detti (14.58,56), a całe eliminacje jego rodak Gregorio Paltrinieri (14.46,81), który płynął w ostatniej, najmocniejszej serii.
Zobacz także: Agnieszka Szwarnóg nie obawia się wieści o epidemii w Rio
- Mówiłem, że jeśli Wojtek popłynie w okolicach swojej „życiówki”, to wypełni kwalifikację olimpijską – powiedział nam prosto z Londynu jego trener Przemysław Ptaszyński. - Wynik uzyskany w mistrzostwach jest tylko o sekundę gorszy od jego życiowego wyniku. Pamiętajmy, że jeszcze niespełna dwa tygodnie przed mistrzostwami, w Grand Prix Polski w Szczecinie, nasz zawodnik miał wynik 8 s poniżej kwalifikacji olimpijskiej. Ciągle dochodzi do siebie po przebytej chorobie, a przecież półpasiec mocno wyniszcza organizm. Teraz można tylko teoretycznie rozważać, co byłoby, gdyby był w optymalnej formie. Wojtek pokazał wielki charakter i sportową duszę. Co go nie dobiło, to tylko wzmocniło.
Oświęcimianin w swoim wyścigu prezentował równe tempo, trzymając się długo Czecha Jana Micki (ostatecznie zajął 2. miejsce, z wynikiem 14.58,62, ostro walcząc z Dettim), ale czwarte miejsce zajęte przez Polaka zagwarantowało mu miejsce w finale. Lepsze czasy od Wojdaka miała tylko pierwsza czwórka z ostatniej serii eliminacyjnej.
Trener Przemysław Ptaszyński nie robił tragedii, że dzień wcześniej jego podopiecznemu nie udało się wejść do finału na 400 m. - Dzięki temu zyskaliśmy pół dnia na regenerację, która Wojtkowi jest bardzo potrzebna – podkreśla trener Ptaszyński. - Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Teraz Wojtek jest pod opieką masażystów, którzy spróbują go przed finałem zregenerować.
Tu znajdziesz więcej najnowszych informacji ze świata sportu