Czytaj także: Kraków chwali się debiutem na giełdzie. A przecież to tylko kolejny dług
Kraków wprowadził swoje obligacje do alternatywnego systemu obrotu na rynku "Catalyst" (to jedno z narzędzi giełdowych). Zostały wypuszczone w dwóch seriach: pierwszej, która będzie wykupiona przez miasto w 2024 roku (to obligacje warte w sumie 180 milionów zł) i drugiej, którą nabywcy będą mogli spieniężyć w 2027 roku (o łącznej wartości nominalnej 120 milionów złotych). Odsetki będą wypłacane nabywcom obligacji obu serii co sześć miesięcy, a ich wysokość będzie zależała od zmieniającej się stopy WIBOR 6M.
Tak naprawdę Kraków zadłuża się więc w sumie na kolejne 300 milionów złotych. - Środki pozyskiwane w ten sposób przez miasto są zawsze dobrze zainwestowane - twierdził na inauguracji prezydent Krakowa, prof. Jacek Majchrowski. Dodał, że emitowane wcześniej przez Kraków obligacje (po raz pierwszy zostały wprowadzone na giełdę, ale miasto handlowało już swoimi obligacjami poza nią) od lat cieszą się dużym zainteresowaniem inwestorów.
- Wystawienie naszych obligacji na giełdzie uwiarygodnia nasz samorząd w oczach inwestorów, którzy tak ochoczo zakupili krakowskie papiery dłużne z ubiegłorocznej emisji - przekonywał Jacek Majchrowski.
W podobnie entuzjastycznym tonie wypowiada się Filip Szatanik, wicedyrektor Wydziału Informacji Urzędu Miasta Krakowa. - Wprowadzenie obligacji na giełdę to nie tylko sposób na zasilenie budżetu, ale i prestiż dla miasta - zachwala.
Ale Ireneusz Jabłoński, ekonomista z Centrum im. Adama Smitha, powodów do przesadnego zadowolenia wcale nie widzi. - Pamiętajmy o tym, że emisja obligacji to tylko alternatywny dla kredytu sposób zadłużania się - studzi emocje urzędników. - Owszem, nazwa obligacje brzmi lepiej, niż kredyt, a one same są modnym narzędziem finansowym. Ale dług jest jednak długiem - zwraca uwagę Jabłoński.
Zadłużenie Krakowa ma w tym roku nieznacznie przewyższyć kwotę dwóch miliardów złotych (obligacje są w nie wliczone). Planowane dochody miasta w 2013 roku to niecałe 3,6 miliarda złotych. Dług ma więc stanowić ponad 55 procent planowanych dochodów.
Urzędnicy przekonują, że obligacje to dla Krakowa lepsze wyjście niż kredyt, choćby dlatego, że nie trzeba tak szybko ich spłacać. Dlatego coraz więcej polskich miast korzysta z tego narzędzia.
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+
