Niemcy wyraziły zgodę na przekazanie czołgów Ukrainie. Co dalej?

Mający na swoim koncie liczne nagrody Grammy i Juno, Michael Bublé zawsze miał jasno określone cele. Było tak, gdy podpisywał kontrakt z Reprise Records i jest tak teraz – po premierze jego jedenastej płyty studyjnej.
Po pierwsze, obiecał sobie, że nie tylko będzie podtrzymywał płomień wielkich klasyków American Songbook, ale wniesie do tych ponadczasowych melodii także swój osobliwy styl, silny wokal i miłość do tradycyjnych melodii. Po drugie, zamierzał napisać hity godne szczytów list przebojów, które staną się klasykami. Trzecim i najważniejszym dla niego zadaniem było zaprezentowanie całej tej pięknej muzyki podczas koncertów i zabranie słuchaczy w wyjątkową podróż podczas wieczoru, którego nigdy nie zapomną.
To dlatego podczas każdego koncertu zawsze śpiewał prosto z serca piękne pieśni miłosne, rozśmieszał, wzruszał i zachwycał tłumy z całego świata na wyprzedanych arenach i stadionach. Chciał, aby jego występy były legendarne. Udało mu się to osiągnąć bez problemu, co wykraczało poza jego najśmielsze marzenia. Mający na swym koncie multiplatynowe płyty wokalista nie zwalnia tempa, a fani mogą się o tym przekonać dzięki jego nowemu albumowi i trasie koncertowej - Higher Tour 2023. To właśnie w jej ramach wystąpi 10 lutego w krakowskiej Tauron Arenie.
Michael Bublé pochodzi z wielodzietnej rodziny w Kanadzie. Wychowany w katolickim duchu, podobno od małego modlił się do Boga, aby móc zostać słynnym piosenkarzem. Rodzice odkryli wokalny talent syna, kiedy pięknym głosem śpiewał kolędy przy choince. Młody chłopak miał jednak też drugą pasję. Jak wszyscy chłopcy z Kanady, marzył o karierze zawodowego hokeisty. Dzięki dziadkowi, który zainteresował go kolekcją swych jazzowych płyt i umożliwił mu pierwsze występy w klubach, nastolatek postanowił jednak poświęcić się śpiewaniu.
Początki kariery Michael Bublé były jednak mało imponujące. Młody chłopak śpiewał gdzie się dało, z uporem pozostając przy swingowej estetyce. Los odmienił się, gdy wystąpił na weselu córki ówczesnego premiera Kanady. Usłyszał go tam słynny producent, David Foster, który miał za sobą współpracę z takimi gwizdami, jak Madonna, Michael Jackson, Celine Dion czy Andrea Bocelli.
Dwie pierwsze płyty Kanadyjczyka przyniosły mu popularność jedynie na lokalnym rynku. Wszystko zmienił album z 2003 roku - "Michael Bublé". Na płycie znalazły się autorskie wersje rozrywkowych standardów - od „Fever” po „Crazy Little Thing Called Love”. Wszystkie podane były nastrojowym głosem, opatrzonym orkiestrowymi dźwiękami rodem ze smooth jazzu. Krążek okazał się światowym bestsellerem, a media okrzyknęły kanadyjskiego wokalistę mianem "nowego Franka Sinatry".
Tego rodzaju repertuar wypełnił również kolejne krążki kanadyjskiego piosenkarza. Do dzisiaj dorobił się ich aż jedenaście - a ten najnowszy nosi tytuł "Higher" i ukazał się w zeszłym roku. Zawiera on autorskie utwory Michael Bublé, jak również typowe dla jego repertuaru eleganckie covery piosenek Boba Dylana, Paula McCartneya czy Sama Cooke'a. Ten bogaty dorobek sprawił, że wokalista może się pochwalić aż czterema statuetkami Grammy na swojej półce.
- Ta dzielnica Krakowa przeszła ogromną metamorfozę! Dawniej były tu... pola
- Tu zakupów już nie zrobimy. Te sklepy zniknęły na dobre z krakowskich galerii
- TOP 10 miejsc na zimową wycieczkę w okolicach Krakowa!
- Oto 10 powodów, przez które życie w Krakowie bywa nieznośne
- Zobacz najpiękniejsze kreacje z małopolskich studniówek 2023 cz. II