- Nie spodziewaliśmy się takiego wyniku w meczu z Wisłą, tym bardziej mając na uwadze przebieg pierwszej połowy. Fajnie weszliśmy w ten mecz. Doszło jednak do jednego dość poważnego przeoczenia, Carlitos został sam, dograł piłkę i zrobiło się 1:0 dla rywali. Ale myślę, że nasza gra w pierwszej połowie nie była taka zła – skomentował Michał Gliwa po meczu z „Białą Gwiazdą". - W drugiej połowie na początku też nie było źle, ale Wisła miała rzut karny, straciliśmy drugą bramkę i po niej trochę opadły nam skrzydła – dodał bramkarz Sandecji.
- Wynik może jest niepokojący, bo pierwszy raz w tej rundzie straciliśmy trzy bramki. Ale Wisła miała atuty w ofensywie. Ma w kadrze Hiszpanów, którzy mają złote dotknięcie i robią przewagę. Ale czy był to nasz najmocniejszy przeciwnik? Myślę, że nie, ale wygrali najwyżej – powiedział Michał Gliwa.
- Trzeba tak to nazwać, że jest mały dołek. Ale nie możemy spuszczać głów. Teraz jest taki moment, żeby pokazać, że potrafimy grać w piłkę, potrafimy udźwignąć presję, ciężar, wyjść na kolejny mecz i zdobywać punkty – dodał bramkarz Sandecji.
Przyznał, że piłkarze z Nowego Sącza już nie patrzą na czołówkę tabeli.
- Musimy patrzeć na to, co dzieje się za nami i przede wszystkim zdobywać punkty. Jak będziemy patrzeć na to, jak się powiększa przewaga drużyn przed nami, to nic dobrego z tego nie będzie – zaznaczył Michał Gliwa. - Niepokój na pewno się wkradł, ale teraz jest taki moment, że trzeba z tego wyjść. Po tym się poznaje wielkość drużyny, jak potrafi sobie w takich sytuacjach poradzić, nie tylko wtedy, gdy jest pięknie i kolorowo, tylko jak jest trudno, jak jest kryzys.
Autor: Piotr Tymczak
Follow https://twitter.com/dziennipolski