Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Michał Żyro, czyli „Wilk” z Reymonta: Wiem, że chłopaki w Wiśle chcą na mnie polegać, więc dam z siebie wszystko

Krzysztof Kawa
Krzysztof Kawa
Michał Żyro w meczu Wisły z Sandecją dał próbkę swoich możliwości
Michał Żyro w meczu Wisły z Sandecją dał próbkę swoich możliwości Anna Kaczmarz / Polska Press
Jest pierwszym wychowankiem Akademii Legii, który trafił do seniorskiej drużyny warszawskiego klubu. Później występował na drugim i trzecim poziomie rozgrywkowym w Anglii, a teraz wszystkie te doświadczenia chce spożytkować w barwach Wisły Kraków. Mowa o Michale Żyro, 29-letnim piłkarzu ze stolicy, który bardzo szybko odnalazł się w I-ligowych realiach, debiutując w poniedziałkowym spotkaniu „Białej Gwiazdy” z Sandecją (0:0). Przyznaje, że sposób, w jaki zawodnicy posługują się piłką na tym poziomie w Polsce, idealnie współgra z tym, czego nauczył się na Wyspach Brytyjskich.

23-letni Żyro debiutował w Championship jako gracz Wolverhampton w meczu trzeciej rundy Pucharu Anglii z West Hamem. Był styczeń 2016 roku, Polak, który podpisał 3,5-letni kontrakt, rozegrał 81 minut i był pełen optymizmu przed czekającą go przygodą. Marzenia młodego „Wilka” szybko jednak zostały zweryfikowane po brutalnym, wręcz bandyckim (co widać na nagraniu poniżej) faulu rywala z MK Dons. Zerwanie więzadła pobocznego strzałkowego w kolanie wykluczyło go z gry na niemal 16 miesięcy.

Gdy wrócił na boisko w sierpniu 2017 roku, popisał się efektownym występem przeciw Southampton z debiutującym w tej drużynie Janem Bednarkiem. Żyro zaliczył asystę, ale z biegiem czasu jego notowania spadały i trafił do Charlton w League One. Na tym poziome dołożył kolejne trzy gole, a po powrocie do kraju też nie imponował skutecznością, choć 52 bramki i 49 asyst w 287 meczach we wszystkich rozgrywkach jest bardzo przyzwoitym wynikiem. Nie chce jednak, by akurat przez ten pryzmat oceniać jego karierę.

Po meczu z Sandecją zapytaliśmy nowego piłkarza Wisły, czy okrzyki z trybun „Gdzie jest napastnik?” odbiera personalnie, jako przejaw braku wiary kibiców w skuteczność zarówno jego, jak i innych występujących obecnie w składzie piłkarzy przednich formacji.

- Nie, zupełnie nie. To są apele nie do zawodników, ale do osób, które są odpowiedzialne za transfery – przekonuje. I dodaje, że łatka napastnika, jaką mu przyklejono, wynika raczej ze zbiegu okoliczności, a nie realnie odgrywanej roli na boisku.

- Gdy przyszedłem do Anglii, to grałem po prawej stronie boiska, tak było od debiutu z Westem Hamem, choć faktem jest, że dwa następne mecze w barwach Wolves zagrałem na środku ataku i wtedy udało mi się zdobyć trzy bramki – opowiada. - Potem kolejne dwa spotkania na skrzydle, następnie dwa znów w ataku, po czym nastąpił ten fatalny wypadek i kontuzja. Tamtego dnia grałem z boku boiska. A gdy wróciłem po długiej przerwie, pojawiły się wizje trenerów, by spróbować mnie na pozycji numer 9. I tak zostało. Gdy wróciłem do Polski, ciągnęło się za mną, że jestem środkowym napastnikiem.

Trener Jerzy Brzęczek, który osobiście namówił go do przenosin z Jagiellonii Białystok, widzi go jednak w charakterze skrzydłowego. Tak przynajmniej było w wyjściowym ustawieniu krakowian przeciw Sandecji.

- Rzeczywiście, idziemy w tym kierunku – przyznaje Żyro. - Taka gra mi odpowiada, bo mocno tkwią we mnie boiskowe zachowania z czasów, gdy występowałem jako skrzydłowy w Legii.

Żyro pokazał w kilku akcjach, że wie o co chodzi w takiej grze. Można nawet powiedzieć, że sięga teraz do repertuaru, którego nauczył się na Wyspach. Analogie pomiędzy grą w Anglii i w polskiej I lidze? - O tak, można je snuć – przyznaje. - W meczu z Sandecją było kilka takich długich zagrań piłką, szczególnie na głowę. To było dość podobne do tego, z czym spotkałem się w ligach angielskich. My jednak, dorównując rywalom w tym elemencie gry, musimy ich przewyższać jakością.

A tej jakości było ostatnio w Wiśle jak na lekarstwo. Zachwiane zostały też proporcje pomiędzy obcokrajowcami i Polakami. Żyro ma być remedium na jedno i drugie. Czy jego zdaniem utrzymywanie w szatni przewagi rodzimych zawodników ma znaczenie​?

- Jeśli chodzi o komunikację to tak – mówi, ale zwraca uwagę na jeszcze jeden aspekt. - Ważny jest profil zawodników pod konkretne pozycje. Są trenerzy, którzy – tak jak w Rakowie – dobierają piłkarzy do systemu, a nie odwrotnie, że najpierw przychodzi dobry piłkarz, a dopiero później szukamy dla niego pozycji. Czy to więc piłkarz z zagranicy, czy z Polski, jeśli będzie pasował do drużyny zarówno umiejętnościami, jak i mentalnie, to wszystko będzie w porządku. To zależy od tego, jak widzi to trener. Sądzę, że tak się właśnie dzieje w Wiśle, że zawodnicy, którzy przyszli, są odpowiedni do naszej taktyki. Dzięki temu mamy możliwość rotacji, co było widać w meczu z Sandecją, szczególnie z przodu. W odpowiednich momentach dostosowywaliśmy się do tego, jak grał przeciwnik, reagując na jego taktykę. Ale to są szczegóły, które dostrzega się dopiero wtedy, gdy się chwilę poogląda zapis wideo, zastopuje klatkę, przewinie, jeszcze raz obejrzy akcję i przeanalizuje ją.

Żyro został ściągnięty do Krakowa także po to, by nadać drużynie charakteru. Wiosną było z tym fatalnie, więc uznano, że zawodnicy o wysokich cechach wolicjonalnych są najbardziej potrzebni. Frontmanem został Igor Łasicki („To trener wybrał go kapitanem, ale nikt nie był przeciwko, rozmawialiśmy o tym w swoim gronie z chłopakami”), ale pewnie i Żyro wpisuje się w te oczekiwania. Czy Brzęczek mu o tym wspominał?

- Nie, rozmowy z trenerem na ten temat nie było. Ale mam świadomość, że już jestem doświadczonym zawodnikiem i tego się ode mnie wymaga. Fajnie zostałem przyjęty w drużynie, super się czuję i widzę, chłopaki chcą na mnie polegać. Dlatego chcę dać z siebie wszystko. Jeśli chodzi o zaangażowanie w meczu z Sandecją, to, mimo remisu, wcale go nie brakowało. Uważam, że wszyscy walczyli na całego, nikt nie odstawiał nogi. OK, piłka nie przekroczyła linii bramkowej, ale ten mecz jest dobrym prognostykiem. Trzeba na chłodno go obejrzeć, bo są inne odczucia w trakcie meczu, inne z trybun, a jeszcze inne z obrazu telewizyjnego.

Gol nie padł, ale właśnie Żyro, obok Łasickiego, który trafił piłką w poprzeczkę, był najbliżej zdobycia bramki, gdy znalazł się w sytuacji sam na sam z Dawidem Pietrzkiewiczem. - Bardzo szybko wyszedł z bramki, może zabrakło decyzji, by zamknąć oczy i od razu uderzyć, a ja próbowałem go okiwać i wybił mi piłkę nogami - wyjaśnia.

Obok Żyry w drugiej linii zagrali 18-latkowie Kacper Duda i Piotr Starzyński. Szczególnie dla tego pierwszego było to nowe doświadczenie, bo poza sparingami i krótkim występem w towarzyskim meczu przeciw Napoli, nie miał na koncie występów z zespołami powyżej II ligi i ciążyła na nim duża odpowiedzialność.

- On na razie ma się cieszyć piłką, nie czuć się zestresowany, tylko myśleć o tym, że ma szczęście brać udział w tak dużym wydarzeniu, przy tak licznej publiczności – podkreśla Żyro. - Ja właśnie tak do tego podchodziłem, gdy zaczynałem grać jako młody zawodnik. Ma koło siebie mnie, czy Luisa Fernandeza, obok równie młodego Piotrka, więc mógł mieć poczucie, że razem dadzą radę. A z tyłu byli inni doświadczeni piłkarze. „Dudi” dobrze sobie radzi, fajnie wykonuje zadania taktyczne, dobrze się porusza i z meczu na meczu będzie wyglądać coraz lepiej.

Żyro przyznaje, że po meczu z Sandecją były w szatni mieszane odczucia. - Jedni już zwieszali głowy, drudzy byli wkurzeni na wynik, to była taka złość sportowa, było dużo emocji i to jest zrozumiałe, a nawet potrzebne. Ja ze swojej strony jednak tonowałem nastroje, bo uważam, że trzeba szanować takie mecze i wyniki. To nie jest strata punktów, ale zdobycie jednego. Szanujmy to, bo jeszcze długa droga przed nami. To nie sprint, tylko maraton – przekonuje Żyro.

Kibice na trybunach podczas meczu Wisła Kraków - Sandecja Nowy Sącz

Race, serpentyny - tak kibice Wisły Kraków przywitali się z ...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Michał Żyro, czyli „Wilk” z Reymonta: Wiem, że chłopaki w Wiśle chcą na mnie polegać, więc dam z siebie wszystko - Dziennik Polski

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska