A może zabraknąć, bo inwestycje stanęły, gdyż inwestorzy „dobrej zmiany” się boją. Na tyle, że te zaplanowane, jak budowa fabryki silników Mercedesa, zostały wstrzymane. Zmniejszy to wpływy z podatków i PKB. A budżet jest napięty, o czym świadczy zawieszenie wprowadzenia wcześniejszej emerytury i wyższej kwoty wolnej od podatku. Pieniędzy jest mało, bo inaczej PiS tak jak obiecał, zmniejszyłby VAT, a tego nie zrobił.
Przeciętny zjadacz chleba wzruszy ramionami i powie, że jak zabraknie, to niech rząd pożyczy. Tyle że właśnie szuka u kogo zadłużyć się na 60 mld, a ma jeszcze do spłacenia długi z lat poprzednich. No to co z tego? - doda zjadacz chleba. Pożyczy i odda.
Pożyczą nam nawet chętnie np. zagraniczne banki, ale na wyższy procent, rosnący wraz z deficytem. W tym roku każdy z nas zapłaci ponad tysiąc złotych samych odsetek za pożyczone przez polityków pieniądze. Za każde 500 zł, jakie dostaniemy, oddać będziemy musieli 700. Płacąc wyższe podatki, a rząd tnąc wydatki na zdrowie, wojsko, inwestycje. Damy zarobić Chińczykom, Niemcom, Amerykanom.
To niech rząd wydrukuje więcej pieniędzy. Wtedy wystarczy na program Rodzina 500 plus, wcześniejsze emerytury, i co tam jeszcze. Tyle że wtedy za roku za 500 zł kupisz trzy bułki. Jeszcze drobiazg. Każdy z tych pomysłów wywoła wzrost deficytu budżetu powyżej 3 proc. A to zmusi rząd do cięcia wydatków i podnoszenia podatków. Jak tego nie zrobi, to UE ograniczy albo wstrzyma dotacje. Nie będzie kasy dla rolników, nici z planu premiera Morawieckiego - rozwoju przemysłu. Stanie budowa dróg, remont linii kolejowych itd. Firmy nie będą miały zleceń i zwolnią pracowników. To czeka samorządy, bo w przyszłorocznym budżecie, rząd zastawił na nie pułapkę. Przyjął deficyt poniżej 3 proc. pod warunkiem, że gminy nie będą się zadłużały. Nie mogą pożyczyć, by remontować, budować, inwestować, wspomagając się dotacjami z UE. A w gminach na zlecenia czekają lokalne firmy i ich pracownicy.
Sytuacja bez wyjścia? Nie. Wystarczy, że rządzący przyznają, iż kłamali, i na wszystko im nie wystarczy, że trzeba ciąć wydatki, a pieniądze z 500 plus dostaną tylko najbiedniejsze rodziny. Głowę popiołem posypie premier, bo twierdziła, że na wszystko jej wystarczy. Sejm zmieni ustawę, a potem będzie rekonstrukcja rządu, którą prezes już zapowiedział. Przynajmniej tym razem z „dobrej zmiany” będziemy mieli choć raz jakiś zysk.