Niestety, poza wykorzystywaniem go do szkoleń przez tamtejszą szkołę pilotażu praktycznie stał pusty. Świetni tamtejsi piloci wyjeżdżali za chlebem (i pewnie nadal wyjeżdżają) do Hiszpanii, gdzie narażają życie latając do pożarów, a po sezonie wpajają na cessnach i mewie zasady pilotażu młodym adeptom sztuki latania.
Gdy wjeżdżamy do Mielca - o starej potędze tego miasta, jako o lotniczym zagłębiu naszego kraju, dzisiaj przypomina ustawiona na cokole biało-czerwona iskra, która próbuje wyrwać się do nieba. Na tym samolocie, który powstawał właśnie w zakładach lotniczych w Mielcu, wychowały się całe pokolenia świetnych pilotów wojskowych. Wielu później przesiadło się do migów, su, lub nawet F-16, inni do airbusów lub boeingów.
Mielec dostał jednak szanse prawie trzy lata temu. Teraz tamtejsi inżynierowie pokazali, że budowanie niemal wszystkiego co lata mają we krwi. Śmigłowiec black hawk, prawdziwa już legenda pól bitewnych Wietnamu, Panamy, Somalii, Iraku czy Afganistanu, teraz powstaje także i u nas. Jednak jeszcze kilka lat temu, jak dzisiaj mówi dyrektor zakładów w Mielcu, losy firmy dosłownie wisiały na włosku, kasa zaś świeciła pustkami i nawet nie bardzo było wiadomo z czego wypłacić pracownikom należne im pensje.
Dzisiaj fabryka zapowiada rozwój i zatrudnianie kolejnych pracowników. Amerykanie zaś zapewniają, że kryzys im niestraszny i black hawki będą produkowane w Polsce. To dla podupadającego niedawno miasta - co oczywiste - oznacza rozwój i niesie z sobą szanse, że również inne firmy lotnicze dostrzegą potencjał, jaki można tam wykorzystać.
Potencjał jest. Polskie lotnictwo wciąż nie ma nowego samolotu, na którym mogliby się szkolić przyszli polscy piloci F-16. Nie ma też z prawdziwego zdarzenia symulatorów, na których piloci boeingów lub airbusów mogliby podnosić swoje kwalifikacje. Na razie muszą wyjeżdżać za granicę.
Warto więc się zastanowić, czy w Mielcu nie uruchomić również ośrodka szkoleniowego dla black hawków, który - mówiąc kolokwialnie - opędzałby europejskich (oraz Turcję) klientów Sikorsky'ego. Zarabiamy my, zarabiają Amerykanie, a oszczędzają nabywcy śmigłowców, co w dobie obecnych cięć kosztów na całym świecie jest warte rozważenia.
Nie mówiąc już o tym, że i nasza armia kiedyś będzie musiała rozejrzeć się za podobną maszyną, która zastąpi wysłużone Mi-17. I co, gdy kupimy black hawki? Niby stać nas będzie na wysyłanie na szkolenie pilotów do USA. Jednakże powstaje pytanie - po co aż tam ?
Prof. Górski o wywiadzie posłanki Urszuli Zielińskiej
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?