Mieszkańcy wielu wsi z gm. Wolbrom są odcięci od świata, bo busy jeżdżą tylko głównymi trasami. Muszą przemierzać pieszo nawet po kilka kilometrów, by dotrzeć do przystanku. Tak jest między innymi w przypadku mieszkańców Zarzecza, Lgoty Wolbromskiej czy Jeżówki. Przez jakiś czas mieli ten komfort, że komunikacja przejeżdżała przez ich wsie. Przewoźnik zrezygnował jednak z kursów na tej trasie.
- To było bardzo wygodne - podkreśla Kamil Szot z Domaniewic. - Przyjeżdżałem do Zarzecza rowerem. Zostawiałem go pod szkołą i busem jechałem do Olkusza - mówi dalej chłopak, który uczy się w olkuskim „Ekonomiku”. Teraz został mu ostatni rok i sobie poradzi, bo wkrótce zacznie jeździć autem. - Ale innym te busy nadal są potrzebne - dodaje.
Kamil Szot wspomina, że jak jeździł rano kursem koło godz. 7 i wracał o godz. 15, to czasem bus był tak przeładowany, że nie dało się do niego wsiąść. - Tak było - potwierdza Jan Pielka, sołtys Zarzecza, który też korzystał z tych kursów.
Busy na trasie od Żarnowca przez Jeżówkę, Wolbrom, Zarzecze, Lgotę Wolbromską i Chrząstowice kursowały od 22 września 2015 r. Jednak już pod koniec roku połączenie zostało zlikwidowane. - Byłem w kontakcie z przewoźnikiem i miałem nadzieję, że wznowi te kursy, ale się nie udało - podkreśla Jan Pielka. - A mieszkańcy znów muszą chodzić ponad kilometr do najbliższego przystanku, który znajduje się przy głównej drodze 783 - dodaje sołtys.
Jeszcze gorzej mają mieszkańcy Lgoty Wolbromskiej czy Jeżówki. Bez samochodu w ogóle ciężko im się z tych wsi wydostać.
Artur Kordaszewski, szef firmy JKA - Bus, która realizowała te połączenia, wyjaśnia, że się to nie opłacało. - Mieszkańcy przesadzają, że tyle osób jeździło tymi busami. Połączenia o godz. 7 i 15 były jedynymi rentownymi. Poza tym woziło się powietrze, bo ludzie woleli iść do głównej trasy na busa - wyjaśnia Artur Kordaszewski. - Nie mam żadnego dofinansowania, mam tyle, ile zarobię - zastrzega.
Również burmistrz Wolbromia Adam Zielnik uważa, że widocznie nie ma tam takiego zapotrzebowania. - Gdyby się to opłacało, to przewoźnik by jeździł. Nie da się organizować linii dla 10 osób i nie da się tak, żeby bus podjeżdżał każdemu pod dom - podkreśla. Zastrzega, że gmina nie dofinansuje prywatnego przewoźnika, bo nie wolno jej tego robić. Zapowiada za to, że walczy o zwiększenie liczby pociągów jeżdżących m.in. przez Zarzecze.
Mieszkańcy zebrali 300 podpisów i skierowali pismo o przywrócenie busów do Urzędu Marszałkowskiego w Krakowie. Ten odpowiada jednak, że podstawowym środkiem transportu w regionie jest kolej, wzbogacana liniami autobusowymi kursującymi do wybranych węzłów przesiadkowych.
- Najlepiej zostawić nas samych sobie. Władze województwa w ogóle się nami nie interesują. Lepiej by nam chyba było w śląskim - kwituje sołtys.