W drodze do ogólnopolskiego finału mistrzostw Polski w minisiatkówce, Milena Węglińska musiała przebrnąć przez sito eliminacji w Małopolsce. Najpierw regionalnych, a Małopolska została podzielona na trzy subregiony; wschodni, centralny i zachodni. Witkowiczanka walczyła w tym ostatnim. Potem awansowała na szczebel wojewódzki, z którego trzy najlepsze zawodniczki kwalifikowały się do rywalizacji krajowej.
- W Małopolsce Milena wywalczyła sobie przepustkę na szczebel krajowy nie tracąc nawet seta – zwraca uwagę Magdalena Węglińska, trenerka i mama Mileny. - W walce o prawo startu w mistrzostwach Polski Milena szukała także szczęścia w „trójkach”, ale tam zabrakło jej i koleżankom niewiele do kwalifikacji.
W rywalizacji „jedynek”, albo – jak kto woli singielek – w Polsce przystąpiło 1600 dzieci. Do finału krajowego zakwalifikowało się 48 dziewczynek, co tylko pokazuje, przez jak wielkie sito kwalifikacji trzeba było przejść, aby powalczyć o medale.
Siła charakteru Mileny Węglińskiej
Turniej finałowy trwał w stolicy Górnego Śląska przez trzy dni. Trzeba było się z nim wykazać nie lada charakterem.
- W godzinach rannych trzeba było rozegrać pierwszą część meczów, a potem czekać na kolejne. Po pierwszym dniu rywalizacji Milena awansowała do „szesnastki” najlepszych. W drugim dniu najpierw była przeprawa do „ósemki”, a potem do „czwórki”. W drugim dniu zaczęło dawać o sobie zmęczenie, więc Milena miała lekki kryzys. Jednak w ostatnim dniu zagrała na swoim poziomie.
W półfinale witkowiczanka pokonała reprezentantkę BKS Bielsko-Biała, po tie-breaku 2:1.
- „Dogrywka” była bardzo wyczerpująca, bo Milena wygrała ją 21:19, a gra się do 11. – zwraca uwagę trenerka. - To było naprawdę wyczerpujące spotkanie, kosztujące wiele sił. W tym wieku sport powinien być zabawą, ale - jak się już zaszło w turnieju tak daleko - to przecież każdy sportowiec chce wygrać. Myślę, że Milena ma właśnie w sobie duszę sportowca. Nie podda się mimo wielu przeciwności losu.

W finale Milena spotkała się z zawodniczką reprezentującą Dwójkę Zawiercie. Mecz znów kończył się „dogrywką”, ale tym razem witkowiczanka przegrała 1:2 (13:15, 15:7, 9:11). Sportowcy podkreślają, że „srebro” jest efektem przegranego finału, ale w Witkowicach potrafią się cieszyć z historycznego sukcesu, będącego dla zawodniczką nagrodą za wiele trudów i wyrzeczeń.
Rodzinna tradycja siatkarska
Być może niektórzy będą się zastanawiać jaka jest recepta na sukces w wieku 10 lat, po skończeniu trzeciej klasy „podstawówki”. Na pewno chęć do pracy jest bardzo ważna. Jednak Milena siatkówkę ma w genach.
Tata grywał w siatkówkę plażową, a mama występowała na parkietach, broniąc barw: Raciborza, Kraśnika czy Hejnału Kęty. Najwyżej występowała w II lidze. Teraz zajmuje się szkoleniem młodzieży w małych Witkowicach.
- Milena miała kontakt z siatkówką już jako pięciolatka. Można powiedzieć, że była na nią skazana – dodaje z uśmiechem mama Magda. - Nikt jej niczego nie narzucał, więc fajnie, że nasza rodzinna dyscyplina sama przeszła na kolejne pokolenie.
W Victorii Witowice jest nie tylko minisiatkówka. Szkolą się drużyny walczące w hali, w pełnych składach: młodziczek, kadetek i seniorek. Te ostatnie walczą w II lidze w Małopolsce.
Jeśli chodzi o minisiatkówkę, to od nowego sezonu 2024/25 powstanie także drużyna chłopców.
Bądź na bieżąco i obserwuj
- III edycja biegania w gminie Oświęcim. WIDEO, ZDJĘCIA
- Mocna impreza na powitanie lata w Oświęcimiu. Były tłumy fanów muzyki
- Policjanci z Oświęcimia pilotowali pojazd rodziców jadących z chorym dzieckiem
- Pożar Synthosu, zawalona kamienica i zerwany dach. Trzy niebezpieczne zdarzenia
- Soła Oświęcim zapisała bogatą kartę w dziejach miasta. Ta historia liczy już 105 lat!
- Hokeiści Unii Oświęcim uganiali się za piłką. Zmierzyli się z Iskrą Brzezinka
