https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Mirosław Kubisztal, były piłkarz Cracovii i GKS-u: Moje serce bije dla Katowic

Jacek Żukowski
Mirosław Kubisztal ma 62 lata, grał w Unii Tarnów, Cracovii, GKS-ie Katowice i Orebro
Mirosław Kubisztal ma 62 lata, grał w Unii Tarnów, Cracovii, GKS-ie Katowice i Orebro Facebook
W sobotę w Krakowie Cracovia zagra z GKS-em Katowice (godz. 14.45). W obu tych drużynach w ekstraklasie grał Mirosław Kubisztal, czołowy napastnik polskiej ligi lat 80-tych.

Daleko od piłki

W „Pasach” spędził tylko rundę wiosenną 1984 r. zakończoną spadkiem krakowian. Od razu przeszedł do Katowic, gdzie grał z sukcesami 7 sezonów. Zdobył Puchar Polski, w sumie w 192 meczach ligowych w polskiej ekstraklasie (zwanej wówczas I ligą) strzelił 40 bramek. Zaliczył jeden występ w reprezentacji Polski.

Dziś 62-letni Kubisztal mieszka w Tarnowie i na mecze raczej nie chodzi.

- Ale byłem na ostatnim spotkaniu Pucharu Polski w Niecieczy, z którym Bruk-Bet Termalica grał z GKS-em Katowice – zaznacza. - Musiałem zobaczyć mój były klub. Na spotkania Cracovii nie przyjeżdżam. Czasem oglądam ligę w TV. Moje serce bije dla Katowic bo tam grałem długo. „Pasy” oglądam okazjonalnie. Sympatia jednak pozostała.

Sezon 1983/84 był trudny dla „Pasów”. W 16-drużynowej lidze zajęły 15. miejsce i zostały zdegradowane.

- Trzy kolejki przed końcem zremisowaliśmy u siebie z ŁKS-em 0:0 i to nas pogrążyło – mówi Kubisztal. - Łodzianie utrzymali się, a my spadliśmy.

Cracovię prowadził Józef Walczak, którego w marcu zastąpił Zenon Baran.

- Tak było na papierze – tłumaczy Kubisztal. - A tak naprawdę treningi prowadził… Orest Lenczyk! Dobrze go wspominam. Potem spotkaliśmy się w Katowicach. Po spadku miałem bardzo dużo propozycji, włącznie z „biletami imiennymi”. Grałem tylko jedna rundę w ówczesnej I lidze, ale widać, że rzuciłem się w oczy.

Z Cracovii do GKS-u

22-latka chciało powołać wojsko, mógł trafić więc do wojskowych klubów np. do Legii Warszawa, czy Śląska Wrocław.
- Nie wręczono mi jednak tych biletów, ukrywałem się – wspomina Kubisztal. - Wybrałem Katowice, bo przekonał mnie prezes marian Dziurowicz Prezes chciał zrobić dobry zespół i tak było.

Cracovia na rzecz klubu z Katowic straciła także obrońcę Piotra Nazimka.

- Przyjaźniliśmy się z Piotrkiem także poza boiskiem – mówi były napastnik. - Łatwiej mi było więc wejść do nowej drużyny, przyjęto mnie bardzo dobrze. Już pół drużyny to byli „gorole”, czyli zawodnicy spoza Śląska. W porządku byli wobec mnie np. Jasiu Furtok. Początki miałem nieciekawe, bo goniło mnie wojsko i nie występowałem w meczach, ukrywałem się. Potem zostałem wcielony do kopalni „Staszic”, podobnie jak inni młodzi i kłopoty się skończyły. W GKS-ie byli zdolni napastnicy – Furtok, Marek Koniarek. Ja grywałem też w pomocy – i na skrzydle i w środku.

Cracovia otrzymała pieniądze za Kubisztala, bo to był transfer. Ile?

- Już nie pamiętam, ale chyba połowę z tego, ile kosztował Dariusz Dziekanowski – wyjaśnia Kubisztal.

Dziekanowski został wytransferowany przez Widzew Łódź za 21 milionów złotych z Gwardii Warszawa w 1983 r. To był wtedy rekordowy transfer w polskiej lidze.

Puchar Polski

W 1986 r. Kubisztal wywalczył Puchar Polski, po finałowym zwycięstwie z Górnikiem Zabrze 4:1 na Stadionie Śląskim.
- Serce się radowało – wspomina. - Jasiu Furtok zdobył trzy gole, Marek Koniarek jedną. To dało nam przepustkę do Pucharu Zdobywców Pucharów. Zagrałem kilka pucharowych meczów – wspominam te z Pucharu UEFA z sezonu 1988/89, ulegliśmy Rangersom w Glasgow 0:1, choć powinniśmy wygrać, a u siebie wygrywaliśmy 1:0, ale Terry Butcher zdobył dwa gole, potem zdobyłem wyrównującą bramkę, ale nas skontrowali i przegraliśmy 2:4.

GKS należał do ligowej czołówki, ale nie mógł zdobyć mistrzostwa.

- Zawsze lepiej nam się grało jesienią – tłumaczy Kubisztal. - Wiosną było z reguły gorzej. Nie wiem, czemu tak się stało. Nie zdobyłem więc mistrzostwa Polski, ale w Szwecji, gdzie wyjechałem miałem podobnie – było wicemistrzostwo w Orebro.

Katowice oferowały znacznie lepsze warunki niż Cracovia. Wcześniej Kubisztal zaliczył przeskok, przechodząc z III-ligowej Unii Tarnów, ale w Katowicach trafił do innego finansowo świata.

- Moja kariera dziwnie się potoczyła – opowiada. - Byłem stoperem i prawym obrońcą, gdy grałem w Unii. Wygraliśmy Spartakiadę Młodzieży, tak jakby mistrzostwo Polski, straciliśmy jedną bramkę, ze mną na stoperze. Trener spróbował mnie w ataku w sparingu z Koroną Kielce, zdobyłem bramkę i tak już zostało. Grałem pół sezonu, przed przyjściem do Cracovii.
W „Pasach” w 15 meczach strzelił 3 gole. Później, jako piłkarz GKS-u zaliczył reprezentacyjny epizod. W 1989 r zagrał w towarzyskim meczu z Hiszpanią, przegranym 0:1.

- Wcześniej dostałem powołanie od trenera Wojciecha Łazarka, zostałem dowołany, ale nie chciałem jechać „na doczepkę”. Potem jednak znów dostałem powołanie (już od nowego selekcjonera Andrzeja Strejlaua – przyp). Zagrałem tylko jeden mecz i doznałem kontuzji - wspomina.

Doceniony w Katowicach

Jesienią 1990 r wyjechał do szwedzkiego Orebro SK i grał w nim 7 lat.

- Oglądano mnie w meczu pucharowym z Bayerem Leverkusen i spodobałem się – mówi. - Wtedy, by wyjechać, trzeba było mieć 28 lat i zgodę „wszystkich świętych”. Piotrek Świerczewski dwa lata później już wyjeżdżał za granicę już bez kłopotu mając 21 lat. Były kluby zainteresowane mną, ale nie mogłem wcześniej wyjechać. Nie było zgody PZPN. Niektórzy, jak np. Andrzej Rudy – musieli uciekać. Zresztą po jego wyjeździe GKS zaczął się sypać.

Katowiczanie nie zapomnieli o swojej byłej gwieździe – Kubisztal jest zapraszany na jubileusze i inne uroczystości, mecze weteranów. Z Cracovii nie ma takich zaproszeń.

- Byłem za krótko w „Pasach” – mówi. - Sam też nie jeżdżę, na nowym stadionie jeszcze nie byłem. Prowadzę wraz z żoną biznes, mam restaurację w Porębie Radlnej. Przy piłce nie chciałem zostać, choć np. prowadziłem Unie Tarnów. Nie mam jednak powołania do tego.

Kubisztal ma określone zdanie na temat poziomu ekstraklasy.

- Do momentu, w którym skończyłem grać w polskiej lidze, obcokrajowców nie było – zauważa. - Byli mocni zawodnicy, Dziekanowski, Smolarek, Żmuda, reprezentanci Polski, dlatego nasza liga była lepsza niż teraz. Widzew był potęgą. Teraz ściąga się zawodników, tzw. drugi, czy trzeci sort. Wtedy polskie kluby radziły sobie w rywalizacji europejskiej, a teraz jest inaczej.

Kontakty z kolegami

Katowiczanie to beniaminek, wkrótce otworzy nowy stadion.

- Uważam, że idzie do przodu – mówi Kubisztal. - Ale w sobotę raczej faworytem będzie Cracovia. Na pewno będę oglądał ten mecz. Chciałbym, żeby był remis, ale raczej stawiam na gospodarzy, którzy są lepszą drużyną.

Kubisztal spogląda na napastników i żałuje, że Polacy nie odgrywają znaczących ról.

- Podoba mi się Ishak, typowy napastnik – mówi. - Szkoda, że mówię o piłkarzy, który nie jest Polakiem. Od lat królami strzelców zostają obcokrajowcy.

Z kolegami z boiska utrzymuje jeszcze kontakty.

- Największą zażyłość mam z Andrzejem Lesiakiem – opowiada. - Mieszka teraz w Zielonej Górze. Nie spotykamy się często, ale rozmawiamy. Z Piotrkiem Nazimkiem straciłem kontakt. Z kolei z Markiem Koniarkiem, Piotrkiem Piekarczykiem czasem rozmawiamy przez telefon. Nikt z nich już nie działa w piłce, każdy zajmuje się czymś innym. Tak jak ja.

od 7 lat
Wideo

Magazyn GOL 24 - podsumowanie kolejki Ekstraklasy

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska