Żeby tradycji stało się zadość, Heynen jak zwykle zamieszał składem. Na tym etapie to w pełni zrozumiałe. Od początku turnieju do strefy medalowej trzeba rozegrać dziesięć meczów. Poza tym terminarz dla Biało-Czerwonych został ułożony korzystnie. W środę Kuba, w czwartek Portoryko, czyli potyczki z teoretycznie najsłabszymi drużynami w naszej grupie. Nic więc dziwnego, że Belg zmienił aż czterech zawodników w porównaniu do meczu dzień wcześniej.
Zamiast Bartosza Kurka, Fabiana Drzyzgi, Artura Szalpuka i Piotra Nowakowskiego zagrali – odpowiednio – Damian Schulz, Grzegorz Łomacz, Aleksander Śliwka i Mateusz Bieniek. Na boisko w trakcie meczu pojawił się też Bartosz Kwolek, który dzień wcześniej nie miał wesołej miny. Heynen wolał jako przyjmującego Damiana Wojtaszka, a 21-letniego Kwolka jako... libero. Trener tłumaczył decyzję doświadczeniem 30-letniego Wojtaszka. To nie spodobało się menedżerowi Kwolka, który skrytykował decyzję szkoleniowca w mediach społecznościowych. Wkrótce wpis usunął.
Tak czy inaczej mistrz świata i Europy juniorów oraz kadetów przeciwko Portoryko zadebiutował w seniorskich mistrzostwach świata. Ale tak jak pozostali, którzy dostali okazję do gry w czwartek (m.in. pierwszy raz na parkiecie pojawił się Dawid Konarski), nie musiał się wysilać. Choć w jego zagraniach widać było małą nerwowość i czasem niechlujnie. To ostatnie można było zauważyć u pozostałych. Dopiero po drugiej przerwie technicznej Polacy uciekli rywalom na kilka punktów.
Inna sprawa, że z rytmu oba zespoły były wybijane przez... sędziów. Jak na mistrzostwa świata przystało, arbitrami byli Marokańczyk z Tajlandczykiem. Niewykluczone, że mylili się częściej niż siatkarze, co kilka minut wstrzymująć grę. Heynen z początku się wkurzał, w końcu machnął ręką i następne pomyłki kwitował śmiechem. Nawet mnóstwo polskich kibiców przerwało zabawę, by wygwizdać arbitrów.
Tym razem mógł to robić. Jego zespół grał lepiej w bloku, popełniał mniej błędów i dokładniej przyjmował i skuteczniej atakował i zagrywał (po trzy asy Łomacza i Bieńka). Ze strony Portoryko najwięcej zagrożenia spodziewano się po Mauricie Torresie. 27-letni atakujący powinien być dobrze znany fanom PlusLigi. W ostatnim sezonie z ZAKS-ą Kędzierzyn-Koźle został wicemistrzem Polski. W nowym będzie grał w lidze włoskiej, w Kioene Padwa.
W czwartek robił co mógł. Był najskuteczniejszym graczem swojej drużyny. Jednak niewiele był w stanie zrobić, jeśli miał gorzej niż źle dograną piłkę, choć w swoim życiu przezwyciężył wiele przeciwności.
Jego rodzice są głuchoniemi. Oboje ulegli wypadkowi, gdy byli dziećmi. Mimo przeciwności zostali sportowcami. Mama była siatkarką. a tata koszykarzem. Za nim ich syn nauczył się mówić, potrafił porozumieć się z nimi językiem migowym. To właśnie ten jest, jak przyznaje Torres, jego pierwszym, a angielski dopiero drugim (choć urodził w Portoryko, to szybko trafił do USA). Jednak występ na mistrzostwach dla Portoryko to po prostu przygoda. Dla Polski – turniej, który chcą wygrać. Następny krok do medalu postawią w sobotę. Ich rywalem będzie Finlandia.
MŚ 2018, grupa D
Polska – Portoryko 3:0 (25:14, 25:12, 25:15)
Polska: Schulz, Łomacz, Kubiak, Śliwka, Kochanowski, Bieniek, Zatorski (libero) oraz Kwolek, Konarski, Drzyzga, Wojtaszek (libero).
Artur Szalpuk: Wróciliśmy w dobrym stylu