Kobieca kadra jest w rozsypce. Kontuzje wyeliminowały Sylwię Jaśkowiec, koniec kariery ogłosiła Paulina Maciuszek, Kubińska wróciła do treningów raptem kilka miesięcy temu po urodzeniu dziecka, Ewelina Marcisz przez urazy straciły poprzedni sezon. Dwa lata temu na MŚ Falun Polki wzmocnione Kowalczyk zajęły 5. miejsce w sztafecie. To miał być początek czegoś nowego. Justyna zapowiadała wtedy: „Zobaczycie, jeszcze wjedziemy na podium”. Celem było Lahti i igrzyska w PjongCzangu.
Tak się jednak wszystko poukładało, że… - Tak naprawdę znowu zaczynamy od zera – nie ukrywała w sobotę Kubińska. W czwartek polska sztafeta nie będzie walczyć o medale, tylko o przetrwanie: stypendia, środki na przygotowania, kwalifikacje do koreańskich igrzysk.
- Ta sztafeta to nasz wielki cel, cały czas mamy to w podświadomości. Kiedy zapewniona jest ta podstawa, to człowiek ma czystą głowę i chce się później trenować. Nie ukrywam, że mając rodzinę i ponad 30 lat, nie myśli się o tym, żeby to robić charytatywnie. To jest moja główna praca. Trzeba utrzymać siebie i rodzinę – szczerze wyznała Kubińska. - Chwała Justynie [ona przygotowuje się innym trybem i z innej puli środków – red.], że chce z nami startować i nam pomóc w tym kluczowym dla nas biegu. Ja mam nadzieję, że pobiegnę lepiej niż w sobotę. Przede mną start na 10 km „klasykiem”, więc może forma pójdzie jeszcze w górę. Na pewno jednak te kilka miesięcy przygotowań, które są za mną, to jest trochę mało.
Między wierszami można było wyczytać, że od wyniku uzależnia swoją przyszłość. - Najpierw dotrwajmy do sztafety, a potem będziemy mówić, co dalej. To klucz do sukcesu i bycia w tym sporcie – odpowiedziała pytana o przyszłoroczne igrzyska.
W jej przypadku treningi i starty niełatwo również pogodzić z wychowywaniem syna.
- Tym bardziej że ja nie mam takiej możliwości podróżowania z nim i bycia z nim cały czas. To na pewno jest dla mnie wielkim minusem – przyznała.
W czwartkowej sztafecie pobiegną Kubińska, Galewicz, Kowalczyk i Marcisz. Żadnej rezerwy w Lahti nie mamy. Dwie ostatnie w niedzielę wystartują w sprincie drużynowym.
Bieg łączony wygrała inna młoda mama – Marit Bjoergen. Norweżka, która stoczyła pasjonującą walkę o złoto z Finką Kristą Parmakoski, zdobyła swój 15. złoty medal MŚ w karierze. Jako trzecia metę minęła Szwedka Chartlotte Kalla.
Follow https://twitter.com/sportmalopolska