O ile można się było spodziewać uznania przez Moskwę niepodległości byłych prowincji Gruzji, o tyle towarzyszące temu okoliczności i zachowanie Kremla stanowią otwarte wyzwanie wobec Zachodu. Rosjanom marzy się powrót do dwubiegunowego świata z czasów Związku Sowieckiego.
To mrzonka, bo dzisiejszej Rosji brak danych do odgrywania roli globalnej potęgi. Z drugiej strony trudno udawać, że trwa układ z końca XX w., skoro Moskwa odmawia podporządkowania się jego regułom.
Jeśli chcemy zachować dotychczasową równowagę w świecie, Zachód musi teraz przywołać Rosjan
do szeregu. Wydaje się logiczne, że jeśli Rosja odrzuca istniejący porządek, powinna znaleźć się poza jego nawiasem. Moskwa szybko otrzeźwieje pozbawiona inwestycji, przywilejów i poważania, o które tak zabiega.
Pytanie, czy Zachód w swoim interesie potrafi się zdobyć na poświęcenie doraźnych interesików z Kremlem (w rodzaju gazowej rury czy frontu antyirańskiego) oraz złudnej pokusy spokoju za cenę zaspokojenia rosyjskich zapędów. Jak widać, pobłażanie Moskwie mści się.