FLESZ - Przez pandemię rośnie liczba samobójstw

Odsłonięcie tablicy na dworcu to jeden z elementów tegorocznego wspominania w Bieczu jego dawnych mieszkańców. W 1939 roku w Bieczu mieszkało 850 Żydów, którzy stanowili 21 procent jego mieszkańców. W tej chwili żyją jeszcze trzy osoby narodowości żydowskiej, które urodziły się w Bieczu. Zanim hitlerowcy przystąpili do całkowitej eksterminacji żydowskich mieszkańców Biecza, spędzili ich z okolicznych wiosek do miasta, przeludniając domy znajdujące się na terenie getta.
- W czasie jego likwidacji naziści oraz ich służby pomocnicze rozstrzeliwali Żydów w ich domach, nie zważając na ich wiek czy płeć - opowiadał w czasie uroczystości Krzysztof Przybyłowicz, przewodnik z Biecza. - Niewielkiej grupie udało się schronić w piwnicach i później zbiec z miasta. Obliczono, że w obławie straciło życie około 180 osób - dodał.
Ci, którzy ocaleli dostali przymus stawienia się przy studni w centralnej części Rynku, w tym miejscu jest obecnie fontanna. Niemcy sprawdzili ich tożsamość, a następnie spalono ich dokumenty, czyli kenkarty.
- Potem przeprowadzono wszystkich do baraków, które stały w miejscu, gdzie teraz jest internat liceum - opowiadał dalej Przybyłowicz. - Po trzech dniach pobytu w barakach przepędzono wszystkich na dworzec i załadowano do pociągu - dodał.
Od kilku lat na bieckim rynku w miejscu, gdzie 14 sierpnia 1942 roku rozpoczął się ostatni etap likwidacji getta, organizowana jest ekspozycja, która przypomina bieczanom o tych tragicznych wydarzeniach. Podobnie jest i w tym roku. W bieckiej bibliotece można też zobaczyć stałą wystawę, nosi ona tą samą prostą nazwę, co ta koło fontanny - Żydzi Biecza.
W uroczystości na dworcu wzięli też udział harcerze, stali na warcie, złożyli wieniec i zapalili znicze. Ostatnim punktem było oprowadzanie wszystkich po cmentarzu żydowskim. Oprowadzał oczywiście Krzysztof Przybyłowicz. On również dwa dni temu poprowadził zainteresowanych na spacer szlakiem pamięci Żydów Biecza.
- Oprowadzam po Bieczu ścieżeczkami Żydów już od bardzo wielu lat - wspomina Przybyłowicz. - Nigdy w czasie tych spacerów nie spotkała mnie żadna przykrość, nie padło żadne złe słowo, przeciwnie, zawsze słyszę, jak ważne i cenne jest to, co robię - dodał.
Cmentarz Żydowski w Bieczu to również miejsce symboliczne. Próżno szukać na nim miejsc, w których zlokalizowane były przedwojenne groby. Jest tylko pomnik zbudowany z macew i kilka mogił tych, którzy zginęli w czasie wojny. Krzysztof Przybyłowicz przypomniał smutną historię pomnika z cmentarza. Gdy po wojnie do Biecza wrócili ocaleli z zagłady Żydzi, stwierdzili, że jedna z ulic wybrukowana jest macewami, czyli nagrobnymi tablicami. Zwrócili się więc do ówczesnych władz miasta, by przekazały im tablice, tak by mogli umieścić je na cmentarzu. Rajcowie zażądali jednak, by Żydzi w miejsce każdej z tablicy wstawili inną. To było poza finansowymi możliwościami Żydów. Gdy po kilku latach w końcu udało się odzyskać zrabowane przez Niemców tablice, nikt nie pamiętał gdzie były groby, więc zbudowano z nich pomnik.
- Te niezwykle tragiczne dzieje pokazują, jak łatwo można zniszczyć każde istnienie ludzkie, opierając się o ideologie i uprzedzenia - mówił Mirosław Wędrychowicz, burmistrz Biecza w czasie uroczystości na dworcu. - Powinniśmy robić wszystko, by takie sytuacje nie miały prawa wydarzyć się w przyszłości. Dziękujemy przy tej okazji Krzysztofowi Przybyłowiczowi za nieustanne działania mające na celu przywracanie pamięci o Żydach mieszkających w Bieczu, za przekazywanie wiedzy i prawdy o tamtych wydarzeniach, które stanowią część ważnej historii naszego miasta - dodał.
- Magurskie schronisko zamknięte. Bez szans na uruchomienie
- Zdynia. Trwa drugi dzień spotkania na Watrze
- Klimkówka. Zagospodarowane brzegi oficjalnie otwarte
- Wapienne. Muzyczne i taneczne show
- Moszczenica. Kilkudziesięciu strażaków walczyło z nocnym pożarem drewnianego budynku
- Kierowca z Krakowa miał sądowy zakaz prowadzenia pojazdów. Spowodował wypadek