Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na przejściu dla pieszych wpadł pod koła autobusu

Halina Gajda
32-latek otarł się o śmierć. Dramatyczne sceny rozegrały się przy ul. Bieckiej.

To prawdziwy cud, że wciągnięty pod koła autobusu 32-latek z Gorlic żyje. Doznał krwotoku, jest połamany, mocno pokiereszowany. Od poniedziałkowego wieczoru przebywa w Centrum Urazowym Medycyny Ratunkowej i Katastrof w Krakowie. Trafił tam śmigłowcem Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Jego stan określany jest jako ciężki.

Wszystko rozegrało się na wysokości Totolotka przy ulicy Bieckiej, w poniedziałek około godz. 18. Świadkowie twierdzą, że mężczyzna nie rozglądając się wokół, wszedł na przejście. Podobno rozmawiał przy tym przez telefon. Pech chciał, że nadjeżdżał właśnie autobus. Kierowca próbował go ominąć, odbił w lewo, ścinając słupek na wysepce, ale na wszystko było już za późno - pieszy znalazł się pod kołami. Strażacy, którzy przyjechali na miejsce, musieli użyć specjalnych poduszek pneumatycznych, które podniosły autobus na tyle, by mogli wyciągnąć poszkodowanego. - Cała akcja trwała ponad dwie godziny - relacjonuje Dariusz Surmacz, oficer prasowy komendy PSP w Gorlicach.

Policja sprawdza teraz okoliczności wypadku, autobus został zabezpieczony do specjalistycznych badań. Od razu podniosły się głosy, że na wspomnianym przejściu jest ciemno, bo rosną tam drzewa, że pasy trzeba lepiej oznakować. Policja uwag nie podziela - to przejście jak każde inne: trzeba być uważnym, bo w sąsiedztwie jest ruchliwe skrzyżowanie, droga wyjazdowa z dużego osiedla.

Było po godz. 18, gdy ulica Biecka zamieniła się w poligon ratowniczy. Po tym, jak autobus potrącił przechodzącego przez jezdnię mężczyznę i wciągnął go pod podwozie, na miejscu pojawiło się kilka jednostek straży pożarnej, policja, pogotowie ratunkowe.

Helikopterem po ratunek do Krakowa

Z relacji świadków zdarzenia wynika, że kierowca autobusu, gdy zobaczył pieszego, chcąc ratować sytuację odbił gwałtownie w lewo, ale zanim maszyna wykonała skręt, zdążyła zaczepić o przechodnia. Wciągnęła go pod podwozie. - Strażacy musieli podnieść autobus na specjalnych poduszkach pneumatycznych, by potrąconego wydostać - mówi nam Dariusz Surmacz, oficer prasowy Państwowej Straży Pożarnej w Gorlicach.

Gdy dotarli do poszkodowanego, ten oddychał samodzielnie, ale miał krwotok z ust i wiele widocznych ran. Ratownicy medyczni niemal natychmiast go intubowali. Sądząc po plamach na jezdni, musiał stracić sporo krwi.

Ofiara to 32-letni mężczyzna, mieszkaniec miasta. Doznał wielonarządowych, bardzo poważnych urazów ciała oraz licznych złamań. W ciężkim stanie został natychmiast odwieziony do gorlickiego szpitala.

Wiemy też, że wieczorem poszkodowany został przetransportowany helikopterem do Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie. - Trafił do Centrum Urazowego Medycyny Ratunkowej i Katastrof - powiedziała nam Maria Boruch-Łoś, odziałowa Szpitalnego Oddziału Ratunkowego.

Po zmroku w tym miejscu niewiele widać

Wielu z tych, którzy przypatrywali się wypadkowi, mówiło, że drzewa po obu stronach zaciemniają przejście, a kierowcy nic nie widzą. Światło latarni ginie pomiędzy konarami. Od razu sugerowali rozwiązania: wyciąć drzewa albo przynajmniej korony poprzycinać, bo jak ktoś stanie przy wyjściu z Totolotka, to nie wiadomo, czy tak sobie tylko stoi, czy chce przejść.

Nie dalej jak rok temu, w tym samym miejscu potrącona została starsza kobieta. Schemat był podobny - piesza pokonała jedno przejście, nie zdążyła jednak na drugim. Z obrażeniami ciała trafiła do szpitala.

- Najgorzej jest po zmierzchu. Już nieraz zdarzyło mi się, że hamowałam z piskiem opon, bo ktoś idący z osiedla Konopnickiej nie poszedł na przejście, tylko na przełaj przez ulicę. Wychodzą wtedy na jezdnię znikąd - tłumaczy Anna Oleszkowicz, gorliczanka z ul. Bieckiej. - Rzeczywiście jest tam ciemno. Być może obcięcie drzew poprawiłoby sytuację - dodaje.

Zmiany niepotrzebne, bo wypadków za mało?

Pomysły zmian w organizacji ruchu, budowę przejść dla pieszych opiniuje również policja. Jeśli nawet nie ma decydującego głosu, to na pewno jej zdanie jest brane pod uwagę. W przypadku Bieckiej policja zastrzeżeń nie ma.

Nie było tam aż tylu niebezpiecznych zdarzeń, by zajmować się analizą ewentualnych zmian w organizacji ruchu. Przejście ma wysepkę, więc tak naprawdę to dwa odrębne przejścia - mówi Grzegorz Szczepanek, oficer prasowy KPP w Gorlicach. - Na jednym i drugim trzeba tak samo uważać - stwierdza.

Jacek Kurzawa, przedsiębiorca, przy Bieckiej pracuje od ponad 20 lat. Uważa, że przejście nie jest niebezpieczne. - Może wieczorami rzeczywiście nie jest najlepiej, ale nie popadajmy w przesadę. Jestem i pieszym, i kierowcą. Już słyszałem, że trzeba tam zrobić światła - opowiada. - To byłaby katastrofa, bo miasto zakorkowałoby się na cały dzień - mówi z przekonaniem. Od razu dodaje, że są w mieście inne, gorsze przejścia dla pieszych.

Gazeta Gorlicka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska