Ciało wyłowiono szukając innych zwłok, 28-latka, który wpadł do Skawy przy zaporze w Świnnej Porębie. Jego odnalezino na wysokości Woźnik. Mężczyznę o nieustalonej tożsamości strażacy znaleźli w Wiśle w Łączanach.
Prokuratura w Wadowicach prowadzi dwa śledztwa, które mają wyjaśnić zagadki śmierci obu mężczyzn. - To dotyczące zwłok z Wisły, to jedno z trudniejszych śledztw, z jakimi mieliśmy do czynienia. Do tej pory takiego przypadku u nas nie było, ale będziemy pracować na tą sprawą tak długo, jak to będzie możliwe, a więc do wyczerpania możliwości zbierania źródeł dowodowych - obiecuje Jerzy Utrata, prokurator z Wadowic. - Nie wiemy, kim jest ten człowiek. Nie udało się też połączyć go z żadną ze spraw prowadzonych przez naszą lub inne prokuratury. Osoby takiej nie było też w policyjnej bazie zaginionych. To oznacza, że nikt nie zgłaszał zaginięcia. Jedną z hipotez może być to, że zmarły był osobą samotną lub bezdomną, nie pochodzącą z tej części Polski - dodaje.
Z oględzin ciała wykonanych przez lekarza wynika, że był to młody, dwudziestokilkuletni mężczyzna. Prawdopodobnie zmarł ok. tydzień przed znalezieniem zwłok.
- Nie wiemy też tego, czy znalazł się w wodzie już po zgonie i co było przyczyną śmierci, czy miał obrażenia i czy powstały jeszcze zanim nastąpił zgon. To wykaże sekcja zwłok - wyjaśnia prokurator.
Równie dużo znaków zapytania jest w sprawie śmierci geodety. Na razie nagrania z monitoringu nic nam nie dały. Nie udało się znaleźć bezpośrednich świadków tego zdarzenia. Prokuratura sprawdza wersję o nieszczęśliwym wypadku oraz ustala, czy w tym przypadku pracodawca nie naruszył przepisów BHP.