W ubiegłym tygodniu posłowie przyjęli ustawę mającą pomóc osobom zadłużonym we franku szwajcarskim. Przewalutowanie ma objąć większą grupę frankowiczów, niż zakładano, a ponad to 90 procent kosztów operacji poniosą banki. Żadne tam dzielenie po połowie między bankiem a kredytobiorcą.
Tym samym politycy nagrodzili pazerność i bezmyślność tych, którzy wzięli wyższe kredyty (choć nie było ich na nie stać), by kupić większe mieszkania, niż potrzebowali. Tych, co zadłużyli się na 120 proc. wartości nieruchomości, którzy śmiali się z głupoty innych, wybierających kredyt w złotych. W gospodarce też nie jest z tego powodu spokojnie. Eksperci szacują, że przewalutowanie kredytów będzie kosztowało 19 mld złotych. Pierwszym objawem tego prezentu od polityków był spadek notowań giełdowych banków, niektórych nawet o 19 proc. Ale to tylko czkawka.
Ekonomiści straszą, że ustawa może doprowadzić do destabilizacji sektora bankowego, któremu zabraknie pieniędzy na kredyty dla przedsiębiorstw, że spadnie PKB, wzrośnie bezrobocie.
Ten scenariusz jest realny, choć mało prawdopodobny. Banki mają bowiem możliwości, by zrekompensować sobie straty związane z przewalutowaniem kredytów. Dla nas - klientów - będzie niemiłym zaskoczeniem, gdy dostaniemy pismo z banku z informacją o wprowadzeniu opłaty za prowadzenie konta, które dotychczas było bezpłatne, co uważaliśmy, że nam się należy jak psu buda. Banki mogą zacząć pobierać lub podwyższyć opłaty za przelewy internetowe. Co stoi na przeszkodzie, by wprowadzić także stałą opłatę za bankowość internetową? A wtedy zapłacimy nawet za sprawdzenie salda. Złotówkę albo dwie miesięcznie, ale zabulimy. Zmiana banku nic nie da, bo wszystkie zastosują tą sztuczkę.
Cieszymy się, że mamy darmowe karty płatnicze, wystarczy, że w miesiącu dokonamy odpowiednią liczbę transakcji, ale to też się może skończyć. Złotówka miesięcznie za posiadanie karty debetowej czy kredytowej to niby nie dużo, ale, jak mawiają nie tylko w reklamie, złotówka do złotówki i portfel pusty. Można też wprowadzić opłaty za wypłacanie pieniędzy z bankomatów. Dziś jest to operacja darmowa, ale przecież nikt nam nie obiecał, że na zawsze.
Kolejna możliwość odwirowania start to podniesienie prowizji i marży od kredytów hipotecznych i konsumpcyjnych.
Za prezenty trzeba płacić. Dlatego zawsze najbardziej należy się obawiać polityków je rozdających. Bo z resztą sami sobie poradzimy.
