Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nasz dorożkarz w Nowym Jorku

Aneta Radziejowska
Jan Michnej - ostatni dorożkarz z Polski w Nowym Jorku.
Jan Michnej - ostatni dorożkarz z Polski w Nowym Jorku. fot. Aneta Radziejowska
Korespondentka "Krakowskiej" odnalazła ostatniego polskiego dorożkarza w Central Parku.

Postój dorożek przy nowojorskim Central Parku może zadziwić widokiem dorożkarzy w cylindrach, w kowbojskich kapeluszach, w strojach z dawnych czasów...

- To mała firma - wyjaśnia Jan Michnej. - Zaledwie 200 osób i 68 dorożek, wszyscy się znamy od lat. Kiedyś było nas trzech z Polski, ale jeden się rozchorował, jeden wyjechał do kraju na emeryturę i teraz tylko ja zostałem - tłumaczy. On jedyny jest z Polski i jedyny, co nawet odnotowała nowojorska prasa, rozdaje swoim klientom złote podkowy. - Sam je szykuję - zdradza - i dzieciom daję, nowożeńcom daję i jak mi się ktoś spodoba, to na szczęście daję, a jak nie, to nie.

Konik człapie
Konik sobie człapie, dorożka kołysze, Nowy Jork przesuwa się jak na filmie w zwolnionym tempie, a pan Janek wspomina:
- Przyjechałam do Ameryki w 1981 roku z 10 dolarami w kieszeni, a nawet nie to, bo 4 wydałem na obiad w Warszawie, takie to były czasy. Ale 2 dolary zarobiłem od razu na lotnisku - dostałem napiwek za pomoc przy wynoszeniu walizek. Przez pierwsze miesiące kręciłem się to tu, to tam, aż pewnego dnia przyjechałem pozwiedzać Manhattan, zobaczyłem dorożki pod Central Parkiem i już wiedziałem, że to dla mnie. "I po to ty szkoły kończyłeś, synku, żeby znów przy koniach robić?"- martwiła się moja nieżyjąca już mama, ale nic mnie nie mogło powstrzymać.

Zakasał rękawy, brał każdą nadarzającą się robotę i trzy lata później był nowojorskim dorożkarzem. - I jestem nim do dziś, całe 31 lat - mówi niespiesznie.

Tych trzech lat potrzebował na zarobienie pieniędzy na zakup konia i karety - jak nazywają swoje pojazdy nowojorscy dorożkarze. A także na zdanie ustnego i pisemnego egzaminu m.in. z anatomii konia i technik zakładania uprzęży oraz zasad ruchu drogowego. Ale przede wszystkim na wykupienie licencji.

- Kiedyś trzeba było mieć 65 tys. dolarów na licencję, wszystkie opłaty. Teraz jest to 500 tys. i wiem, że kilku dorożkarzy chce swoje licencje i dorożki sprzedać, ale dopóki się sytuacja nie wyjaśni, to chętnych na kupno nie ma - mówi Jan.

Dorożki znikną?
Nowojorskie dorożki - i to jest ta niewyjaśniona sytuacja, o której wspomina Jan - mają zostać zlikwidowane, w każdym razie tak deklarował burmistrz de Blasio już w trakcie wyborów.

Burmistrza popierają organizacje obrony praw zwierząt, a do ich akcji przyłączają się gwiazdy, np. Alec Baldwin i Miley Cyrus, piosenkarka Pink. Twierdzą, że wdychanie spalin i manewrowanie między samochodami to dla koni udręka.

Dorożkarzy broni natomiast np. Liam Nesson, mieszkający od wielu lat w Nowym Jorku aktor brytyjskiego pochodzenia, dobrze znany w Polsce choćby z "Listy Schindlera". Zwraca on uwagę, że dorożki były tu już nawet przed inauguracją prezydenta Lincolna, a dorożkarze o swoje zwierzęta dbają nadzwyczajnie dobrze i koniom nie brakuje niczego.

Gwiazdy obiecują, że każdego zwolnionego konia adoptują, burmistrz obiecuje, że żaden dorożkarz pracy nie straci, bo będą propozycje licencji na taksówki lub inne, a dorożki chce wymienić na samochody elektryczne.

Pan Jan mówi, że tak naprawdę pierwsze pomysły na likwidację pojawiły się co najmniej 20 lat temu, tyle że powody były inne: zapachy, wypadki, szarżowanie powozami. W efekcie ograniczono trasy kursów. Kiedyś można było jeździć po całym mieście, obecnie jedynie wyznaczonymi trasami w Central Parku. - Ja tak czy inaczej będę trwał na mojej dorożce jak na Titanicu - śmieje się pan Jan.- Nie chcę jeździć taksówką, wolę pracować ze zwierzętami niż z ludźmi - dodaje.

- Koń jest inteligentny, ale rozumu za dużo nie ma, to dlatego można go szybko nauczyć słuchania komend, ale sam nic nie wykombinuje, ma tylko jedno w głowie: galopować do przodu - mówi Jan Michnej. - Kiedy koń trafia do Nowego Jorku czuje się tak samo jak my, Polacy, którzy kiedyś tu przyjeżdżaliśmy: widzi wieżowce, hałas, ruch, wszystko inne, wielgachne i nieznane. Szok. Trzeba takiego konia przystosować, ustabilizować i wytrenować. Teraz już tego nie robię, za mało mam cierpliwości, ale kiedyś często trenowałem koniki. Trzeba im dać czas na przywyknięcie do hałasu oraz wyczuć, czego się boją, a boją się różnych rzeczy; zebr na pasach dla pieszych, kratek odpływowych, kolorowych samochodów.

Koń przystosowany do miasta zaczyna traktować wszystko dookoła jak swoje własne środowisko - zdanie pana Jana zdają się potwierdzać badania Joe Bertona z Western University, który włączył się niedawno do coraz burzliwszej dyskusji i twierdzi, że "ludzie są bardziej zestresowani niż nowojorskie konie". Efekty stresu wykrył nie u aktualnie pracujących rumaków, ale u tych, które są w trakcie wypoczynku w obcym dla nich środowisku. Każdy dorożkarski koń nowojorski musi bowiem odbyć 5-tygodniowy urlop na farmie w Pensylwanii. To wymóg miasta.

Berton na swoje badania dostał dofinansowanie z przedsiębiorstwa, więc wyniki, które uzyskał, nie są dla obrońców zwierząt wiarygodne.

- Ale i tak najgorsi nie są oni, lecz jedno ze stowarzyszeń, któremu nie o konie chodzi, tylko o zburzenie stajni i postawienie na ich miejscu apartamentowca - podsumowuje pan Janek.

Wiozłem McCartneya i Travoltę
- Różnych woziłem, no jasne, to przecież Nowy Jork. Miałem w dorożce i Travoltę i Pavarottiego, Schwarzeneggera i De Vito - wspomina. Ale prawdziwego wstrząsu doznał, gdy do jego dorożki wsiadł Paul McCartney.

- No bo ja wychowany na piosenkach Beatlesów, zakochany w ich muzyce... no, na chwilę zaniemówiłem z wrażenia. A potem przedstawiam się, że jestem z Polski, że zawsze marzyłem by na ich koncert pojechać, ale wiadomo, paszportów nie było i proszę bardzo, ja nie mogłem do niego, a on znalazł mnie... McCartney na to: "cześć". Ale zaraz się zaśmiał, że zna tylko to jedno słowo po polsku, więc musimy sobie pogadać po angielsku.

Polskich turystów pan Jan rzadko woził, może trzy-cztery razy przez cały ten czas, pomimo, że polską flagę ma wywieszoną na dorożce.

Dorożkarze pochodzący z innych krajów robią tak samo.

- Do nich rodacy częściej podchodzą, przywitać się, słówko zamienić, ale my jesteśmy narodem nieśmiałym. Słyszę polski język, wiem, że flagę widzą, czasem ktoś machnie z daleka ręką i tyle. Polski turysta rzadko ma w planie przejażdżkę dorożką, bo po pierwsze zwykle dba o budżet, a po drugie zna konie, zazwyczaj miał z nimi kontakt w gospodarstwie rodziców lub dziadków, więc to nie jest duża frajda. A w dorożce, wiadomo, najważniejszy jest koń, nie dorożkarz, żeby nie wiem, jak ubrany - śmieje się Jan.

Central Park to nowojorski park będący oazą zieleni. Położony w centrum Manhattanu zajmuje 341 ha. Budowa parku trwała 15 lat, pracowało przy niej 20 tys. robotników. Wyzwaniem było przekształcenie bagien w teren nadający się do użytku. Wymagało to zasadzenia kilkuset tysięcy drzew i krzewów oraz nawiezienia 3 mln metrów sześciennych ziemi. Park jest utworzony w stylu angielskim. Posiada wiele rozległych łąk, kilkanaście wzgórz oraz ścieżki dla pieszych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska