WIDEO: Barometr Bartusia
- Wyłączenie wielkiego pieca będzie miało dla miasta bezpośrednie skutki finansowe. To kilkanaście milionów złotych straty z tytułu mniejszego wpływu głównie z podatków PIT i CIT - tłumaczy wiceprezydent Krakowa Bogusław Kośmider. Jak dodaje, straty dla miasta mogą wynieść między 10, a 40 mln zł.
Wszystko zależy od tego, ile osób straci pracę po wyłączeniu pieca i ile z nich płaci podatki w Krakowie. Wpływy z podatku CIT, jakie płaci Arcelor Mittal, właściciel huty, już w przyszłym roku będą mniejsze o 5-10 mln zł (z tej kwoty jednak tylko 5 proc. wpływa do samorządu).
Program pomocy
Miasto zamierza też pomóc zwalnianym pracownikom, zarówno części surowcowej, jak i pracujących dla spółek kooperujących z hutą. - Proponujemy pracodawcom podpisanie porozumienia, w którym my pomożemy znaleźć pracownikom nowe miejsca pracy, przeszkolić ich, aby trauma związana ze zwolnieniami była jak najmniejsza. Potrzebujemy jednak do tego otwartości Arcelor Mittal - tłumaczy Kośmider. W ramach pomocy miasto chce stworzyć punkty informacyjne na terenie huty, gdzie pracownicy będą mogli uzyskać niezbędną pomoc.
Kolejnym krokiem według władz miasta powinny być działania długofalowe, w tym zagospodarowanie poprzemysłowych terenów kombinatu. - To jednak bez udziału Skarbu Państwa nie będzie możliwe - mówi Kośmider.
Na razie nikt nie wie, ilu pracowników może stracić prace w związku z wyłączeniem wielkiego pieca. Sylwia Winiarek, rzeczniczka Arcelor Mittal, zaznaczyła, że zwolnienia nie są planowane. - W hucie pracuje 3500 osób, z czego 800 to osoby związane z pracą pieca. 400 z nich zostanie w Krakowie, a reszta dostała propozycje w pracy w naszej hucie Dąbrowie Górniczej. Nie planujemy zwolnień w związku z czasowym wygaszeniem wielkiego pieca - mówiła w środę na sesji rady miasta.
Kraków. Związkowcy z ArcelorMittal nie chcą wygaszenia wielk...
Pracownikom huty zaproponowano cztery warianty: przeniesienie do huty w Dąbrowie Górniczej, przeniesienie do innych wydziałów w Krakowie, tzw. postojowe (pracownicy dostają niższą pensję, ale nie pracują) oraz zwolnienie.
- W gorszej sytuacji są pracownicy firm kooperujących z krakowską hutą. Oni takich propozycji nie mają. Dlatego oczekujemy od nich i ich pracodawców informacji, co możemy dla nich zrobić. Jesteśmy przygotowani na szkolenia i częściowego zagospodarowania takich osób - zaznacza Bogusław Kośmider.
Plan strategiczny dla huty? Raczej nie ma
Czy miasto ma strategiczny, długofalowy plan na zagospodarowanie i rewitalizację terenów kombinatu, w sytuacji, gdy huta przestanie działać na dobre? Na chwilę obecną wydaje się, że nie. Bogusław Kośmider przyznał, że w poniedziałek spotkał się z jednym z członków zarządu Arcelor Mittal, który zapewnił go, że wyłączenie wielkiego pieca jest czasowe. To samo mówiła rzeczniczka spółki.
- Planujemy wznowić działania pieca, jak tylko pozwoli na to rynek. Chcemy nadal produkować stal w Krakowie. Odczuwamy niestety spadki koniunktury - mówiła Sylwia Winiarek. Przyznała, że ponowne uruchomienie pieca jest skomplikowane na różnych płaszczyznach. - Sytuacja byłaby jednak o wiele poważniejsza, gdybyśmy nie zrobili remontu pieca w 2016 r. Jego ponowne uruchomienie dzięki temu będzie łatwiejsze, tańsze i mniej czasochłonne - mówiła. Wspomniany remont kosztował ok. 170 mln zł.
Władze Krakowa zwracają uwagę, że stałe wygaszenie pieca i ewentualne zakończenie działalności hutniczej w Krakowie, to decyzja Arcelor Mittal. - Chcielibyśmy być o tym wcześniej informowani, bo to wymaga dużo poważniejszych przygotowań, niż to, co teraz robimy - zaznacza Bogusław Kośmider. Zwrócił uwagę, że zagospodarowanie terenów kombinatu, to przedsięwzięcie o skali rewitalizacji doków londyńskich czy wielkich terenów poprzemysłowych w Eindhoven. - Bez wsparcia państwa tego nie zrobimy - mówi Kośmider.
Takich sygnałów z rządu na razie nie ma. W środę rada miasta przyjęła rezolucję do prezydenta Polski, premiera, rządu, parlamentarzystów i szefa Komisji Europejskiej w sprawie ograniczenia negatywnych skutków wyłączenia wielkiego pieca. Taka rezolucja, to jednak tylko apel, który nie musi być rozpatrzony.
Radni o hucie
Głos ws. sytuacji w hucie zabrali też radni. - Już wcześniej przygotowaliśmy projekt rezolucji do rządu, aby utrzymać pełną moc wielkiego pieca. PiS zarzuciło nam wtedy, że uprawiamy politykę, że próbujemy czarować rzeczywistość. Usłyszeliśmy, że rząd skutecznie działa w tym temacie, że premier trzyma rękę na pulsie. Dzisiaj wiemy, jak wygląda sytuacja nowohuckiego kombinatu. Mieliśmy racę, ale daleko nam do poczucia satysfakcji. Widzimy wielki dramat hutników i ich rodzin - mówił Wojciech Krzysztonek (Koalicja Obywatelska).
Z kolei Łukasz Maślona (Kraków dla Mieszkańców) zwrócił uwagę na środowiskowe problemy z funkcjonowanie huty i jej ewentualną wyprowadzką z Krakowa. - Lepiej już nie będzie, przestańmy mamić pracowników, że im pomożemy. Huta stała się ofiarą przemian ustrojowych, została sprzedana za bezcen. Transakcja rozpoczęła się za rządów lewicy, a skończyła za prawicy. Przyglądali się temu liberałowie z centrum - mówił Maślona.
Jak dodał, huta może wypuszczać rocznie 1300 ton pyłów, a także przyczynia się do zanieczyszczenia gruntów i wód. - Kto poniesie koszty remediacji gruntów, jeśli huta zwinie się na dobre? Nie można tego zrobić z pieniędzy podatników. Kto zanieczyścił teren, ten go musi oczyścić - grzmiał radny.
Na sesji byli obecni także związkowcy z kombinatu. - Będziemy walczyć do końca. Nikt nie pozwoli zamknąć huty. Dzisiaj pracownicy pracują w bardzo dużym stresie. Mamy żal do Arcelor Mittal, bo informacja o czasowym wygaszeniu pieca powinna pojawić się o wiele wcześniej - mówił Józef Kawula.
Decyzja o wygaszeniu pieca
Rano we wtorek 12 listopada 2019 o czasowym wygaszeniu wielkiego pieca i wstrzymaniu pracy stalowni poinformował kierownictwo krakowskiej huty Geert Verbeeck, prezes zarządu i dyrektor generalny ArcelorMittal Poland. Przed południem ogłosił to oficjalnie. Powodem ma być sytuacja na światowym rynku stali.
Połowa hutników pracujących przy wielkim piecu i w stalowni w Krakowie nadal będzie mieć pracę na miejscu, druga połowa dostanie propozycję pracy w Dąbrowie Górniczej. Ci, którzy się na to nie zgodzą, będą płacone mieć tzw. postojowe – najpierw 80 proc. wynagrodzenia, ale już po 40 dniach – 60 proc.
