https://gazetakrakowska.pl
reklama
18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

MKTG SR - pasek na kartach artykułów

"Nie ma tego złego", czyli gorzkie eksperymenty z seksem

Łukasz Ziomek
Seks w filmie Muncha-Falsa prowadzi nie tylko autodestrukcji. Przynosi też ukojenie
Seks w filmie Muncha-Falsa prowadzi nie tylko autodestrukcji. Przynosi też ukojenie FOT. materiały dystrybutora
Niepoprawna komedia o samotności i seksie - przeczytałem na plakacie reklamującym debiut filmowy Duńczyka Mikkela Munch-Falsa. Fakt, że przez ponad godzinę film nie ma z komedią absolutnie nic wspólnego, wydał mi się niczym więcej, niż kolejnym, jednym z wielu przecież, typowych reklamowych oszustw, którymi co poniektórzy polscy dystrybutorzy z uporem maniaka raczą nas od czasu do czasu - licząc na frekwencyjny sukces. Za to nie licząc się zupełnie z widzem, którego wprowadzają w błąd.

Zobacz "Nie ma tego złego" [TRAILER]

Tymczasem oglądając "Nie ma tego złego" byłem przekonany, że oglądam jeden z najokrutniejszych, najbardziej bezkompromisowych i najodważniejszych filmów ostatnich lat. Wzajemne uwikłanie erotyki i dojmującego poczucia samotności, krzywdy, cierpienia przybierało tu formy ekstremalne - podobne choćby do tych z "Pianistki" Hanekego czy filmów Todda Solondza.

Temat samotność i seks rozpisany został tutaj na czwórkę bohaterów, których losy dość (nie)oczekiwanie - jak to zresztą w tego rodzaju fabułach bywa - splatają się ze sobą. Anders kompulsywnie masturbuje się w miejscach publicznych. Jego syn Jonas jest męską prostytutką. Ingeborg, po tym jak została zwolniona z pracy i straciła męża, próbuje przeciwdziałać ogarniającej ją coraz bardziej samotności - na przykład idąc do łóżka z młodszym o dobre 40 lat Jonasem. Jej córka Anna, nie mogąc dojść do siebie po amputacji piersi, próbuje w brutalnym porno odnaleźć drogę do samoakceptacji i na nowo odkryć fizyczną miłość. Brzmi to absurdalnie i tragicznie i takie właśnie jest.

Reżyser eksploruje wykluczone rejony seksualnego doświadczenia; sięga do tabu, dewiacji, patologii i pokazuje je z jednej strony jako drogę do autodestrukcji, z drugiej zaś jako - może i ułomne i rozpaczliwe w swej ostateczności, ale jednak - gesty oswajania własnej samotności, lęku i nieszczęścia. Dopóki tak się dzieje, na ekranie oglądamy mocne, bezwzględne i odważne, a jednocześnie poruszające kino. Nie wiedzieć jednak czemu im bliżej finału, tym wyraźniej nad dziełem Mikkela Munch-Falsa zaczyna unosić się - zapowiadane na plakacie - widmo komedii, z którym nie bardzo jednak wiadomo, co począć.

Reżyser próbuje zamknąć cały zbudowany przez siebie świat happy endem i tezą, która brzmi jednak po pierwsze nieszczerze, a po drugie banalnie. Zmiana konwencji rozbraja tykające bomby ludzkich tragedii. Dzieje się to w sposób odgórny, ujawniający autorytarny gest reżysera, który za nią stoi. Gest jednak w moim przekonaniu zdecydowanie chybiony.

Szczęśliwe, choć mało przekonujące, zakończenie sprawia, że cały film daje się po prostu streścić znanym przysłowiem - że przecież nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Niestety spuentowanie tak wielu ciemnych obrazów pociesznym finałem filmowi na dobre nie wyszło.

Euro 2012 w Krakowie: zdjęcia, wideo, informacje! [SERWIS SPECJALNY]

Konkurs "Buty w obiektywie!" Zobacz zgłoszone zdjęcia i oddaj głos!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Wybrane dla Ciebie

Niezwykły artysta, Nikifor i jego mistrzowska sztuka naiwna w Krzeszowicach

Niezwykły artysta, Nikifor i jego mistrzowska sztuka naiwna w Krzeszowicach

Wielka radość w Sandecji. Jest awans do II ligi!

Wielka radość w Sandecji. Jest awans do II ligi!

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska