MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nie samym biznesem żyją

Marek Lubaś-Harny
Wśród licznych dowcipów o góralach, jakie powstały w czasach Polski Ludowej, był i taki: Stary gazda zatrzymuje się przy wieży wiertniczej w Białym Dunajcu i pyta jednego z geologów: "A cegoz to tak sukocie, panocku?".

Geolog odpowiada: "Nie wiecie, gazdo? Badamy, jak głęboko socjalizm zapuścił korzenie na Podhalu". A góral na to: "E, to duzo roboty ni mocie".

Sporo w tym dowcipie prawdy. Górale w swej masie nigdy nie dali się ani uwieść ówczesnej ideologii, ani do końca stłamsić ekonomicznie. Kiedy tylko otwierała się najmniejsza szczelina dla tak zwanej wówczas prywatnej inicjatywy, góral w nią właził. Symbolem takiej niemal heroicznej przedsiębiorczości mogła być choćby starowinka, targająca o świcie bańkę z żętycą niemal pod sam szczyt Giewontu, aby być tam przed pierwszymi turystami.

Najchętniej Podhalanie jeździli za "dutkami" do "Hamaryki", bo to się wtedy, oczywiście, najbardziej opłacało. Ale kto nie mógł za Wielką Wodę, ten próbował na miejscu brać sprawy w swoje ręce, jak się dało. Gutowie Mostowi nie należeli do wyjątków.

Siłacz z głową
Oprócz "prywatnej inicjatywy" możliwości wybicia się, także finansowego, stwarzał także sport.
Pierwszym z Mostowych, który połączył sport z biznesem jeszcze długo przed PRL-em, był Jan Gutt Mostowy, ten sam, co z armii austriackiej "urwał się jak pies z łańcucha" i uciekł do Szwajcarii, a potem do Francji. Choć niewielkiego wzrostu, miał mocne i muskuły, i głowę, więc nie tylko doktorem został i po powrocie do kraju własną klinikę w Stanisławowie pobudował, ale i niejednego siłacza położył na arenie na obie łopatki.

A zaczęło się, kiedy w "hotelu" swego ojca Pawła w Poroninie poznał słynnych siłaczy, braci Cyganiewiczów. Zaimponowali mu siłą, bicepsami i łatwością, z jaką kładli na rękę największych góralskich zabijaków. Kiedy w roku 1906 Zbyszko Cyganiewicz zdobył w Paryżu mistrzostwo świata w zapasach, pokonując Rosjanina Iwana Poddubnego, uważanego za najsilniejszego człowieka świata, w Poroninie na podwórku Jasiek Mostowy postawił drążek gimnastyczny i ćwiczył, ćwiczył…
Przydało się to kilka lat później w Szwajcarii, gdzie zarabiał na studia medyczne, występując jako zapaśnik na cyrkowych arenach. Zasłynął jako "człowiek w czarnej masce", próbując w ten sposób ukryć przed władzami uniwersytetu w Bazylei źródło swych dochodów.

Pytany, jak sobie radzi na macie, napisał w jednym z listów do rodziny: "Tu, w Szwajcarii, nikt mi dłużej jak pół godziny nie wytrzymał".

W biznesie powiodło mu się nieco gorzej. Klinika ginekologiczno-położnicza w Stanisławowie stała się wprawdzie sławna na całe wschodnie kresy, ale w roku 1929 przyszedł wielki kryzys. Pacjentki zubożały, a zaciągnięte kredyty trzeba było spłacać. Mostowy musiał szpital sprzedać, ale swym pacjentkom służył jak umiał najlepiej aż do śmierci z rąk hitlerowców w roku 1941.

Tradycja i nowoczesność
Andrzej Gut Mostowy, biznesmen i poseł, nie był wprawdzie sportowcem, ale za to wzorem swego stryjecznego dziadka Jana poszedł "do skół". Ukończył w Krakowie ówczesną Akademię Ekonomiczną i dziś, w przeciwieństwie do swych bogatszych sąsiadów z Krupówek, Adama Bachledy Curusia czy Andrzeja Stocha, ma biznesowe wykształcenie.

Startując z niższego pułapu, nie łapie się, jak oni, do setki najbogatszych Polaków tygodnika "Wprost", ale za to, jak ustalili dociekliwi dziennikarze, jest trzecim z kolei wśród najbogatszych posłów w całym Sejmie. Na Podhalu wielu kłuje to w oczy, ale z kolei jeden z internautów napisał o pośle: "dobrze, że jest bogaty, bo nie musi kraść".

Nie znaczy to jednak, że niektóre z działań biznesmena z rodu Mostowych nie budzą w Zakopanem dyskusji. Kilka lat temu zaszokował, wystawiając na Krupówkach szklane "akwarium". Oburzonych było wielu. Wybrzydzali, że szklana ściana nijak pasuje do zabudowy ulicy, że Mostowy zeszpecił zabytkowy budynek. Krytyka była tym mocniejsza, że nie chodziło o pierwszą lepszą góralską chałupę, ale o słynną niegdyś Staszeczkówkę.

Jan Gąsienica Staszeczek zbudował swój imponujący jak na tamte czasy góralski pensjonat w roku 1887, a więc kilka lat przed tym, jak Paweł Gut Mostowy otworzył swój "hotel z restauracyą" w Poroninie. Staszeczkówka była też znacznie większa, miała 30 pokoi dla gości, restaurację, bilard, korty tenisowe i zajezdnię powozów. W hotelu bywało wielu znakomitych gości ze świata kultury i polityki, m.in. Kazimierz Przerwa-Tetmajer, Helena Modrzejewska i Witkacy, a odwiedzał ich tu i zabawiał gadkami słynny Sabała. Jednak na początku lat 90. XX wieku budowla, choć wpisana do rejestru zabytków, była w istocie ruiną.
Andrzej Gut Mostowy kupił szlachetną ruderę, rozebrał i praktycznie zbudował od nowa. Ponieważ wszystko odbyło się pod nadzorem konserwatora, nikt jeszcze specjalnie nie protestował i wkrótce stanął na Krupówkach hotel Sabała, w kształcie dawnej Staszeczkówki. Jednak potem biznesmen postanowił go rozbudować i wtedy pojawiło się "akwarium". No i zaczęło się!

- Sam miałem z początku wątpliwości - bronił się wówczas przed zarzutami Andrzej Gut Mostowy. - To konserwator wytłumaczył mi, że takie są aktualne trendy w konserwacji zabytków, aby nie budować imitacji, ale wyraźnie odróżnić stylistycznie nową część od starej.
Dziś hotel Sabała wrósł w pejzaż Krupówek i już mało kogo razi na ulicy, która zawsze była zbieraniną najróżniejszych stylów.

Ufność i syr
Szacunku dla tradycji na pewno nie można Mostowym odmówić. Już od szesnastu lat organizują co roku rodzinne zjazdy, na których jest góralska muzyka, góralskie tańce w góralskich strojach i wspominki do białego rana. Wtedy dopiero widać, jak wielu z rodu zajmowało się i zajmuje rzeczami odległymi od prozaicznej codzienności.

Jak choćby zmarły przed trzema laty Jan Gutt Mostowy z Wrocławia, który życie spędził w wojsku, a na emeryturze napisał gwarą góralską kilkanaście sztuk scenicznych, w tym adaptacje Moliera i Fredry. On też jest autorem monografii rodu "Mostowi, Mostowi". Jak również już nieżyjący Franciszek Marduła, Mostowy po matce, którego do chrztu trzymał Jan Kasprowicz i który do końca życia opowiadał, jak w dzieciństwie łapał w Porońcu pstrągi dla poety na obiad. Sam był znanym lutnikiem, a także sportowcem i działaczem sportowym, przyciągał młodych górali do sportu, żeby temperament wyładowywali w szlachetny sposób.

Nawet ci jednak, co głowy nosili w chmurach, spraw przyziemnych nie zaniedbywali. A patronuje im Józef Gutt Mostowy z "Rybołówki", który, choć miał skończone tylko cztery klasy, na starość zainteresował się filozofią. Zwykł mawiać: "Miyj ufność w Panu Bogu, ale w torbie syr". Dziś sport, od dawna w życiu rodowym obecny, to także interes. Ostatnio także Mostowi, wzorem kilku innych góralskich rodzin, inwestują w biznes narciarski. Ale czy Tatry, Zakopane i całe Podhale wytrzymają coraz mocniejszą presję "dutków"?
- Jestem przeciwnikiem zamykania Tatr dla ludzi - mówi Andrzej Gut Mostowy, nie tylko przecież biznesmen, ale także parlamentarzysta. - Są własnością całego narodu i każdy ma prawo z nich korzystać. Oczywiście, trzeba o nie dbać, ale nie zakazami. Zgadzam się z dyrektorem TPN Pawłem Skawińskim, który powiedział mi: "Andrzej, inwestować trzeba dookoła Tatr. Niech ludzie jeżdżą w Białce, Jurgowie, Witowie.

Andrzej Gut Mostowy wraz z bratem Stanisławem, właścicielem kantoru w Zakopanem, poszli więc za radą fachowca od ochrony Tatr i zbudowali stację Witów-Ski. Wszystkich interesuje, jak dogadali się z innymi góralami, o co, jak wiadomo, nie jest na Podhalu łatwo.

- Mieliśmy to szczęście, że w Witowie działki nie idą w poprzek stoku, tylko wzdłuż - uśmiecha się. - Brata rodzinny pasek biegnie od dołu górki aż do samego szczytu. Wystarczyło więc się dogadać tylko z sąsiadami z lewej i z prawej.

Twarzą rodzinnej stacji Witów-Ski jest kuzynka Jagna Marczułajtis, która prowadzi tu szkołę snowboardu. Córka niegdysiejszej mistrzyni Polski w narciarstwie alpejskim Ludwiki Majerczyk, czwarta na olimpiadzie w Salt Lake City, ostatnio zapowiada powrót na snowboardowe stoki. Jeśli będzie udany, Witów-Ski też zyska na prestiżu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska