Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie wspierajcie pseudohodowli psów

Magda Hejda
Zoja w ramionach nowej opiekunki Agnieszki. Razem z 14-letnim Hakerem, którego prowokuje do zabawy.
Zoja w ramionach nowej opiekunki Agnieszki. Razem z 14-letnim Hakerem, którego prowokuje do zabawy. Fot. Archiwum prywatne
Potwornie zapchlone, zarobaczone maszynki do produkcji szczeniaków. 19 psów i suk na małej powierzchni. Wystarczy, że ktoś przechodzi drogą, a pobudzone psy gryzą się między sobą. O interwencji Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami pisałam w lipcu. Wtedy właściciel psów nie wpuścił na posesję inspektorów KTOZ. Została wezwana policja, przedstawiciele gminy, lekarz weterynarii. Kontrolerzy kazali natychmiast odpchlić psy, poprawić warunki ich przetrzymywania, chore i pogryzione leczyć.

Pozbyli się chorych psów
W sierpniu inspektorzy KTOZ i przedstawiciele gminy Tarnów przeprowadzili jeszcze dwie kontrole. Właściciel odpchlił psy, postawił dwie budy, jednocześnie oświadczył, że nie prowadzi już hodowli, zwierzęta trzyma dla własnych potrzeb. Inspektorzy zaproponowali, że mogą wziąć pod opiekę kilka psów, dopiero wtedy zostali wpuszczeni na posesję. Zabraliśmy bardzo wychudzonego cavaliera, dwa shih tzu i beagle z chorymi oczami. Dopiero po odebraniu zwierząt i obdukcji lekarskiej okazało się, jak bardzo cierpiały.

Kaleka maszynka
Suczki shih tzu mają uszkodzone oczy, jedna tak poważnie, że straciła wzrok. Niestrzyżona sierść wbijała się wielokrotnie w rogówkę. Rogówka jest bardzo unerwiona, takie urazy powodują straszny ból. Lekarz stwierdził rozległe i głębokie uszkodzenie rogówki.
Suczki u hodowcy nie doczekały się żadnej pomocy lekarskiej. Istniały po to, żeby rodzić. Wegetowały w brudnej komórce, miejscem do spania były stare, połamane deski i resztki zanieczyszczonej odchodami słomy. W chwili odbioru ślepa suczka wydawała się podejrzanie gruba, okazało się, że jest szczenna. Miała wyjątkowo duże płody, na szczęście nie musiała rodzić. Ciąża została usunięta, suczka została wysterylizowana.

Nowe życie
Już nie jest maszynką do zarabiania pieniędzy. Niewidoma shih tzu trafiła do fantastycznych ludzi. Mieszka w Gliwicach. - Nasz Haker ma 14 lat - mówi Agnieszka. - Ja shih tzu mam od zawsze i potrafię się nimi zajmować, wiem, jak wrażliwe mają oczy i jak je pielęgnować. Ostatnio przygarnęliśmy shih tzu z gliwickiego schroniska. Był pobity, miał połamane żebra, uszkodzoną rogówkę, chore nerki. Żył u nas rok i miesiąc, kiedy nerki przestały pracować, nie było dla niego ratunku. Dla mnie ważne jest to, że po tym, co przeszedł, nie umierał w schronisku. U nas był hołubiony, leczony, bezpieczny.

Od wolontariuszki z Fundacji Skrzydlaty Pies Agnieszka dowiedziała się o psach z tej hodowli. Powiedziała jej, że mają uszkodzone oczy, ale nikt nie wiedział jak bardzo, to było jeszcze przed konsultacją u specjalisty. - Zdecydowałam się od razu, informacja, że suczka nie widzi, niczego nie zmieniła - zapewnia Agnieszka. - Zabraliśmy ją kilka dni po sterylizacji. Ma atopowe zapalenie skóry wywołane długotrwałym, potwornym zapchleniem. Kąpiemy ją w specjalnych roztworach i jest coraz lepiej, skóra przestała łuszczyć się, odrasta lśniąca sierść.

Suczka zaczęła nowe życie, dlatego dostała nowe imię: Zoja. Prowokuje Hakera do zabawy, ale on ją ignoruje, bo ma na grzbiecie te swoje naście lat. Znacznie lepszym kompanem do zabawy okazała się kotka. Zoja śpi z właścicielami w łóżku, opanowała topografię domu i ogrodu, nauczyła się chodzić po schodach. Tyle w niej radości i miłości, okazuje to na każdym kroku. - Cudny pies - chwali Agnieszka. - Szczęście nam się przydarzyło.

Także odebrany stamtąd dwuletni Elmer czeka na operacyjne usunięcie tzw. trzeciej powieki i nowe życie u troskliwych ludzi, tel. 602 188 659.

Chora od urodzenia
Berta to kolejna ofiara pseudobiznesu. Ona też ma chore oczy, to wada wrodzona. Lekarz stwierdził, że przyczyną jest prawdopodobnie tzw. chów wsobny, czyli krzyżowanie osobników bardzo blisko spokrewnionych.

Berta ma wrodzoną zaćmę, jaskrę, widzi szczątkowo. Ma chore uszy. Została już wysterylizowana i też jest w dobrych rękach . - Mam 9-letniego beagla - mówi Natalia. - O tym, co przeszły te zwierzaki, opowiedziała mi koleżanka. Skontaktowałam się z rodzicami i Berta pojechała do nich do Bytomia. Na początku okropnie bała się, dwa dni przesiedziała pod łóżkiem, trzy dni nie załatwiała potrzeb fizjologicznych, ale już jest lepiej, zaczyna bawić się, wychodzi na spacer.

Kilka razy była już kąpana w specjalnym szamponie, bo ma atopowe zapalenie skóry i grzybicę. Dostaje specjalistyczną karmę i powoli zdrowieje.- Mimo że niewiele widzi, radzi sobie całkiem dobrze - cieszy się Natalia. - I tylko żal, że do tej pory miała takie podłe życie - dodaje.

Odgryzione ucho
W czasie trzeciej wizyty KTOZ przejęło kolejne dwa beagle, jednego z wypadniętym gruczołem łzowym, który trzeba operacyjnie usunąć i drugiego karłowatego Hipcia. Żona właściciela hodowli nie chciała pokazać cavaliera o imieniu Nazir.

Wyniosła na podwórko zwierzaka, dopiero gdy inspektorka zagroziła, że nie zabierze psów, których chcieli się pozbyć.
Kobieta trzymała Nazira cały czas na rękach, przytulając do siebie. Inspektorka obejrzała psa dokładnie i wtedy okazało się, co właścicielka próbowała ukryć. Zamiast ucha pies miał śmierdzącą, zaropiałą ranę. Ucho zostało odgryzione. Chociaż trudno w to uwierzyć, ale, według relacji kobiety, psa opatrywał lekarz weterynarii. Amputował resztki ucha i zaszył ranę. Zaszył… razem z sierścią, której nie wygolił. Właścicielka zrzekła się psa.

Kilka dni lekarze walczyli o jego życie, bo wdało się zakażenie, martwica. Rana gniła, pojawiły się problemy neurologiczne. Nazir miał kolejną operację,przeszedł długą kurację antybiotykową. Mieszka w domu tymczasowym. Był tak słaby, że nie mógł podnieść łapy, potrzeby fizjologiczne załatwiał jak suka. - Teraz jest coraz silniejszy, na spacerach lgnie do psów i ludzi - cieszy się Małgorzata, jego tymczasowa opiekunka. - Śpi z nami w łóżku, w nowym domu musi mieć co najmniej taką opiekę jak u mnie - zastrzega.

Nie kupujcie "okazyjnie"!
Kupując "okazyjnie" psy z pseudohodowli, nakręcamy biznes oparty na cierpieniu i produkcji chorych istnień. Bo w tej branży nie obowiązują żadne zasady. Wszak choroby, wady genetyczne, zaburzenia psychiczne to problem nowego właściciela. Można i trzeba po raz kolejny zmienić przepisy, żeby eliminować ten proceder, ale pamiętajmy: to my, potencjalni klienci, decydujemy o istnieniu fabryk szczeniaków i kociąt. Nie będzie nabywców, to interes upadnie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska