Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niezwykła historia z Wiktorówek w Tatrach. Wierzyli, że Matka Boża Jaworzyńska objawiła się im w bryle lodu

Aurelia Lupa
Objawienia Matki Boskiej Jaworzyńskiej w bryle lodu. Była zima 1970 roku. Woda ze źródełka z Wiktorówek w Tatrach zamarzła zostawiona nieopatrznie przez gospodarza na zewnątrz. Temperatury dochodziły do minus 35 stopni. Rankiem góral zobaczył w butelce postać Matki Bożej Jaworzyńskiej. Wszystko działo się w Mochnaczce Wyżnej koło Tylicza.

To historia dotychczas była bardzo mało znana. Dotyczy mieszkańców Bukowiny Tatrzańskiej - Józef Para i Marianny Para z domu Kuruc, którzy zaraz po wojnie postanowili wraz z innymi góralskimi rodzinami spróbować lepszego życia na ziemiach po wysiedlonych w trakcje akcji "Wisła” Łemkach na terenie Beskidu Sądeckiego - w Mochnaczce Wyżnej koło Tylicza.

Gospodarze z Bukowiny Tatrzańskiej w Mochnaczce podkreślali swoje pochodzenie uczestnicząc w uroczystościach religijnych w swoich strojach góralskich. Wybierając nowe życie gazdowie z Podhala nie odcięli się od swoich korzeni. Tak było z Józefem Parą. Często odwiedzał dom rodzinny. A przede wszystkim Matkę Bożą Jaworzyńską na Wiktórowkach. Wcześniej o małą kapliczkę na drzewie pomiędzy kościołem na Wiktorówkach a Rusinową Polaną troszczyła się jego ciotka z Bukowiny. Kiedy zdrowie już jej na to nie pozwalało, przekazała Józefowi swoją misję. Ten pomimo wyjazdu kiedy tylko odwiedzał dom rodzinny, kroki swoje też kierował na Wiktórówki.

- Kiedyś w zimowy dzień ruszył na nartach w góry. Miał sen, w którym Matka Boska mówiła mu, że jest jej bardzo duszno. Długo nie wracał. Wszyscy myśleli, że już nie wróci. Wrócił - wspomina jego córka Maria. - Opowiadał potem z przejęciem, jak pod wpływem snu postanowił pomodlić się przy Matce Bożej. Zima była sroga. Zawierucha. Wszystko śniegiem zsypane. Kiedy dotarł do smreka, gdzie wisiała kapliczka, okazało się, że wiatr zrzucił ją, a śnieg przykrył grubą warstwą - dodała.

Pan Józef pomógł Maryi. Wydostał spod śniegu i zawiesił na swoim miejscu.

Zimą 1970 roku znowu, gdy odwiedzał rodzinny dom na Bukowinie, skierował się do Królowej Tatr. Nabrał wody ze źródełka. Kiedy wrócił do Mochnaczki, butelkę z wodą postawił na oknie. Zapomniał zabrać ją do środka. Rankiem w butelce znalazł postać Matki Bożej Jaworzyńskiej. Jak wspominał, była jakby wyrzeźbiona w lodzie. Widoczne były wszystkie detale, ręce i twarz.

Pan Józef powiadomił miejscowego księdza o tym zdarzeniu. Wykonał też zdjęcia. Był przekonany, że w ten sposób ukazała mu się Matka Boska. Kiedy ludzie z Mochnaczki się o tym dowiedzieli, od razu chcieli zobaczyć „cud”. Figurkę lodową umieszczono w tymczasowej kapliczce. Przetrwała tam do późnej wiosny. Miejscowy duchowny przekazał tę relację do kurii. I na tym urywa się ślad dalszych losów tego zdarzenia.

- Długo nie chciała się roztopić ta Matka Boża. Mrozy wtedy też były nie takie, jak dziś, bo minus 35 - mówi Kacper Noworolnik, prawnuk pana Józefa. - Wierzę, że było to prawdziwe objawienie Matki Bożej. Takie samo jak to w 1861 roku, gdy Matka Boża ukazała się 14-letnj Marysi Murzańskiej na Rusinowej Polanie.

W tym roku minie 150 lat od tego zdarzenia. Wtedy w letni wieczór dziewczynka zajęta czymś w szałasie spostrzegła, że część z jej owiec czy krów gdzieś się zapodziała. Polanę zakryła mgła. Dziewczynka z różańcem w ręku zaczęła biegać i szukać zagubionego stada. „Matko Boża, gdzie moje owieczki?” - wołała. Wtedy na jednym z drzew zobaczyła blask, wielką jasność a w niej „piękną Panią”. Ta obiecała jej, że stadko wkrótce się znajdzie. Tak też się stało. Matka Boża kazała jej opuścić Polanę Rusinowa, bo „grożą jej duchowe niebezpieczeństwa”. Nakazała także upominać ludzi, by nie grzeszyli i by pokutowali za dawne winy.

Marysia wszystko opowiedział Wojciechowi Łukaszczykowi Kulawemu, który przekazał całą historie duchownemu, gdy miał już 80 lat. Wojciech zawiesił na wskazanym przez Marysie drzewie papierowy wizerunkiem Matki Boskiej. Kiedy ten wizerunek uległ zniszczeniu, zastąpił go malowany na szkle. Następnie pojawiła się drewniana płaskorzeźba. Pod koniec XIX wieku Matka Boża w figurce zamieszkała drewnianej kapliczce. Miejsce to szybko zyskało popularność wśród miejscowych pasterzy i pracujących w lesie drwali.

Kapliczka miała burzliwe dzieje. Strawił ją pożar, o czym świadczy osmolona dłoń figury Matki Bożej. Miejscowi gospodarze dbali jednak o to miejsce. Sami zbudowali jej kapliczkę.

Ważna dla historii Wiktorówek jest także postać Marianny zwanej Wnękula, która żyła przed II wojną światową. Kobieta po urodzeniu dziecka nie mogła chodzić. We śnie otrzymała od Matki Bożej polecenie, by odkopać źródełko. Marianna poprosiła swojego męża, by udał się na Wiktorówki i znalazł źródło. Mąż spełnił życzenie żony. Znalazł wodę i pospiesznie dostarczył ją żonie. Po wypiciu jej Marianna odzyskała władze w nogach. Potem była organizatorką licznych pielgrzymek do tego miejsca. Źródło zostało zabezpieczone tak, by nikt nie zanieczyścił wody. Do dziś pielgrzymi nabierają wodę wierząc, że pomaga.

Kult Matki Bożej trwa do dziś. Każdego roku turyści i miejscowi górale przychodzą na Wiktorówki i Rusinową Polanę, by pomodlić się do Matki Bożej Jaworzyńskiej Królowej Tatr.

Wóz hybrydowy, który był testowany w 2016 roku

Tatry. Wóz hybrydowy wróci na szlak do Morskiego Oka na wiosnę?

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska