41-letni Uchechukwu E., rodowity Nigeryjczyk, na stałe przebywający w Polsce od 2010 roku, przez kilka lat prowadził przestępczą działalność, równocześnie flirtując z kilkoma Polkami naraz, nierzadko mężatkami. Wysoki mężczyzna (190 cm), szczupły, z krótką bródką, mógł się im podobać. Obecnie siedzi w zakładzie karnym w Tarnowie, gdzie prawdopodobnie będzie odbywał wyznaczoną przez krakowski sąd karę.
Zaczęło się jednak niewinnie. W 2011 roku Nigeryjczyk w katowickim oddziale biura Almatur przedstawił się fałszywie jako student Uniwersytetu Śląskiego i wyłudził kartę ISIC, uprawniającą młodych ludzi do wielu zniżek.
Potem posługiwał się podrobionymi paszportami i otwierał na nie konta w kolejnych bankach i miastach. W sumie otworzył ich 19 w Krakowie, Katowicach, Chorzowie i Sosnowcu. Po co?
Jak twierdził w śledztwie, jakiś rodak go... o to poprosił na lotnisku w Nigerii i zaoferował po 150 dolarów za każde nowo otwarte konto. Skazany stwierdził, że pieniądze mu się przydadzą i wziął paszporty na różne nazwiska. Nie sądził, że to w Polsce karalne i że dokumenty są podrobione.
To jednak nie koniec, bo w 2014 roku przechowywał podrobiony paszport nieustalonej osoby. Jak twierdzi, chciał jej pomóc. Przechowywał także wiele nigeryjskich podrobionych dokumentów.
Nigeryjczyk wpadł przypadkiem: policja zatrzymała jego krajana, który miał przy sobie podrobiony paszport. Powiedział on wtedy mundurowym, że w mieszkaniu jego kolegi znajduje się ich dużo więcej. Uchechukwu został zatrzymany.
W międzyczasie spotykał się z wieloma kobietami. Jedną poznał na erotycznym portalu randkowym - agentka ubezpieczeniowa chętnie z się nim spotykała. Tak samo jak pewna mężatka z Wieliczki (mówił jej, że jest biznesmenem, zapraszał do hotelu), była też przedszkolanka z Krakowa...
Znajomości miał wiele, była to jednak tylko poboczna działalność Nigeryjczyka. Bo prawdziwy biznes zrobił na wspomnianych bankowych kontach. Śledczy zabezpieczyli na nich niemal 100 tys. złotych. Według wyroku krakowskiego sądu suma ta obcokrajowcowi przepadnie. Ponadto mężczyzna musi jeszcze zapłacić koszty postępowania sądowego.
W wyroku jest też mowa o karze dwóch lat więzienia bez zawieszenia. Jednocześnie, sąd zaliczył mu na poczet kary rok, który spędził on już w areszcie (marzec 2014-marzec 2015 r.). Zostało mu więc jeszcze 12 miesięcy odsiadki.