W okolicy parku Strzeleckiego władze miasta planują tor kajakowy, małą elektrownię wodną, molo widokowe lub kładkę przez rzekę, alejki spacerowe, ścieżki rowerowe, amfiteatr na 2 tysiące osób, obiekty handlowo-gastronomiczne, sezonowe lodowisko, parking i hotel. Wędkarze obawiają się takiego inwestycyjnego rozmachu. Uprzedzają, że pomysł przegrodzenia rzeki spotka się z ostrym sprzeciwem ich organizacji.
- Chodzi o to, aby rzeka była drożna dla ryb, aby życie biologiczne w Dunajcu mogło trwać samoistnie i nie musiało być sztucznie podtrzymywane przez zarybienia - wyjaśnia Michał Cebula z lokalnego oddziału PZW. - Jeśli inwestor odpuści przegrodę, będzie nasza zgoda. Na razie doradzamy możliwe rozwiązania projektantom, którzy już się do nas zgłaszali w tej sprawie.
Wybrnąć z "rybnej pułapki" można, jak twierdzi Cebula, budując przegrodę z głazów nie przez całą szerokość Dunajca, lecz na takim dystansie, żeby odbijała nurt, tworząc naturalny basen.
Starsi sądeczanie, którzy pamiętają pierwszą "Sądecką Wenecję", mają jeszcze inne wątpliwości. Przypominają, że tamtą infrastrukturę zniszczyła powódź w 1934 r. Teraz obawiają się, że historia może się powtórzyć i nowe atrakcje znów zostaną spustoszone przez wezbrane wody Dunajca.
- O zabezpieczeniach na wypadek powodzi myśleliśmy już ogłaszając ubiegłoroczny przetarg, który zakończył się niepowodzeniem - przekonuje jednak Małgorzata Grybel, rzeczniczka sądeckiego magistratu. - Właśnie ze względu na ten wymóg, choćby w formie konstrukcji ruchomych, możliwych do demontażu, inwestycja jest znacznie droższa, niż się spodziewaliśmy. Nie wystarczy 20 mln zł, na które byliśmy przygotowani. Potrzeba drugie tyle. Z problemu powodziowego da się jednak wybrnąć.
Zwycięzca konkursu ogłoszonego przez prezydenta Nowego Sącza na opracowanie koncepcji zagospodarowania prawobrzeżnego odcinka rzeki ("Wenecja Sądecka") i parku Strzeleckiego dostanie 20 tys. zł. Jak mówi Mirosław Trzupek, dyrektor Wydziału Architektury Urzędu Miasta w Nowym Sączu, zainteresowanie konkursem jest bardzo duże.
- Zgłaszają się do nas biura projektowe nawet spoza Polski - zdradza. Koncepcja, która jest przedmiotem konkursu, nie będzie zawierała szczegółowych rozwiązań technicznych. Najpierw miasto chce bowiem poznać wizje projektantów i szacunkowy kosztorys. Później poszuka pieniędzy na inwestycję i zleci projekt uwzględniając zastrzeżenia: wędkarskie i powodziowe.
Czas do jesieni
Termin złożenia prac konkursowych zawierających wizje "Sądeckiej Wenecji" upływa 16 września. Ogłoszenie wyników zapowiedziano na 30 września. Autor najwyżej ocenionej pracy dostanie 20 tys. zł, autorzy dwóch kolejnych - odpowiednio 10 tys. i 4,5 tys.
Pierwsza "Sądecka Wenecja" była w czasach międzywojennych popularnym miejscem wypoczynku z przystanią kajakową, wypożyczalnią łódek, boiskiem do siatkówki, kręgielnią i dwoma stawami, które zimą zamieniano na ślizgawki. Jej budowniczymi byli członkowie Towarzystwa Wioślarskiego w Nowym Sączu. Ich dzieło zniszczyła powódź, a następnie II wojna światowa.
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+