https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nowy Targ. Straciła w pożarze dorobek życia i źródło utrzymania. Wiele osób chce jej teraz pomóc

Aurelia Lupa
Najpierw uderzyła ją pandemia koronawirusa, a potem pożar jej straganu na jarmarku w Nowym Targu. Ogień strawił dorobek życia, a także miejsce, z którego Patrycja Bolek utrzymywała się wraz mama i bratem. Mieszkańcy Nowego Targu i Podhala nie dadzą jej zginąć. Rozpoczęli zbiórkę, by kobieta mogła nadal żyć.

W internecie uruchomiona została zrzutka pieniędzy dla Patrycji – jednej z handlujących na nowotarskim jarmarku. To właśnie jej stoisko handlowe stanęło w ogniu 13 sierpnia. To był piątek. Tego dnia handel na jarmarku zamiera, nie ma klientów. Całe szczęście, że ktoś zauważył dym i zaalarmował straż. Inaczej ogień mógłby zająć inne stragany, które były połączone z tym pani Patrycji.

Straty po pożarze szacowano na ok. 200 tys. zł. To nie tylko koszt postawienia nowego budynku, ale przede wszystkim towaru, który ucierpiał nie tylko w trakcie pożaru, ale i w akcji gaśniczej. Teraz nie nadaje się do niczego, a tym bardziej do sprzedaży. Sytuację komplikuje fakt, że poszkodowana nie miała ubezpieczenia, teraz ze skutkami pożaru musi poradzić sobie sama. Co gorsza, pani Patrycja straciła źródło utrzymania dla rodziny, znalazła się bez środków do życia.

Rodzina Patrycji prowadziła stoisko handlowe na jarmarku od lat. Kluczowa postacią dla rodzinnego biznesu był tata Paweł - lokalny sportowiec, nazywany przez wszystkich znajomych „Meksyk”. To on rozkręcił stoisko handlowe nazywane potocznie "Budą u Meksyka". Sprzedawał artykuły dekoracyjne do domu i ogrodu, w sezonie letnim lody i sorbety, a przed Świętem Zmarłych - znicze. Ciężka praca przynosiła nie tylko satysfakcje, ale przede wszystkim utrzymanie całej rodziny.

Dobrą passę przerwała nagła śmierć trzy lata temu ojca Patrycji. Ona sama mozolnie zaczęła prowadzić działalność wraz z mamą. Drugi cios to pandemia koronawirusa i lockdown. Zamknięte granice Słowacji – to było odcięcie od klientów, bo to na handlu ze Słowakami głównie bazował nowotarski jarmark. To wszystko spowodowało odcięcie stałego dochodu - sprzedaż upadła, było coraz gorzej, do handlu zaczęło się dokładać, a nie zarabiać. Wtedy Patrycja i rodzina żyli z oszczędności. Ten czas bardzo nadszarpnął budżet rodziny. Wiosną powoli wszystko zaczęło wracać do normy. Aż do 13 sierpnia. Pożar przekreślił wszystko. W tej chwili nie stać ich na odbudowę działalności.

- Patrycja nie potrafiła się otrząsnąć po nagłej śmierci taty, odskocznią była dla niej praca, w która wkładała swoje serce. Teraz, gdy biznes się spalił, jest zupełnie zdruzgotana – mówi pani Magda Chowaniec-Budzyk, przyjaciółka Patrycji, która zorganizowała zbiórkę internetowa na zrzutka.pl.

Z pomocą ruszyli też kupcy handlujący na jarmarku. - Zorganizowaliśmy zbiórkę do puszek wśród kupców, jak i wśród kupujących. Jest duży odzew, teraz nie możemy jeszcze powiedzieć jaką konkretnie kwotę udało się zebrać, bo ciągle zbieramy. Im dłużej będziemy zbierać, tym więcej uda się zgromadzić, bo potrzeby są duże - mówi Mateusz Hreśka, dyrektor galerii handlowej na Nowej Targowicy, który zaangażował się w pomoc Patrycji. Handlarze zakasali także rękawy i ruszyli z pomocną przy sprzątaniu pogorzeliska.

Kupcy pomoc zapowiadają także przy odbudowie straganu. - Myślimy także o obniżeniu czynszu lub całkowite zwolnienie z opłaty. Na tę chwile nie zostały podjęte jeszcze wiążące decyzje. Na pewno pogorzelcy nie zostaną ze swoimi problemami sami, już udało się zorganizować materiały na odbudowę stoiska. Będziemy wspierać ich tak, by mogli stanąć na nogi - zapewnia dyrektor Kupieckiego Dworu, który zapowiada, że będzie w tej sprawie negocjował z zarządem spółki Nowa Targowica – właścicielem placu handlowego.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Ostatnia droga Franciszka. Papież spoczął w ukochanej bazylice

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska