Sumuję więc prywatne grzeszki i deklaruję poprawę. Nie będę więcej irytować się na polityków, że zamiast zajmować się gospodarką, rozgrywają za nasze pieniądze swoje interesy. Nie będę zazdrościć polskim posłom dochodów, bo choć na nie nie zasługują, to i tak otrzymują ósmą część tego, co ich japońscy koledzy.
Nie będę jeździć tramwajem na gapę, ani kopać po kostkach smarkacza, który nie ustępuje miejsca staruszce. Nie będę ulegać pokusom zakupów ponad miarę, co przyjdzie o tyle łatwo, że nie cierpię kredytów, a już na tzw. chwilówki patrzę wprost z obrzydzeniem.
Nie oznacza to, że nic nie będę w 2013 roku robić. Oprócz tego, że będę jeść i pić umiarkowanie, a ubierać się schludnie, liczę na lekturę co najmniej kilku dobrych książek i obejrzenie paru wartościowych filmów - bo w tych dziedzinach trzymamy światowy poziom.
Skupię się też na pielęgnowaniu przyjaźni - tych prawdziwych, które mają cudowną moc przetrwania emocjonalnych burz i wstrząsów. Postaram się zrobić coś dobrego dla tych, którzy mają mniej ode mnie. No i zostawię sobie coś na przyszły rok. Wtedy też trzeba będzie uderzyć się w piersi.
Moda w przedwojennym Krakowie [ARCHIWALNE ZDJĘCIA]
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!