Idąc do ślubu pod piękną białą suknią miała już pierwszą bliznę związaną z chorobą, która u niej zdiagnozowano. Potem przyszedł czas na kolejny krok w leczeniu - ten bardzo trudny dla wielu kobiet.

Chemioterapia sprawiła, że po podróży poślubnej wróciła już bez włosów. Potem przeszła dwie operacje - w trakcie drugiej usunięto jej śledzionę i wyłoniono stomię. Niedługo czeka ją też drugi cykl chemioterapii.
- Kiedy szłam na tę wizytę podczas której dowiedziałam się o chorobie byłam przekonana, że będzie to zwykła, standardowa wizyta ginekologiczna. Jednak tak nie było. Nagle życie skręciło w nową, nieznaną uliczkę o nazwie "nowotwór" - przyznaje Grażyna Filipiak.

Mimo choroby stara się czerpać z życia pełnymi garściami. - Nie chcę rezygnować ze swoich pasji - miłości do gór i żeglarstwa, więc nie rezygnuję, tylko modyfikuję plany. Marzenia pozostają te same: wejść na niejedną jeszcze górę i pożeglować po nieznanych wodach - dodaje.

Zanim zachorowała była nauczycielką. Aby się leczyć musiała zrezygnować ze swojej największej pasji - pracy z dziećmi. To jednak nie wystarcza. Leczenie wiąże się z koniecznością dojazdów i noclegów, do tych kosztów dochodzą jeszcze wydatki związane z wizytami, badaniami, lekami, suplementami, rehabilitacją, które nie są refundowane przez NFZ.
- Koszty związane z leczeniem są wyższe niż moje możliwości finansowe. Dlatego zwracam się do Was z prośbą o podzielenie się ze mną Waszą życzliwością. Dziękuję za każdą pomoc i Wasze wsparcie - mówi pani Grażyna.

Zbiórka trwa, a do celu brakuje jeszcze nieco ponad 7 tysięcy złotych. Potrzeba już tak niewiele… LINK DO ZBIÓRKI
