Co Brat będzie dzisiaj jadł?
Hm, właściwie nic.
Nawet chleba?
Nie jem chleba w piątki. Z rana tylko piję kawę.
To reguła zakonu czy własny wybór?
W Zagórzu staramy się żyć według reguły dla pustelni św. Franciszka z Asyżu, a jedna z zasad funkcjonowania naszego domu mówi, że w piątki i środy pościmy trochę surowiej, o chlebie i napoju. A chleba nie jem, bo mam po nim zgagę.
Dlaczego właśnie w piątki i środy?
Piątek to dzień męki Jezusa, a w środę wspominamy św. Józefa. Prawosławni poszczą w środy, bo uważają, że w środę Judasz zdradził swojego Mistrza.
I kawę można pić?
To, czy to jest woda, kawa czy herbata, ma naprawdę drugorzędne znaczenie.
Jak się Brat czuje nie jedząc cały dzień?
Fizycznie? Źle. Koło godz. 14 zaczyna brakować cukru, pod wieczór boli mnie głowa. Czasem współbracia muszą mnie omijać szerokim łukiem, bo jestem nieznośny. Ale wewnętrznie, doświadczam, że ten dzień był wyjątkowy. To, że staję przed Bogiem w prawdzie o sobie i kruchości, jest wielką wartością. Wiedzą o tym także moi bracia, oni też poszczą, więc i ja znoszę ich trudności.
Czyli jednak nie ma dobrej, fizycznej strony postu? A to, że pościć jest super, bo oczyszcza się ciało i umysł, to bujdy?
To bardzo indywidualna sprawa. Więcej na ten temat niech mówią dietetycy…
Jak długo Brat nie je w piątki i środy?
Siódmy rok.
Trzeba było się długo do tego przygotowywać?
Nie. Często irytuje mnie gdy mówiąc o poście skupiamy się na tym co jeść, a czego nie jeść i ile. To tylko forma. A istota postu jest o wiele głębsza.
Po co więc się to robi?
Można podejść do tego tematu jak do cebuli. Są różne warstwy postu. Dla mnie, najgłębszy jest ten dotyczący oczekiwania na powtórne przyjście Jezusa. To post z miłości. Młodzi, gdy się zakochują, też nie jedzą, bo stale o sobie myślą. Dziś gdy mówi się o poście, trochę przerysowuje się aspekt pokutny, a zapomina właśnie o tym - radosnego oczekiwania na ukochanego.
Czekamy więc, powstrzymując się np. od jedzenia. Czy to pomaga lepiej się skupić?
To pomaga w rozpoznaniu własnych granic. Wzmaga tęsknotę.
Można się do tego przyzwyczaić?
Ja do tego się nie przyzwyczaiłem do tej pory. Na początku post był trudny i teraz jest trudny. Ale z drugiej strony czym są bóle głowy w porównaniu do intymnej relacji z Bogiem, który daje życie wieczne?
Ale z drugiej strony zakonnik jest tylko człowiekiem. A wiadomo, że jeśli mu burczy w brzuchu, ma trudność ze skupieniem się na kwestiach wyższych. Czy jeśli mnich pości cały dzień, myśli o jedzeniu mu w tym skupieniu nie przeszkadzają?
Problem w tym, że dziś zbyt często przykładamy ludzką miarę do wiary. Najbardziej fundamentalnym doświadczeniem chrześcijanina jest doświadczenie miłości Boga. Jeśli już je ma, hierarchia jego potrzeb się zmienia.
Patrząc na historię mnichów, którzy wychodzą na pustynię, widzimy, że podstawowe potrzeby są istotne, ale nie najważniejsze. Krótko mówiąc, nie samym chlebem żyje człowiek.
Ale jesteśmy również ludźmi.
Chrześcijaństwo jest wyzwaniem. To nie jest popkultura. I zapewniam, jest dla ludzi.
W innych religiach jednak pości się o wiele więcej. Prawosławni robią to niemal przez pół roku! A u katolików jest już zgoda na jedzenie mięsa nawet w Wigilię. Czy to nie jest popkulturyzacja Kościoła?
Prawosławni nie są inną religią, tylko naszymi braćmi w odmiennej tradycji, bardziej ascetycznej, to fakt. Nie ma jednak sensu porównywać się do innych. Myślę, że w Kościele katolickim mamy inne podejście do form. Nie możemy postrzegać postu jako techniki, która cudownie pozwala zbliżyć się do Boga, jak w wielu religiach niechrześcijańskich.
Ale te wymogi po coś zostały wprowadzone, a teraz się od nich odchodzi. To nie zbytnie pójście na rękę społeczeństwu konsumpcyjnemu?
Kościół potrzebuje nowej ewangelizacji. Najważniejsze jest, by człowiek uwierzył, że Bóg w Jezusie Chrystusie go kocha, za darmo. I wtedy dopiero pyta: co mam robić? Potem jest miejsce na wskazanie pewnych zobowiązań, przestrzegania zasad, moralności. Nakładanie chrześcijańskiej moralności na kogoś, kto nie doświadczył miłości Boga, można porównać do tego, gdy ktoś nakazuje chodzenie komuś, kto nie ma nóg.
Post to nie tylko ograniczenie jedzenia, prawda?
Tak. To powstrzymywanie się od grzechu, ale też od tego co dobre, a często również przyjemne.
Przyjemne?
Np. słuchania muzyki.
Brat to stosuje?
W Zagórzu zrezygnowaliśmy ze słuchania muzyki, radia, oglądania telewizji oraz korzystania z internetu. Przez to wyrażamy naszą tęsknotę za Bogiem. Jednocześnie wychodzi na jaw, że nie tak znowu trudno się obyć bez tego czy tamtego. Czasem jednak, gdy człowiek doświadcza jakiegoś braku, mogą wyjść z niego rożne "demony". Szczególnie dziś, gdy jesteśmy często nastawieni na konsumpcję i nawet drobne ograniczenia mogą prowadzić do zirytowania czy rozdrażnienia. Słowem - jestem bardzo słaby i kruchy, potrzebuję zatem Boga jak pokarmu, jak muzyki…
Zirytowany? To nie są komfortowe warunki do modlitwy.
Modlitwa to coś więcej niż siedzenie w komfortowych warunkach. Hiob modlił się najpiękniej, gdy, trędowaty, drapał się skorupą siedząc na kupie gnoju. Wtedy dopiero odkrył Boga. Powiedział do Niego: kiedyś znałem Cię tylko ze słyszenia, dzisiaj poznałem Cię osobiście. Modlitwa w trudnym doświadczeniu jest szczególna pod każdym względem.
Ale z drugiej strony nerwy mogą jej zaszkodzić. Człowiek zacznie się żalić, robić wyrzuty, mieć pretensje. Chyba nie na tym modlitwa polega?
Czasami i na tym. Prorocy nie raz zwracali się do Boga: po co mnie stworzyłeś? Bóg jest Ojcem pełnym miłości, kocha nas jak dzieci. A dzieci zachowują się różnie. On jest jak tata, odpowiada nam również wtedy, gdy nasza modlitwa jest taka... nieuczesana.
Muszę o to spytać... Po całym dniu o samej wodzie jedzenie czasem się śni?
Kiedy kończy się taki dzień, wieczorem, często przypominają mi się ulubione potrawy.
Na przykład?
Czerwony barszcz z uszkami...