Bohaterowie są również zawieszeni między ideami a konformizmem. Wybierają między być a mieć, między jak żyć tu i teraz, a jak żyć po, gdy piekło się skończy. Podobne dramty przeżywali kiedyś bohaterowie filmów Wajdy, Munka czy Hasa.
W ten szekspirowski dramat reżyser wkręcił plejadę polskich gwiazd - oglądamy partyzanta odpowiadającego za egzekucje na kolaborantach (Marcin Dorociński), młynarza współpracującego z nazistami (Maciej Stuhr), jego żonę (Sonia Bohosiewicz) i młodą partyzantkę (Weronika Rosati w najbardziej poważnej kreacji w swej filmografii). Żeby nie było za łatwo, Krzyształowicz przeplata wątki, miesza przyszłość z przeszłością. Te triki montażowe sprawdzają się. Historia jest zawikłana, a jednocześnie wciągająca. Zupełnie jak hollywoodzkie thrillery spod znaku Finchera.
Krzyształowicz w sugestywny sposób pokazuje, jak poplątane były losy ludzi żyjących w czasie wojny. Tu nie ma łatwych decyzji, a wybory prowadzą zwykle na manowce. Najlepszym przykładem jest postać, w którą wciela się Maciej Stuhr. Człowiek zawieszony między obroną własnej egzystencji a wyższymi ideami. Co wybierze? Miłość do żony czy może wierność ojczyźnie? I który wybór okaże się właściwy?
W wojenny klimat wprowadza perfekcyjna realizacja. Zdjęcia, kręcone w lesie koło Rytra, przypominają przykurzone fotografie z tamtego okresu. Podkreślają cienie i mroczne kolory, sugerują, że to był brudny czas, pełen moralnej niejasności. Zamiast muzyki słyszymy szelest liści, dźwięk kurka pistoletu, przyspieszony oddech bohaterów.
Krzyształowicz pokazuje wojnę w sposób naturalistyczny, bez upiększeń. To nie jest film wojenny w wersji light. Tutaj mamy pełne spektrum emocjonalnych kalorii. Jeśli ktoś nie lubi mocnych scen, niech przygotuje się na zamknięcie oczu w trakcie seansu. Nie zdradzając zbyt wiele - czeka nas m.in. widok ludzkiej głowy, która stanowi podstawę partyzanckiego bulionu...
"Obława" daje niezwykłą satysfakcję. Pozostawia nam swobodę moralnej interpretacji. Każdy musi w duchu rozstrzygnąć, czy gdyby znalazł się w podobnej sytuacji, zachowałby się tak jak bohaterowie scenariusza. Dzięki temu przymykamy oko na drobne potknięcia czy nielogiczności, które przytrafiają się Krzyszatłowiczowi. Gdyby te elementy wyprostować, "Obława" byłaby idealnym kandydatem do walki o Oscara. Jest bowiem filmem w równym stopniu polskim, co uniwersalnym. Pokazuje, że człowiek zaszczuty przez okoliczności często zachowuje się jak zwierzę.
Śmiertelny wypadek w Bydlinie. Dwie osoby roztrzaskały się na drzewie [ZDJĘCIA]
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!