MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Od altówki do przesterów. Rozmawiamy z grupą Bubble Pie

Redakcja
Kto tworzy dziś muzykę w Krakowie? Przedstawiamy trio Bubble Pie, którzy niedawno zadebiutowali płytą "Bathroom Stories". Jak gra się gitarową muzykę w mieście Piwnicy Pod Baranami? Opowiadają członkowie zespołu, Maciej Kozłowski i Łukasz Lembas. Na kanapie krakowskiego klubu Re (w towarzystwie klubowego kota) notowała Monika Jagiełło.

Zacznijmy od pytania sakramentalnego: jak to się zaczęło?
Ł: Zaczęliśmy 1 maja 2010 roku, bo żeby dobrze zacząć trzeba wybrać dobrą datę. 1 maja to najlepsza data dla pracowitego zespołu i niech ta data determinuje naszą działalność (śmiech). Na samym początku byliśmy kwartetem, z wokalistką. Która w dodatku grała na altówce... 

M: ... ale ostatecznie nasze drogi się rozeszły. Czy właściwie nawet nie zeszły. Zdecydowaliśmy się na trio złożone z Łukasza, Wojtka Kurka i mnie, bo cieszyło nas to, co wzajemnie przynosiliśmy na próby. 

Ł: Poza tym trio to idealne skompresowanie.

Droga od pierwszych prób do długogrającej płyty była długa?

M: Kiedy już zeszliśmy się z Wojtkiem, czyli perkusistą, wszystko właściwie ruszyło lawinowo. Kwestią otwartą pozostawał charakter muzyki. Tak wyszło, że od wspomnianej altówki przeszliśmy w stronę przesterów... Wkrótce pojawił się projekt w postaci EPki.

Ł: Sprawa nagrania potoczyła się bardzo szybko i choć sporo w tym materiale niecierpliwości, to pewnie z czasem spojrzymy na niego przychylnym okiem. Przede wszystkim dał nam okazje do grania koncertów. 

M: Na przykład zagraliśmy w czerwcu zeszłego koncert przed grupą NoMeansNo, co było dla nas wielką podnietą... (śmiech)

Widziałam was wtedy. W porównaniu z tym, jak brzmicie na koncercie, płyta jest spokojniejsza. Nie ma też ani śladu po megafonie, do którego Maciek śpiewał na koncertach i był przez jakiś czas waszym "elementem" rozpoznawczym.
M: Płyta wyszła bardziej intymna, ale też takie mamy założenie, że to co w studiu i to, co na żywo powinno iść osobnym torem.

Ł: Zdecydowaliśmy się powierzyć realizację "Bathroom Stories" Michałowi Kupiczowi, który odpowiadał za brzmienie świetnych i jakże różnych płyt Indigo Tree i Ed Wood. Wielki atut Michała polegał na tym, że udało mu się nas pozytywnie zaskoczyć w większości trafionymi pomysłami. Zmiany z naszej strony były zupełnie kosmetyczne.

M: Mieliśmy założenie pełnego zaufania: "Zrób z tym to, co w tej muzyce słyszysz". Nie chodzi o to by producent był marionetką. Wybór był świadomy.

A ten megafon na koncertach?
Ł: Odpadł w sposób naturalny. Miał być elementem dominującym, ale spłaszczał dynamikę koncertu. 

M: Powiedzmy, że pojawia się tylko jako dodatek.

Opowiedzcie o okładce. Projektantowi zdecydowanie należy się fragment tego wywiadu.
M:**Animisiewasz Startt, czyli nominowany do Kulturalnych Odlotów świetny grafik Maciek Grochot. Przy tej płycie jako punkt kumulacji dobrej energii sprawdziła się Fabryka na Zabłociu, gdzie mamy próby. Przewinęli się przez to miejsce tacy ludzie, jak Grzesiu Ostręga, związany z kolektywem fotograficznym Babel Images, czy właśnie Animisiewasz.
 Ł: Udało się namówić Grześka na zdjęcia, zanim Babel zniknęli z Fabryki, później trafił się Maciek, czyli Animisiewasz. Cały czas szukamy ludzi, którzy mogą nam pomóc... (śmiech)
 M: **Maciek jest bardzo socjalnym zwierzakiem, lubi opowiadać o swoich projektach. Na co dzień tworzy okładki do muzyki z obszaru elektroniki czy hip hopu, a więc odmiennej od naszej. Zaglądaliśmy mu przez ramię, gdy pracował nad swoimi projektami w Fabryce i reszta potoczyła się sama.

Fabryka w waszym odczuciu pełni rolę kulturotwórczą w mieście?
M: Tak. To żywa tkanka. Żyje własnym życiem. Zresztą, my sami taką osobną, nieustrukturyzowaną sferę tworzymy. Chodzi tu o ludzi i zespoły skupione wokół serwisu tapczan.info. Mamy potrzebę robić to, co robimy. Chcemy docierać do ludzi.
Ł: Wracając jednak do Fabryki... jest tam kapitalny ferment twórczy: malarze, graficy, fotograficy, filmowcy, w końcu także muzycy. Przypomina to taką artystyczną komunę, gdzie każdy może być bodźcem do pracy twórczej dla innych. Co do samego miejsca... Na pewno jest dość kulturalnie i zdecydowanie twórczo.

No właśnie, a teraz docieranie do słuchacza nie będzie to takie proste, bo śpiewacie wyłącznie po angielsku. Co z ustawą o języku?
M: Myślenie w kategoriach, że coś musi być rdzennie polskie, żeby było dobre dla Polaka jest smutne.

Ł: To przypomina trochę parytet artystyczny ustanawiany ręką polityków. Krótko mówiąc, kiepski pomysł.


Z angielskim czujecie się lepiej?
M: Język angielski i polski to jak dwa osobne instrumenty. Jak pianino i skrzypce. Ja na przykład wolę skrzypce. I stąd mój wybór języka. Śpiewanie jest dla mnie także przekazywaniem melodii. Czuję się przede wszystkim muzykiem, tekściarzem dużo mniej. Janerka zaczął śpiewać dlatego, że nie znalazł się lepszy wokalista, bo ważniejsze jest to, żeby skomunikować się muzycznie. U nas działa ta sama zasada.

Planujecie koncerty w najbliższym czasie?
Ł: Tak. Kilkanaście przed nami. 9 marca zaczynamy w Radomiu. W Krakowie zagramy 15 marca i kwietnia.

***
Bubble Pie działa od maja 2010 roku. Jak sami o sobie mówią, ich piosenki napisane w języku Gusa Van Santa przyciągają minimalizmem i stylową harmonią na granicy melancholii oraz pogodnego uniesienia. W styczniu 2011 r. zadebiutowali płytą długogrającą pt. "Bathroom Stories", której można posłuchać na stronie Bandcamp

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska