Nie, ale to normalna ciekawość przed "wprowadzeniem dziecka w życie". Mam zresztą takie swoje "papierki lakmusowe", które mi sprawdzają reakcję na ten film. W Gdyni - to była specjalna publiczność, bo to była publiczność festiwalowa. Odmienna będzie publiczność premierowa: niby jest to też środowisko, ale przychodzi ze swoimi rodzinami, znajomymi, tej publiczności trzeba inaczej wysłuchać. A potem, incognito, trzeba pójść na zwykły seans. I posłuchać reakcji tych widzów, którzy będą siedzieć na sali.
I jeszcze jeden rodzaj publiczności będzie reagował inaczej: publiczność zagraniczna. Ciągle mam mętny obraz reakcji, jeśli idzie o ogląd zagraniczny. Kilka festiwali ze mnie zrezygnowało. Dyrektor festiwalu w Wenecji, który chciał zaprosić "Obywatela" do konkursu przysłał mi piękny list, chwalący warsztat, ale wyznający, że "nie mógł nadążyć za meandrami polskiej historii powojennej". Także kilka innych festiwali odmówiło, z argumentacją, że "kontekst historyczny jest słabo rozumiany". Cieszę się więc, że zaprosił nas festiwal w Tallinie, bo tam, z konieczności, inaczej "nadążają za historią" . W Tallinie będzie w listopadzie święto polskiego kina. Będzie prezentacja, rozmowa, konferencja prasowa.
Zagraniczni krytycy też reagują różnie. Po ogłoszeniu wyników szef gdyńskiego jury, Ryszard Bugajski podszedł do mnie i powiedział: twoja nagroda została przegłosowana głosami zagranicznych jurorów. Tu jest pani z "Variety", której się ten film bardzo podobał.
Rozmawiałem z nią. Powiedziała: pan zrobił piękny film. Zaplótł pan tę opowieść tak wspaniale, że powinien pan dostać nagrodę za scenariusz. Dziwne. Jak chwalą - to ja to "łykam". Ale jak krytykują, to się zastanawiam.
Po Gdyni była w radio rozmowa krytyków, którzy zakwestionowali werdykt jury. Powiedzieli, że nie dostrzeżono najlepszego filmu festiwalu, czyli filmu Grzegorza Królikiewicza, a gdy doszło do "Obywatela", to jeden z krytyków zaczął dyskredytować Nagrodę Specjalną i jej uzasadnienie. Mówił: co to za odwaga? O tych rzeczach mówiono od dawna, wynudziłem się.
Temu krytykowi odpowiedziałbym tak: gdyby pan w tym radio zaczął mówić o swoich wadach, niedoróbkach, błędach, kompleksach, to bym powiedział: odważny człowiek! I to jest moja odwaga. Że nie mówię, że gdzieś, w jakiejś wsi, ktoś Żydów… ale, że błąd popełniłem ja, pojedynczy człowiek. Chodzi o to, żebyś się odważył to sformułować przed innymi. To jest odwaga!
Pewnie to klucz do tego filmu - żeby po wyjściu z kina każdy pomyślał: byłem w takiej sytuacji, też zachowałem się niebohatersko albo histerycznie bohatersko!
Tak jak rozmawiano po seansie w Gdyni. Po raz pierwszy w życiu mi się zdarzyło, że właściwie nie brałem udziału w dyskusji po moim filmie. Jedna strona publiczności dyskutowała z drugą stroną. Przysłuchiwałem - i mi się to podobało… Widziałem, że film wzbudził emocje. Ale wiem, że na chłodno, tydzień po projekcji - już by tak nie powiedzieli. Tam publiczność zażądała od organizatorów dodatkowego pokazu tego filmu.
Chciałbym, by o tym filmie mówiono. Żeby był odskocznią do rozmowy, co przeszliśmy, jak przeszliśmy, w jakiej kondycji dotrwaliśmy do wolności. Tylko tyle.
Zobacz najświeższe newsy wideo z kraju i ze świata
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!