Część gruntów przy ulicy Armii Krajowej należy do spółdzielni mieszkaniowej, część do wspólnoty mieszkańców kilku tutejszych bloków. W końcu teren przedzielono wysoką metalową siatką. Na sporze dorosłych cierpią dzieci, które nie mają jak zagrać w piłkę.
Plany są takie, aby zamiast boiska zrobić skwer lub parking. Dzieci protestują.
- To jedyne miejsce, gdzie możemy pograć. Na całym osiedlu nie ma innego boiska - mówi Kamil Bąk, grający tu w "nogę" z kolegami.
Najbliższe boisko to Orlik na osiedlu obok, ale jest ono oblegane. Jest jeszcze boisko przy ulicy Legionów Polskich. Tylko że tam z jednej strony jest kanał rzeczny, a z drugiej ruchliwa ulica. Rodzice nie chcą tam puszczać dzieci samych.
Walka o teren, na którym stoi boisko przy Armii Krajowej, zaczęła się, gdy wspólnota odnowiła swój blok i w jednej trzeciej długości boiska postawiła wysoki płot z siatki. Teraz dąży do zamiany boiska na parking.
- Na boisko tu nie ma zgody, bo jest zbyt blisko od bloku - mówi Andrzej Rasiak, wiceprzewodniczący wspólnoty.
Aby jednak zrobić parking, potrzebna jest zgoda mieszkańców bloków spółdzielni, a ci na ostatnim zebraniu nie potrafili się dogadać.
- Jest tu zbyt wiele zdań. Jedni chcą parkingu inni placu zabaw dla małych dzieci, boiska nie chce nikt - mówi Jan Waśko, mieszkaniec bloku.
Nikt nie słucha głosu dzieci. Ola, Julka i Dawid z osiedla Pakuska za pośrednictwem "Gazety Krakowskiej" apelują.
- Prosimy, zostawcie nam to miejsce, albo dajcie nam coś w zamian - mówią dzieci.
Także rodzice nastolatków woleliby, żeby ich pociechy bawiły się pod blokami.
- Tu można zerknąć przez okno i widzi się dziecko. Człowiek jest spokojniejszy - mówi Marcin Czarny, tata dziesięcioletniego Michała.
Gmina w tym roku nie planuje budowy żadnego boiska na osiedlu Pakuska.