FLESZ - Polacy łatwiej i szybciej będą mogli się zaszczepić
Na sali rozpraw było widać, że skuty kajdankami mężczyzna ma poważne deficyty w sferze psychicznej. Mówił niewyraźnie z uwagi na wadę wymowy, przyznał też, że nie umie czytać i pisać.
- Ale pod protokołem przesłuchania jest przecież pana podpis - zauważyła sędzia Barbara Pankiewicz. - Tylko podpisać się potrafię i nic więcej - odparł mężczyzna. Potwierdził, że chodził do szkoły specjalnej, a pierwsze trzy lata nauki odbył w szkole podstawowej. - To znaczy trzy razy powtarzałem pierwszą klasę. Nie nauczyłem się wtedy pisać - dodał. Ma też poważne zaniedbania społeczne. Gdy sędzia pytała go, w jaki sposób zwraca się do swojej matki, odparł, że zwykle słowem "hej".
Prokuratura z Wadowic uważa, że z 13 na 14 sierpnia 2020 r. mężczyzna dopuścił się zbrodni zabójstwa, choć w warunkach znacznie ograniczonej poczytalności.
Z ustaleń wynika, że niekarany Grzegorz K., kawaler, ps. Gege był w konflikcie ze Stanisławem S., który zalecał się do Moniki B. Oskarżony darzył tę kobietę uczuciem.
- Gdy wychodziłem do pracy, Sławomir S. przychodził do mojego domu, kąpał się, używał mojej maszynki do golenia i spędzał czas z Moniką, z którą ja byłem w związku od pół roku - nie krył Grzegorz K. Miał o to pretensje do pokrzywdzonego, napisał mu na drzwiach wulgarny napis. Ustalili, że oskarżony da 4 tys. zł za naprawę tych drzwi. Złość na Sławomira S. jeszcze się zwiększyła, gdy trzy miesiące przed zdarzeniem Monika B. z nieznanych przyczyn zmarła w jego mieszkaniu. Grzegorz K. miał z tego powodu pretensje do rywala.
Krytycznego wieczoru panowie pili razem alkohol w szerszym gronie, potem zostali sami i w końcu Grzegorz K. wrócił do domu nakarmić chomika. W drodze powrotnej, jak zeznał, znalazł butelkę wypełnioną łatwopalną substancją i oblał nią rywala w trakcie kłótni. Obaj palili wtedy papierosy i, jak przekonuje oskarżony, Sławomir S. sam się musiał wtedy podpalić.
- Zauważyłem ogień na jego plecach. Zaczął szybko zdejmować ubranie i został w samych bokserkach i skarpetkach - opisywał Grzegorz K. Nie udzielił koledze pomocy, nie wzywał służb, bo i tak nikt by go nie zrozumiał z uwagi na jego wadę wymowy. Wrócił do siebie 30 minut po północy i powiedział matce, że w końcu zrobił swoje.
- Teraz mogę iść na 100 lat do więzienia. Rozebrałem Sławka, spaliłem mu ciuchy i poszedł do domu z bekiem, dopiąłem swego – powiedział.
Poparzony pokrzywdzony, od miejsca zajścia przy ul. Batalionów Chłopskich przy przejeździe kolejowym, przeszedł 750 metrów do jednej z posesji i poprosił gospodynię o pomoc.
- Zostałem podpalony, chcieli mnie zabić - mówił chaotycznie. Na miejsce wezwano śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, który przetransportował mężczyznę do szpitala Rydygiera w Krakowie. Miał poparzenia III stopnia kończyn górnych i dolnych oraz tułowia. Zmarł 7 września 2020 r.
Głównym dowodem prokuratury są nagrania monitoringu z miejsca zdarzenia. Widać na nich, że panowie stali naprzeciwko, potem oskarżony oblał i podpalił pokrzywdzonego i szedł za nim, gdy Sławomir S. zrzucał ubranie.
Brat oskarżonego zeznał, że Grzegorz K. deklarował dokonanie zemsty na pokrzywdzonym za to, że odebrał mu dziewczynę, gdy się dowiedział, że spotyka się z Moniką za jego plecami. Gdy zatrzymano Grzegorza K., miał przy sobie zapalniczkę, plecak i telefon. Na miejscu znaleziono butelkę po rozpuszczalniku, breloczek z kluczem i spalone ubranie.
Grzegorz K. podczas pierwszego przesłuchania przyznał się do próby zabójstwa. Po zgonie Sławomira S. i zmianie zarzutu oskarżony nie przyznawał się do winy. Na sali sądowej odmówił składania wyjaśnień i odpowiedzi na pytania.
- Krakowskie absurdy budowlane. Deweloper płakał, jak to wymyślał
- Najdroższe psy. Oto rasy, za które trzeba zapłacić najwięcej
- Drewniane domki do kupienia w Małopolsce do 200 tys.
- Miss Małopolski. One walczą o sławę i koronę miss!
- Centrum Krakowa czeka rewolucja. Planują ulice, ogrody i park kolejowy z rowerostradą
- Termy z basenem na stadionie Wisły są już gotowe. Byliśmy w środku
