Kliknij w przycisk „zobacz galerię” i przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE. Zobacz Magdę i Weronikę na misjach w dalekiej Zambii.
Miłość do Boga i ludzi receptą na szczęśliwe życie
Oświęcimianka Magdalena Kukla, rocznik 97. Ukończyła Szkołę Podstawową nr 11, później gimnazjum w Zaborzu i liceum salezjańskie. Pomaganie było dla niej ważne od zawsze. Misjami zaraził ją salezjanin ks. Andrzej Policht. Na pierwsze misje w Palestynie, razem zbierali pieniądze.
- Ksiądz Andrzej zaszczepił we mnie ducha misyjnego
- wyznaje Magdalena Kukla. - Wyjechałam na prawie miesiąc do Palestyny, a pięć lat temu podczas Światowych Dni Młodzieży poznałam Weronikę, która jak ja, marzyła o wyjazdach. Cztery lata młodsza koleżanka "zaraziła" mnie tym na dobre - dodaje.
Ochoczo zareagowała na kolejną propozycję. Miała nadzieję na powrót do Palestyny, a tymczasem miała do wyboru Zambię lub Peru. O wyborze kraju w dalekiej Afryce zdecydował język angielski, którym świetnie włada.
Najpierw jednak rozpoczęła się wielka zbiórka pieniędzy na cele misyjne. Z pomocą ks. Andrzeja i ludzi z Oratorium udało się zebrać 190 tys. kwacha czyli 14 tys. zł.
Nim trafiły do Kasamy, stolicy Prowincji Północnej, gdzie siostry salezjanki prowadzą szkołę dla 700 dziewczyn i internat, w którym mieszka 70 osób z różnych zakątków Zambii, trzeba było przekonać rodziców. Oni już tak bardzo nie cieszyli się na wyjazd córek.
- Pierwsze słowa mamy, „chyba żartujesz”
- wspomina Magdalena Kukla. - Rok w Afryce wydawał się długi, a kraj odległy. Ale przekonałam rodziców i miałam w nich wielkie wparcie, najbardziej chyba w tacie – dodaje.
Od Światowych Dni Młodzieży do misji w Zambii
Pełkinie w województwie podkarpackim, to miejsce skąd pochodzi Weronika Lis. W Jarosławiu skończyła gimnazjum, a potem Liceum Ogólnokształcące Zakonu Pijarów w Krakowie.
- Już jako mała dziewczynka usłyszałam o misjach i od tamtej pory, tylko to miałam w głowie
- wyznaje Weronika Lis. - Wszystko zaczęło się za sprawą mojego brata Karola, który skończył szkołę salezjańską i w 2016 r. zabrał mnie na Światowe Dni Młodzieży. Dwa lata później pojechałam z grupą z Oświęcimia do Żytomierza na Ukrainie. Wtedy poznałam Madzię, była moim opiekunem, bo ja byłam niepełnoletnia. Zaprzyjaźniłyśmy się. Kiedy w ubiegłym roku zadzwoniła do mnie z propozycją wyjazdu na misje, od razu się zgodziłam. Rodzice nie byli zaskoczeni, bo od zawsze mówiłam im o swoim wielkim marzeniu. Teraz mogło się spełnić. Przyjęli to ze spokojem, miałam w nich wielkie wsparcie - dodaje.
Weronika zdała maturę i z biletem w ręku, mając Madzie u swego boku, pełne nadziei i wiary, dotarły do celu. Nastawione były na pracę z dziećmi i młodzieżą.
- Weronika pracowała w gabinecie pielęgniarki, ja w bibliotece. Do tego zajęcia w oratorium, gdzie czasem było i 60 dzieci
- mówi Magdalena Kukla. - Wspólnie uczyliśmy się, odrabiali lekcje, jedli posiłki, ale też był czas na zabawę i poznawanie siebie. Oni są bardzo otwarci i radośni, przyjacielsko nastawieni do ludzi i świata – dodaje.
Dziewczyny uczyły dzieci języka angielskiego, a same uczyły się dialektu Bemba. Naród Zambii ma 73 plemiona, z których Bemba jest największym.
- Język jest prosty, szybko go łapałyśmy, to była dla nas wielka frajda – wspomina Magdalena Kukla. - Muli shami czyli jak się masz, to chyba pierwsze słowa, które poznałyśmy - dodaje.
Szybko nawiązały kontakt z podopiecznymi, a nawet zawiązały przyjaźnie.
- Mieć przyjaciela, to zaszczyt – mówi Magda. - Wtedy idzie się ulicą z podniesioną głową – dodaje.
Niestety pandemia pokrzyżowała plany, roczny pobyt trzeba było skrócić do półrocznego. Wróciły szczęśliwe i zadowolone, z planami na przyszłość.
- Jechałyśmy szukać siebie i swojego miejsca w życiu. Perspektywa 12 tys. kilometrów sprawiła, że wiem, co chcę robić w życiu, czuję się potrzebna
– mówi Magda Kukla. - Mam zamiar pracować z uzależnionymi ludźmi. Weronika myśli o położnictwie i powrocie na misje - dodaje.
[xlink]
Film z Afryki
[/xlink]
- W życiu liczy się szczęście i miłość - wyznaje Weronika Lis. - Ważne, co tu i teraz – dodaje.
FLESZ - Bon turystyczny zadziała nawet bez noclegu
