Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oświęcim. Zagadkowa historia jednego z honorowych obywateli ujrzała światło dzienne

Bogusław Kwiecień
Bogusław Kwiecień
Bogusław Kwiecień
Kim był, co robił w Oświęcimiu, jakie zasługi miał dla tego miasta? Te pytania przez ponad 130 lat pozostawały bez odpowiedzi

Było nazwisko i data nadania tytułu Honorowego Obywatela Oświęcimia. To wszystko, co do niedawna można było znaleźć w zapiskach miejskich kronikarzy o doktorze Macieju Kwiecińskim. Bez wątpienia była to najbardziej zagadkowa postać na liście osób, którym nadano honorowe obywatelstwo miasta. Kim był, co robił w Oświęcimiu, jakie zasługi miał dla tego miasta? Te pytania przez ponad 130 lat pozostawały bez odpowiedzi.

Siedem lat

Elżbieta Skalińska-Dindorf, najwybitniejsza znawczyni dziejów ziemi oświęcimskiej, w „Kronice Oświęcimia” także ogranicza się jedynie do wspomnienia o nadaniu Kwiecińskiemu 28 października 1885 r. honorowego obywatelstwa. Wątek kończy się dopiskiem: brak więcej danych.
– Okazuje się, że chociaż mieszkał w Oświęcimiu zaledwie siedem lat, to z jego osobą wiąże się niezwykle ciekawa historia – mówi Łukasz Szymański, kolekcjoner i miłośnik dziejów ziemi oświęcimskiej, który natrafił na ślady Macieja Kwiecińskiego podczas swoich poszukiwań pamiątek i dokumentów związanych z historią miasta.
Jak dodaje, zawsze zastanawiało go, dlaczego akurat o tym honorowym obywatelu wiadomości są tak skąpe.
Wreszcie kilka tygodni temu przez przypadek udało mu się dotrzeć do potomków rodziny Kwiecińskiego w Bielsku-Białej, którzy przekazali mu szereg zdjęć i dokumentów związanych z postacią swojego przodka, m.in. także z oświęcimskim okresem w jego życiu.
Są wśród nich: dokument Rady Gminy z 1879 r. poświadczający przyjęcie dr. Macieja Kwiecińskiego do Związku Gminnego Królewskiego Miasta Oświęcimia, świadectwo zdobycia tytułu doktora wszech nauk lekarskich, zdjęcia i listy do rodziny.
Wiadomo więc już, że Maciej Kwieciński urodził się w 1853 roku w Komorowicach k. Bielska. W wieku 20 lat rozpoczął studia na wydziale lekarskim Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Zatrzymał epidemię

W 1879 r. uzyskał stopień doktora wszech nauk lekarskich i w tym samym roku przybył do Oświęcimia, aby podjąć praktykę lekarską.
Był tutaj siedem lat, ale to wystarczyło, aby zaskarbić sobie mieszkańców i znaleźć uznanie władz miasta.
Z różnych dokumentów, które zdobył oświęcimski kolekcjoner, wynika, że to on powstrzymał szerzący się w tamtym czasie w Oświęcimiu tyfus plamisty.
Dla mieszkańców miasta to były ciężkie lata. Po wielkim pożarze w 1863 r., który strawił dwie trzecie zabudowy Oświęcimia, większość ciągle żyła w wielkiej nędzy. Śmiertelna choroba szybko się rozprzestrzeniała. Kto wie, jak wielkie zebrałaby żniwo, gdyby nie odważny, młody lekarz. Często bezinteresownie pomagał biednym ludziom.
Wdzięczna rada gminy i burmistrz Oświęcimia nadali mu tytuł Honorowego Obywatela Miasta. Był szóstą osobą, która została w ten sposób uhonorowana, a jedną z dziewięciu, które dostąpiły tego do czasu odzyskania przez Polskę niepodległości w 1918 r.

Do kogo się zraził?

Zdaniem Łukasza Szymańskiego, chodziło nie tylko o samo uznanie zasług w walce z epidemią, ale ówczesne władze chciały w ten sposób również zachęcić Kwiecińskiego do pozostania w tym mieście. – Tak można wnioskować z treści uzasadnienia o nadanie tytułu – uważa oświęcimski kolekcjoner. Świadczy o tym także decyzja Stowarzyszenia Ochotniczej Straży Ogniowej, które postanowiło wybrać go na naczelnika. Te splendory spadły na medyka w ciągu niespełna roku, ale nie przekonały go do pozostania w Oświęcimiu.
Z jego listów wynika, że z zamiarem wyjazdu nosił się od dłuższego czasu. W końcu w kwietniu 1886 r. Kwieciński, mimo dobrze rozwijającej się praktyki, opuścił Oświęcim, udając się do Białej, gdzie został lekarzem miejskim.
Z listów młodego lekarza nie wynika wprost, co było powodem tej decyzji, ale zwraca uwagę takie na przykład zdanie, że czuł się „zrażony tutejszymi stosunkami”. Co miał na myśli? Do kogo się zraził? Łukasz Szymański ma nadzieję, że i tę zagadkę uda się wyjaśnić.
Jego zdaniem, na razie można tylko przypuszczać, że młody, wykształcony medyk stał się konkurencją dla innych miejscowych lekarzy. W tamtych czasach nie było pewnie ich zbyt wielu w mieście.
– O tym, że był cenionym lekarzem, świadczą także jego publikacje w biuletynach medycznych – dodaje Szymański.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska