https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Paczka z żywnością w śmietniku. To jak napluć komuś w twarz za pomoc

Halina Gajda
fot. archiwum prywatne
Nie należy mierzyć wszystkich jedną miarą, ale przymykać oka na marnotrawstwo nie można. Ks. Jerzy Gondek, który koordynuje akcję pomocy żywnościowej, apeluje mimo to, by się nie zrażać.

- To jest zwyczajne draństwo. Po prostu nie mam słów - mówił nam Janusz Gucwa, gorliczanin, który kilka dni temu, na ulicy Wróblewskiego, na jednym ze stojących tam kontenerów na śmieci zobaczył reklamówkę z mąką, kaszą, kostką margaryny do pieczenia, drugą do pieczywa, konserwą.

Dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane...
Trudno dziwić się nerwom gorliczanina. Przed każdymi świętami jesteśmy wręcz bombardowani prośbami: pomóż dzieciom radośnie spędzić święta, podziel się z tymi, co nic nie mają, wesprzyj ubogich. Jeden pakunek z wyrzuconą żywnością nie powinien burzyć całego systemu pomocy, ale zgrzyt jest tak głośny, że nie można go zignorować. - Jak tak można - ktoś kupił te produkty w dobrej wierze, by pomóc. Na tyle, na ile potrafił. Tymczasem ów „biedny” pomoc ma gdzieś. Po prostu ją wyrzuca do śmieci - denerwował się nasz Czytelnik.

Na dowód przyniósł zdjęcie zrobione na miejscu. - Ulica Wróblewskiego jest krótka. Zapewne nie przyniósł tego nikt z innej części miasta. Może warto by zweryfikować tych, co tu akurat mieszkają i korzystają z pomocy - sugeruje.

Część żywności w siatce zawieszonej na kontenerze miała banderolę ogólnopolskiego programu pomocy żywnościowej. W Gorlicach koordynuje go parafia św. Jadwigi. Ks. Jerzy Gondek ma co robić, bo tylko w minionym roku, w niewielkiej parafialnej salce, rękami stu pięćdziesięciu wolontariuszy z całego powiatu zapakowanych zostało 20 tysięcy paczek. W tym roku już 25 tysięcy. Trafiły do ponad czterech tysięcy domów w powiecie, a liczba wniosków o kolejne stale rośnie. - Nie róbmy sensacji z jednej wyrzuconej paczki. O wiele ważniejsze jest to, że zdecydowana większość pomocy trafia do naprawdę potrzebujących - komentuje ks. Gondek. - Mogę tylko zaapelować: jeśli ktoś nie potrzebuje danego produktu, niech go po prostu zostawi. Przyda się komuś innemu - dodaje.

Chleb w śmieciach to niestety codzienność
Leszek Rataj, dyrektor ds. rozwoju firmy EMPOL , doskonale zna temat wyrzucanej żywności. - Po świętach jest to szczególnie widoczne - mówi. Najczęściej w kubłach z odpadami lądują pakowane produkty - głównie sery i wędliny, którym skończył się termin ważności. Na porządku dziennym jest chleb. - Staramy się wybierać go z odpadów, ale nie da się z nim wiele zrobić - mówi.

Jest często przesiąknięty chemikaliami, różnymi nieczystościami. - Nie ma mowy nawet o tym, by ktoś wziął go dla zwierząt, nawet kur. Trafia po prostu, tak samo zresztą jak pozostała żywność, na kompost, którym przekłada się warstwy śmieci na wysypisku - mówi dalej. Z takimi „odpadami”, jak nasze, nie spotkał się jeszcze nigdy.

Maria Rąpała, gorliczanka z Osiedla Łysogórskiego, przyznała nam, że nie wrzuca niczego do koszy z żywnością dla najbiedniejszych. - Od lat sama robię taką paczkę dla mojej znajomej. Kupuję jak dla siebie. Pakuję do torby i wieszam na płocie jej domu, by nie wiedziała, kto jest darczyńcą - opowiada. - Najpewniej poczucie własnej godności nie pozwoliłoby jej przyjąć nic ode mnie. A tak, podarunku nie zwróci - uśmiecha się.

Gazeta Gorlicka

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska