Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pamieć o śp. Eugeniuszu Bohatkiewiczu pozostanie wciąż żywa

Agnieszka Chmura
Tłumy ludzi najpierw na pogrzebowej mszy świętej, a potem towarzyszące zmarłemu w ostatniej ziemskiej drodze nie dziwiły nikogo, kto znał Eugeniusza Bohatkiewicza, gorliczanina, naczelnika miasta w latach 1983-1985, człowieka, który nie dbał o miejsce, drogę i czas, ale zawsze niósł pomoc drugiemu człowiekowi, walczył o lepszy byt gorliczan i przyszłość całego miasta.

- Przypadł mi dzisiaj w udziale smutny, a zarazem zaszczytny obowiązek pożegnania w imieniu władz samorządowych i wszystkich obywateli naszego miasta śp. Eugeniusza Bohatkiewicza – naczelnika naszego miasta, działacza społecznego, a dla wielu z nas zgromadzonych tutaj przede wszystkim  przyjaciela, kolegę, zaufanego współpracownika - mówił nad urną z prochami Rafał Kukla, burmistrz Gorlic.

Wyroki opatrzności sprawiły, że dla Eugeniusza nadszedł czas zakończenia ziemskiej wędrówki. Dość wcześnie, bo miał dopiero 69 lat.
- Dokładnie miesiąc temu tata był u mnie w Warszawie razem z żoną Dorotą - wspomina syn Dariusz Bohatkiewicz. - Chciałem go zatrzymać, żeby zostali dłużej, żebyśmy mogli spędzić trochę czasu razem. Gdy zaproponowałem, by zostali, na odchodne rzucił tylko: - Chłopie nie ma czasu.

W życiowym pędzie nigdy nie koncentrował się na sobie.
- Wiedziałem o tym, ale uświadomiłem sobie to szczególnie, dopiero, gdy po śmierci taty, zaczęły napływać do mnie słowa otuchy, ale też wdzięczności za okazaną przez tatę pomoc - wspomina Darek.

W tych trudnych latach to Eugeniusz Bohatkiewicz wydał zgodę na budowę kościoła św. Andrzeja Boboli w Gorlicach.

- Do taty do urzędu przyszedł ks. Andrzej Mucha, z wnioskiem i prośbą o budowę kaplicy. Tata odrzekł mu wtedy: - Niech ksiądz kościół wybuduje - opowiada syn.

W obawie przed sprzeciwami politycznymi, dokumenty trafiły do urzędowej szafy w gabinecie śp. naczelnika, wszystko do momentu uprawomocnienia się zgody na budowę kościoła.

Dla Eugeniusza Bohatkiewicza znaczenia nie miało wyznanie, a najważniejsze były potrzeby ludzi. Dał temu dowód, podpisując zgodę na budowę cerkwi w Gorlicach.

Nie inaczej było, gdy podjął, jak się potem okazało skuteczną walkę o budowę zapory wodnej na Klimkówce i wyciągu narciarskiego na Magurze Małastowskiej.

Życie go nie pieściło. To na jego rękach zmarła jego trzymiesięczna córka, potem żona. - Zawsze jednak mówił: - My Bohatkiewicze musimy być twardzi. Musimy z pokorą przyjmować to, co niesie życie, ale też z głową uniesioną ku górze - wspomina syn.
Eugeniusz nie zdążył spełnić swoich planów na ten rok. Wiosną chciał zrobić niespodziankę żonie i zorganizować wspólny wyjazd do Rzymu.

- Z kolegami miał odwiedzić mnie w Londynie, by stamtąd polecieć do Cardiff na Grand Prix Żużla. Pan Bóg chciał jednak inaczej - kończy Darek.

Odszedł w domu wśród bliskich.

Gorlice. Pogrzeb Eugeniusza Bohatkiewicza, naczelnika Miasta...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska