- Kamil, ty płakałeś dziś, ja dwa dni temu. Chcę żebyś wiedział, że to niczego nie zmienia. Jesteś największym sportowcem jakiego znam. Wiem jak to boli. Ale to żaden koniec - powiedział Geiger, który rywalizację na normalnej skoczni w Zhangjiakou skończył na 15. miejscu.
- Rywalizacja jest rywalizacją, emocje są emocjami. Ja nie umiem tego inaczej przeżywać - dodał z kolei Stoch, który w pierwszej próbie poszybował na odległość 137,5 metrów, ustanawiając nowy rekord obiektu. Po pierwszej serii był czwarty i na tej samej pozycji zakończył ostatecznie zawody. Wyprzedzili go Norweg Marius Lindvik, Japończyk Ryoyu Kobayashi i Niemiec Karl Geiger.
- Szkoda, że skoki są taką dyscypliną, która się składa z dwóch prób. Pewnie i tak by to nic nie dało. Widocznie nie zasłużyłem na ten medal - przyznał z kolei Stoch przed kamerami Eurosportu. Rozmawiając z mediami trzykrotny mistrz olimpijski nie potrafił ukryć łez, choć przecież szóste miejsce na normalnej skoczni i czwarte na dużej to znakomite wyniki, jeśli weźmie się pod uwagę, że jeszcze niedawno wycofywał się z powodu słabej formy w trakcie Turnieju Czterech Skoczni.
Później miał w dodatku problemy ze zdrowiem i przez chwilę nie było pewne, czy w ogóle poleci do Pekinu. Stoch ma jednak inne zdanie na ten temat. - To nie jest ewidentnie ani mój sezon, ani mój czas. Trudno mi się z tym pogodzić, ale zrobiłem, co mogłem. Dałem z siebie wszystko. Nie stać mnie było na nic więcej - przyznał.
- Trudno mi się z tym pogodzić. Wiem, że to jest super miejsce i wielu zawodników chciałoby tu być. Poświęciłem naprawdę wiele ostatnio i chciałem dostać trochę większą nagrodę. Widocznie tak musi być. Przyjmuje to takim jakim jest. Musze sobie to wszystko poukładać, odetchnąć, odpocząć i za dwa dni znowu się zebrać do kupy - dodał.
Zapowiedział również walkę o medal w poniedziałkowym konkursie drużynowym[/b]. Cztery lata temu w Pjongczangu stanął razem z kolegami na najniższym stopniu podium.
