Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pewność odkryć naukowych

prof. Ryszard Tadeusiewicz
archiwum
Przyjęło się uważać, że to, co "naukowe", to musi być ścisłe, pewne, niezawodne. Na ogół tak jest, chociaż zdarzają się niechlubne wyjątki. W przyszłym tygodniu napiszę trochę o patologiach mających niekiedy miejsce w nauce, o fałszowaniu wyników naukowych i o lansowaniu nie do końca sprawdzonych teorii. Bo to także ciekawy, chociaż może niechlubny wątek. Skoro jednak dotyczy on tego, co jest przedmiotem tej serii felietonów, to znaczy nauki i naukowców, to mam obowiązek także i o tym napisać.

O tych smutnych i brzydkich sprawach będzie więc mowa za tydzień, dzisiaj porozmawiamy o tym, co sprawia, że do wyników badań naukowych, mimo wszystko, naprawdę można mieć zaufanie, a także o tym, co i kiedy to zaufanie podważa. Otóż wyniki badań naukowych dlatego tak skutecznie wzbogacają wiedzę ludzkości i przyczyniają się do rozwoju cywilizacji, bo stale poddawane są krytycznej ocenie i dokładnej weryfikacji w łonie samej nauki. Fakt, że jeden badacz coś zaobserwował, odkrył, przemyślał czy opisał, nie ma tak naprawdę żadnej wartości ani znaczenia, dopóki inni badacze tego nie zweryfikują i krytycznie nie ocenią.

To nakłada określone wymagania na obieg informacji w obrębie systemu, jaki stanowi światowa nauka. Każde doświadczenie naukowe musi być tak opisane, żeby w innym laboratorium można je było powtórzyć sprawdzając prawdziwość wyników. Każde rozumowanie musi być tak przedstawione, by inny specjalista mógł je prześledzić krok po kroku - szukając ewentualnych błędów, luk, albo możliwości sformułowania dodatkowych wniosków. Każdy ważny wynik naukowy musi być opublikowany, bo tylko wtedy jest dostępny krytycznym ocenom innych badaczy.
Jeśli opublikowany wynik naukowy jest ważny, a kontrola wykonana przez innych uczonych potwierdzi wnioski, jakie sformułował odkrywca - wówczas sława odkrywcy zostaje ustokrotniona. Kolejne powstające prace zawierają (a przynajmniej powinny zawierać) odnośniki do jego pierwszej publikacji. Dobra idea naukowa działa jak śnieżna kula - im dalej się toczy, tym większa rośnie i tym większego nabiera znaczenia.

Naszkicowany wyżej model jest jednak trochę wyidealizowany. Obowiązująca przez całe wieki zasada, że wynik naukowego badania powinien być opublikowany, zaczyna się dezaktualizować w zderzeniu z uwarunkowaniami gospodarki opartej na wiedzy. Żyjemy w świecie, w którym informacja (zwłaszcza naukowa) jest między innymi nośnikiem określonych wartości ekonomicznej natury. Dotyczy to głównie nauk technicznych, ale także takich dziedzin nauk przyrodniczych, jak farmakologia albo genetyka. Czy w takich dziedzinach publikowanie uzyskanego wyniku naukowego jest racjonalne? Niestety, nie!

Opublikowany wynik naukowy staje się własnością wszystkich. Każdy może z nim zrobić wszystko, co chce. Z jednym wyjątkiem: nikt nie może twierdzić, że jest twórcą wyniku naukowego, jeśli w istocie dowiedział się o nim od prawdziwego odkrywcy. Naruszenie tej fundamentalnej zasady określane jest jako plagiat i jest najgorszym występkiem, jakiego może się dopuścić ktoś zajmujący się nauką. Jednak opublikowany wynik naukowy daje nieograniczone możliwości na przykład producentom, którzy na podstawie odkrycia naukowego mogą wytworzyć nowy produkt, a później sprzedawać go z zyskiem. Jednak wtedy nawet najmniejsza część zysku nie trafi do naukowca, który swoim odkryciem utorował drogę do tej atrakcyjnej nowości. Twórca opublikowanego odkrycia, a także ci, którzy finansowali jego badania, zostają pozbawieni tych wszystkich korzyści, do których mieliby prawo, gdyby zamiast publikacji wybrali patent. Dlatego w coraz liczniejszych dziedzinach odkryć naukowych się nie publikuje, ale się je patentuje, dając badaczowi i sponsorom badań możliwość uzyskania udziału w korzyściach finansowych, których źródłem jest odkrycie naukowe. Patentowanie wyników badań ma jednak dwojakiego rodzaju negatywne skutki:

Po pierwsze, dostępność do dobrodziejstw, jakie niesie odkrycie, zostaje drastycznie ograniczona. Korzystać mogą tylko ci, którzy odpowiednio za to zapłacą. Jeśli opatentowanym odkryciem jest na przykład nowy lek, to zamiast udostępniać możliwość uzdrowienia wszystkim potrzebującym, firma posiadająca patent dyktuje takie jego ceny, które pozwalają na leczenie tylko osobom zamożnym (lub obywatelom bogatych krajów, które mogą udostępnić lek w ramach systemu ubezpieczeń).
Nas tutaj interesuje jednak drugi aspekt tej sprawy. Odkrycie opatentowane a nie opublikowane w mniejszym stopniu staje się przedmiotem badań kontrolnych ze strony innych naukowców. Po co bowiem prowadzić badania, skoro z góry wiadomo, że każdy wynik badania jedynie wzbogaci właściciela patentu? W rezultacie wynik opatentowanego badania jest w sensie naukowym mniej pewny. Szkoda tylko, że często połykamy go w formie tabletki, nie wiedząc do końca, ile jest wart - poza ceną jaką musieliśmy zapłacić w aptece…

Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl:**Grali w karty. W ruch poszedł scyzoryk**

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska