Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

PIELĘGNIARKA ciągle jest w biegu. Biegnie tak za godnym życiem

Redakcja
Michal Gaciarz
Dorota Gałązka uśmiecha się, słysząc opowieści ministra zdrowia o pensjach pielęgniarek. Żeby utrzymać siebie i córki, musi pracować na dwóch etatach. A i tak nie stać jej na wczasy.

Głos w słuchawce był energiczny i uśmiechnięty. - Halooo? Tak, tak, Dorota Gałązka przy telefonie. Akurat jestem w drodze do pacjenta, ale słucham panią. O, tu na mostku w prawo, tak, tędy. Przepraszam, że tak chaotycznie, jadę właśnie samochodem. A później będzie jeszcze gorzej: wracam do szpitala i zaraz lecę do drugiej pracy. W domu będę o godz. 23, spotkanie nie wchodzi w grę. Jutro wyjeżdżam, nie ma mnie do końca tygodnia. Proszę mówić.

Pani Doroto dzwonię, bo chciałam panią zapytać jak to jest być pielęgniarką. Bo jednak pielęgniarek jest coraz mniej. A w Polsce to już wogóle jest ich najmniej w przeliczeniu na pacjenta.
- No cóż. Nie jestem zadowolona, ani wypoczęta. Uśmiecham się, bo taką mam naturę. Kiedy szłam do liceum medycznego przez myśl mi nie przeszło, że będzie tak trudno. Wyobrażałam sobie siebie przy pacjencie i dla pacjenta. A nie, że będę tonąć w papierkowej robocie i najwięcej czasu zajmować mi będzie wypełnianie dokumentacji. Rodzice też nie mieli świadomości, jaki to trudny zawód. Mama nie miała styczności ze szpitalem. A tata był zadowolony, bo widział młodą dziewczynę w białym fartuszku i tym nieszczęsnym czepku. Zawsze uważałam, że te czepki są niepotrzebne. Nawet zmieniłam oddział, żeby nie musieć ich nosić.

Dlaczego poszła pani do liceum dla pielęgniarek? Było jakieś zdarzenie...
- A tak, było, jeszcze we wczesnym dzieciństwie. Bardzo traumatyczne, bo pamiętam je do dziś. Miałam 3,5 roku, złamałam kość szyjki udowej i trafiłam do szpitala. Leżałam w Narutowiczu, cała zagipsowana, aż po stawy biodrowe. I zapamiętałam z tego pobytu jedną pielęgniarkę, wyjątkowo niesympatyczną. Byłam unieruchomiona, więc potrzeby fizjologiczne musiałam załatwiać do pieluchy. Dla mnie, dziecka, to był wstyd, że wracam do czasów niemowlęcych. A ona była zła, że musi mi te pieluchy wymieniać. Kiedy w szkole podstawowej podjęłam decyzję, że zostanę pielęgniarką, przypomniałam sobie to zdarzenie. I postanowiłam, że będę przeciwieństwem tamtej kobiety.

O, właśnie dojechaliśmy na miejsce. Musimy przerwać rozmowę. Ale za chwilkę będę miała chwilkę, w drodze pomiędzy jedną pracą, a drugą. Zdzwońmy się.

***

Po dwóch godzinach.

- Wizyta się przeciągnęła, pacjent miał potrzebę porozmawiać. Bardzo miły starszy pan, spotkać się z nim to ogromna przyjemność. Ja sobie nie wyobrażam powiedzieć: mam tyle i tyle czasu dla pana, nawet gdyby tak mówiły procedury. Pielęgniarka musi być terapeutką, psychologiem, i opiekunką; oczywiście mieć wiedzę medyczną i być bacznym obserwatorem. Żeby niczego nie przeoczyć, symptomów świadczących o tym, że coś złego się dzieje. Jeżdżę do pacjentów z Przewlekłą Obturacyjną Chorobą Płuc, zdarza się, że stan się pogarsza, muszę być czujna, reagować, w razie potrzeby wezwać pogotowie. Najdalej wysuniętą placówkę mamy w Roztoce nad Dunajcem. Dziś z kolegą lekarzem byliśmy w Stróży. Staramy się układać wizytę lekarską i pielęgniarską razem. Tak, żeby jechać jednym samochodem i nie generować dodatkowych kosztów. O, proszę! Ekonomistką też jestem.

Pani, jak słyszę, cały czas w biegu.
- Za godnym życiem tak biegnę.Gonię z jednej pracy do drugiej. Wstaję o godz. 5.30. Odwożę młodszą córkę do szkoły. W samochodzie mamy dla siebie 7 minut. Mam szczęście, bo mam cudowne dzieci, bardzo samodzielne. Jedna córka ma 15 lat, chodzi do gimnazjum. Druga, 24-letnia studiuje dziennikarstwo w Anglii. Są świadome, że abyśmy mogły funkcjonować, ich mama musi tyle pracować. Więc od 7.30 do godz. 11.20 jestem w gabinecie zabiegowym. Pobieram krew, wykonuję spirometrię, EKG, asystuję przy drobnych zabiegach chirurgicznych jak usuwanie drenów. Później jadę na wizyty domowe. Kończę w szpitalu i biegnę do mojej drugiej pracy w prywatnym gabinecie. Do domu wracam o 23 i jestem już tak padnięta, że na nic nie mam siły. Biorę prysznic i idę spać. Ciepłe posiłki jem tylko w weekendy.

Ale przecież minister mówił, że pielęgniarki zarabiają pięć tysięcy złotych.
- Momencik, coś przerywa. Że ile, pięć tysięcy? O, kolega lekarz tu z boku się śmieje, że się przekwalifikuje, bo też chce tyle zarabiać. Pracuję w zawodzie od 30 lat, mam wykształcenie wyższe i dodatek z tego tytułu, bo dyrekcja docenia jak pracownicy podnoszą kwalifikacje. Co miesiąc szpital przelewa mi na konto 2 tys. 400 zł i z tego co wiem, to mój szpital płaci pielęgniarkom najwięcej. Od 10 lat nie byłam na wczasach. I nie mówię tu o zagranicy. Nie stać mnie na to, żeby pojechać do Kościeliska. Biorę urlop i siedzę w domu. Żeby zaspokoić podstawowe potrzeby swoje i córek, opłacić rachunki, pracuję na dwóch etatach. I to się odbywa ogromnym kosztem, powoduje spustoszenie w życiu osobistym. Nie mam czasu, żeby pójść do kina, na basen, na rower, wyjechać za miasto.

Pacjenci próbują się pani „rewanżować” za opiekę?
- Coraz rzadziej. Na szczęście. Bo to bardzo niekomfortowa dla mnie sytuacja. Raz pacjent wsunął mi kopertę tak, że nie zauważyłam. Rano zakładam fartuch, wkładam rękę do kieszeni: koperta. Przeanalizowałam, kto to mógł być. Czterech takich pacjentów miałam. Wpadłam na oddział, mówię: niech ten, co mi zostawił coś w kieszeni natychmiast się przyzna. I jeden pan taki przerażony mówi: to ja, strasznie przepraszam, nie spodziewałem się, że pani tak zareaguje.

Moje reakcje zawsze były burzliwe. Innym razem pacjent wszedł do mojego gabinetu, położył kopertę na stole i mówi: proszę wydać personelowi dyspozycję, żeby się dobrze opiekował moją siostrą. Wyprosiłam pana. Bo mnie to obraża.

Chwileczke, muszę torbę przełożyć z auta do auta. Zaraz oddzwonię.

***

- No, już jestem, możemy rozmawiać.

To dobrze, bo chciałam jeszcze zapytać o protesty pielęgniarek w Centrum Zdrowia Dziecka. Tam panie odeszły od łóżek dzieci.
- I to jest zauważalne, że właśnie od dzieci. Niektórzy twierdzą, że są bezduszne. A przecież pielęgniarki są takim samym członkiem społeczeństwa, mają swoje potrzeby, rodzinę, jak każdy inny. Nie można oczekiwać, że będą pracowały dla idei. No i proszę zobaczyć co się stało: oddziały się pozamykały. Okazuje się, że pielęgniarki są nie do zastąpienia. W Porozumieniu Zielonogórskim lekarzom udało się wywalczyć wszystko, co chcieli. A dla pielęgniarek nie ma pieniędzy? To są oszczędności kosztem pacjenta. Bo przepracowana pielęgniarka nie będzie wydajnie pracować. To trudny zawód, odpowiedzialny, obciążający psychicznie. Czyjeś życie jest w naszych rękach. To też fizyczna harówa, pacjenta trzeba dźwigać do kąpieli, przewracać na łóżku. A wcześniej, żeby to robić trzeba skończyć pięć lat studiów, dwuletnią specjalizację. I mimo to, nadal wielu osobom wydaje się, że pielęgniarka jest pomocnikiem lekarza, że lekarz może wydawać jej polecenia. Nieprawda. Ja co najwyżej realizuję lekarskie zlecenia. To jest samodzielny zawód, tu nie ma podległości służbowej. Praca pielęgniarki nigdy nie była doceniana. Z jej uwagami nikt się nie liczy, a przecież jest najbliżej pacjenta.

Widzi Pani receptę na poprawę sytuacji?
- Trzeba się zastanowić nie tylko nad tym, co zrobić, aby więcej dziewczyn się kształciło w tym kierunku, ale jak je zachęcić, by zostały w kraju i wykonywały zawód, którego się wyuczyły. Średnia wieku pielęgniarki to 50 lat. I to są przerażające dane. Za chwilę te panie pójdą na emeryturę i co? Koleżanka z liceum wyjechała do Anglii. Pracuje jako wyspecjalizowana pielęgniarka, chociaż nie skończyła studiów. Ale pracowała na oddziale dializoterapii i kardiochirurgii. I w Anglii to doceniają. Dostaje 18 funtów za godzinę, 24 funty na nocnym dyżurze i 28 na świątecznym. Ma pod opieką do 10 pacjentów. I nie zajmuje się rozdawaniem leków, od tego jest farmaceuta. A u nas pielegniarka to dalej pani od wszystkiego. Czy do zmiany pampersa potrzebny jest magister pielęgniarstwa? Wystarczyłaby opiekunka. Gdyby pielęgniarka była oddelegowana do czynności medycznych, odciążyłoby to lekarzy.

To co panią trzyma w tym zawodzie?
- Zadowolenie pacjenta. Pielęgniarka to piękny zawód i warto go wykonywać. Podoba mi się to, że służymy drugiemu człowiekowi.

A dziś, gdyby pani wiedziała to, co wie, wybrałaby Pani jeszcze raz ten zawód?
- ...

Halo?
- No właśnie się zastanawiam. Trudne pytanie pani zadała. Ja jestem urodzoną optymistką. I cały czas wierzę, że coś się w tym zawodzie zmieni. Więc pewnie tak, pewnie podjęłabym wyzwanie.

***
Dorota Gałązka
Pracuje w szpitalu Jana Pawła II w Krakowie, w Wojewódzkim Ośrodku Domowego Leczenia Tlenem. Skończyła studia pielęgniarskie i podyplomowo Zarządzanie Strefą Usług Medycznych. W zawodzie od 1987 r. Wcześniej pracowała m.in. na oddziale Wzmożonego Nadzoru Kardiologicznego, Intensywnej Terapii oraz oddziale Nefrologii i Dializoterapii.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska