https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Pilne zgłoszenie? Lepiej nie dzwoń pod numer 112!

Iwona Kamieńska
Poszkodowani w wypadku, do którego doszło na początku maja w podsądeckich Klęczanach, czekali na karetkę pogotowia 40 minut. Ratownicy wyjechali natychmiast po otrzymaniu wezwania i jechali tylko 9 minut. Problem w tym, że wezwanie, które zostało zgłoszone pod numer alarmowy 112, "błądziło" po regionie, zanim mocno spóźnione trafiło do sądeckiego pogotowia z dyspozytorni w... Limanowej.

Temat poruszono na ostatniej sesji powiatowych radnych. Jak mówi szef pogotowia Józef Zygmunt, takie błądzenie wezwań to niestety częste zjawisko w naszym górzystym regionie, pełnym miejsc bez zasięgu sygnału telefonii komórkowej. Nigdy nie ma gwarancji, że telefon z wołaniem o ratunek odbierze najbliższy dyspozytor.

Jeśli sygnał dotrze do którejś z sąsiednich dyspozytorni, mniej obeznana w terenie obsługa może wysłać karetkę nie tam gdzie trzeba, bo miejscowości o tej samej nazwie jest w okolicy kilka. Klęczany też są "zdublowane": jedne pod Gorlicami, drugie - pod Sączem. Na szczęście uczestnicy wypadku w Klęczanach nie byli ciężko ranni i doczekali pomocy.

Jednak, jak zwraca uwagę dyrektor pogotowia, takie czekanie może kiedyś okazać się tragiczne w skutkach. Dlatego poleca, aby pilne wezwania kierować pod numer 999, który działa bez zarzutu, trafiając do właściwej dyspozytorni, w przeciwieństwie do "błądzącego" 112.

To nie koniec problemów z systemem ratownictwa w rejonie znikających zasięgów. Z tej samej przyczyny szwankuje monitoring karetek. Gdy wozy pogotowia, będąc w trasie "gubią" sygnał, znikają z ekranu monitoringu znajdującego się w centrali. Tak się dzieje w gminie Korzenna oraz w niektórych miejscach gmin Gródek nad Dunajcem, Łabowa i Krynica. - Jeśli chcemy taką karetkę skierować do wypadku, który zdarzył się w pobliżu trasy jej przejazdu, a ona akurat wjedzie w "dziurę" pozbawioną sygnału, nasze polecenie dociera do załogi nawet z kilkudziesięciominutowym opóźnieniem - rozkłada ręce Józef Zygmunt.

Problem rozwiązałoby zagęszczenie sieci nadajników telefonii komórkowej, albo dopracowanie systemu łączności dla ratownictwa w Małopolsce.

Propozycje rozwiązań już opracowali sądeccy informatycy. Przekazano je więc służbom wojewody. - Mamy obietnicę wojewody, że weźmie pod uwagę nasze szczególne położenie - dodaje starosta Jan Golonka (chodzi m.in. o to, aby pozostawić sądecką dyspozytornię i dopracować funkcjonowanie 112, aby docierał tam, gdzie powinien). - Mamy znakomitą bazę do działania dyspozytorni. W nowym gmachu straży będzie 10 stanowisk - mówi Zygmunt.

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Komentarze 5

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

s
swjozef
Pewnie jeszcze ze sto lat bedzie trwalo uruchamianie 112 jako nr. alarmowego. Jak wiadomo pieniadze za to sa juz wziete ale systemu nie ma.
P
Pimpek
Janek aleś ty głupi...
j
janek
od tych wszystkich "sukcesów" tuskowatych.
B
Bedek
Niestety tak jest też w Krakowie!!
A
Antypro
Nie da się zagęścić nadajników sieci komórkowej,bo zaraz zaczynają się protesty ludzi którym wszystko szkodzi:sieć komórkowa,elektrownie atomowe,wiatrowe,węglowe,wodne,szkodzą im autostrady,brak autostrad,za wysokie budynki i tysiące innych rzeczy...
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska