- Po raz kolejny nie zawiódł Pan kolegów z zespołu, otwierając wynik meczu z Paszkówką, z którą wygraliście 3:0.
- W potyczkach przeciwko ekipom defensywnie nastawionym ważne jest szybkie skruszenie „muru” ustawionego przez rywali. Mnie udało się wyjąć z niego pierwszą „cegłę”, a była to bodaj 7 minuta. No i się zawalił. Potem grało nam się łatwiej.
- Wśród kibiców nie brakuje opinii, że jest Pan w zespole specjalistą od strzelania ważnych goli.
- Z opiniami kibiców się nie polemizuje (śmiech). Może mówią to na podstawie niektórych spotkań. Nie trzeba daleko szukać. Nie tak dawno, w derbach powiatu oświęcimskiego, na własnym boisku przeciwko Jawiszowicom, w ostatniej minucie doliczonego czasu uratowałem remis. To była chyba dla mnie najważniejsza bramka tej kończącej się rundy. W premierze wiosny, na własnym boisku z Niwą Nowa Wieś, trafiłem na 1:1 dopiero w 95 minucie! Oczywiście, że na boisku nikt nie kalkuluje, kiedy strzelać gole. Jednak takie trafienia zwalające z nóg dają najwięcej satysfakcji i na długo pozostają w pamięci.
- Jednak z Paszkówką zaliczył Pan nie tylko gola, ale też i asystę...
- Nie jestem boiskowym egoistą. Jak widzę dobrze ustawionego kolegę, to staram się podać. Dobra asysta smakuje tak samo jak gol.
- Jest Pan wychowankiem Chełmka?
- Tak, ale przez dwa sezony, razem z Pawłem Sidorowiczem, naszym obecnym trenerem, występowałem w A-klasowym Gorzowie.
- Jakie ma Pan stamtąd wspomnienia?
- Miłe. Nie tylko byliśmy liczącym się zespołem w klasie A, ale i osobiście był to dla mnie dobry okres. Nie może być inaczej, skoro w dwóch sezonach zdobyłem 30 goli.
- W jakich okolicznościach najczęściej zdobywa Pan gole?
- Dobrze czuję się w pojedynkach „jeden na jeden”. Nie zaliczam się do wielkoludów, ale sporo goli zdobywam też głową, co być może niektórym wydać się trochę nieprawdopodobne.
- Nie tak dawno po raz drugi został Pan ojcem. Będzie miał kto kontynuować piłkarskie tradycje?
- Teraz mam córkę Zuzię, ale 3-letni syn Aleksander już kopie w piłkę. Widzę, że w jego przypadku dominująca będzie lewa noga.