- Wszczęto postępowanie o czyn z artykułu 230 paragraf 1 kodeksu karnego. To płatna protekcja, czyli powoływanie się na wpływy w instytucji państwowej - powiedział w rozmowie z „Dziennikiem Bałtyckim” prokurator Jan Bednarek z Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy, która zajmuje się tym wątkiem.
Na razie postępowanie toczy się „w sprawie” - oznacza to, że nikomu jeszcze nie przedstawiono zarzutów.
Czytaj więcej na ten temat: Adwokat Marcina P. mógł być prowokowany do złamania prawa
Niżej przytaczamy SMS-owy dialog z udziałem nieznanej osoby i obrońcy Marcina P.:
Nadawca (niezapisany numer): Proszę przekazać Panu P. [w tym miejscu pada pełne nazwisko oskarżonego - dop. red.], żeby nikt nie nachodził mnie w sądzie w sprawie uchylenia aresztu, bo to niezręczne. Możemy się dogadać, proszę o ewentualny kontakt pod tym numerem. Nie było rozmowy.
Mecenas Komorowski: Nie rozumiem.
Nadawca: Proszę mu to tylko przekazać, i numer, pozdrawiam.
Mecenas Komorowski: To chyba pomyłka.
Adwokat już wcześniej podkreślał na naszych łamach, że wiadomość traktuje jako próbę sprowokowania go do nieformalnej rozmowy na temat uchylenia aresztu wobec jego klienta.
Co ważne, sprawa ujrzała światło dzienne właśnie dzięki mecenasowi Komorowskiemu, który o treści SMS-a poinformował sąd podczas jednej z rozpraw w procesie ws. Amber Gold.
Czytaj też: „Możemy się dogadać” - proponowano obrońcy Marcina P. Sprawa już trafiła do prokuratury
- To, jak prokuratura prowadzi tę sprawę, oczywiście leży w jej gestii. Ja tu widzę dwie możliwości - popełniono przestępstwo albo płatnej protekcji, albo tworzenia fałszywych dowodów - komentuje nasze ustalenia mecenas Michał Komorowski.
Zaznacza przy tym, że jeżeli otrzyma wezwanie z prokuratury w Bydgoszczy, to stawi się na przesłuchanie. - Mam jednak wątpliwości, czy uda się ustalić nadawcę tych SMS-ów - dodaje.
Przypomnijmy, sprawę prowadzi bydgoska prokuratura, ponieważ gdańscy śledczy chcieli się z niej wyłączyć.
Marcinowi P. i jego żonie - Katarzynie P. - w głównym procesie w tak zwanej aferze Amber Gold, który się toczy się w Sądzie Okręgowym w Gdańsku, grozi nawet do 15 lat więzienia.