Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po co Bóg zabrał Anię Przybysz

Maria Mazurek
Maria Mazurek
Autoportret
Autoportret archiwum artystki
Mówi się, że bogowie, zazdrośni o talenty ludzi, szybciej ściągają ich na swoją stronę. Rodzina Anny Marii Przybysz, młodej, utalentowanej artystki, chce widzieć w jej śmierci głębszy sens. Wierzyć, że Opatrzność nie jest przecież złośliwa, okrutna. Że zabierając ją na tamten świat, wie co robi - pisze Maria Mazurek

Gdybyśmy tylko potrafili swoją miłością ochronić bliskich... Albo przewidzieć przyszłość... Wtedy Anna Maria Przybysz, uzdolniona, 25-letnia graficzka, wciąż siedziałaby przed swoim tabletem i rysowała kolorowe prace.
Ale stało się.

Dziś jej rodzina obrażać się na Boga nie chce. Bo skoro zabrał z sobą tak piękną, zdolną dziewczynę, to może jest w tym jakiś sens? Trzy miesiące po tym, jak Ania została znaleziona w łazience (podczas kąpieli śmiertelnie zatruła się tlenkiem czadu) profesor Jan Pamuła, były rektor Akademii Sztuk Pięknych, na której studiowała dziewczyna, otwiera jej wystawę. Drży mu głos. W końcu wydusza z siebie: bogowie bywają zazdrośni o zdolności ludzi i wtedy szybciej ściągają ich do siebie.
Potem na boku szepcze jeszcze do Renaty Bulandy, mamy Ani: Nie potrafię uwierzyć w dobrego Boga, który robi coś takiego. Ona odpowiada: - Ja potrafię. I tylko to trzyma mnie jeszcze przy życiu.

Przybysz z kosmosu

Ania była idealna - powtarzają wszyscy. Chyba stąd wzięło się jej przezwisko - "Przybysz z kosmosu". Bo o takich ludzi na tym świecie trudno. Jej przyjaciółka, Kamila Mitka, podkreśla, że Ania inspirowała ludzi wokół niej. Radosna, zdolna, pracowita, oczytana, piękna. I po ludzku dobra, wrażliwa. - Nie pozwoliła, by w jej obecności na kogokolwiek powiedzieć coś złego. Od razu krzywiła się i upominała mnie jednym tylko słowem: "mamuś!" - opowiada Renata Bulanda.

Ale potrafiła też przyjąć stanowczy ton, uprzeć się, zawalczyć, pokazać pazury, postawić na swoim. Szczególnie kiedy chodziło o osoby, które kochała. - Kiedyś źle się poczułam, Ania poszła ze mną do lekarza - wspomina jej babcia. - Była duża kolejka, w rejestracji nieuprzejmie nas potraktowano. Ania stwierdziła: tak nie będzie! Weszła do gabinetu kierownika przychodni i oznajmiła mu, że babcia źle się czuje i musi być natychmiast przyjęta - opowiada babcia.

Na walizkach

Jej znajomi do dziś zastanawiają się, jak na to wszystko znajdowała czas. Technika rysunku, którą stosowała, wymagała niezwykłej precyzji. Godzinami dłubała na swoim tablecie - robiła ilustracje m.in. dla Twojego Stylu, Glamour, Wprost, Przekroju, przygotowywała kampanie reklamowe, społeczne, okładki płyt. Jednocześnie studiowała. Mnóstwo czytała.

Znajdowała czas dla przyjaciół, rodziny, chłopaka. Dużo jeździła po Polsce. - Pamiętam ją wiecznie ciągnącą za sobą walizkę. Do dziś, gdy widzę dziewczynę z walizką, myślę, że to moja Ania - wspomina jej babcia ocierając płynące z oczu łzy. - Od małego tak pięknie trzymała ołówek. Pamiętam, jak rysowała swoje pierwsze kreski - wspomina.

Ołówek i kartka papieru

Ten ołówek, kredki, kartka papieru, towarzyszyły Ani dosłownie od jej pierwszych miesięcy. W wieku dwóch lat potrafiła zamykać koło. Gdy miała trzy, wezwali jej mamę do przedszkola. Powiedzieli, że musi przyjść koniecznie. A na miejscu zapytali: Czy Pani zdaje sobie sprawę, że ma uzdolnione dziecko? Ale pani Renacie tłumaczyć tego nie trzeba było. - "Aniu, jesteś dla mnie jak: Kropelka Miodu, Kropelka Rosy i Płatek Róży" - każdego dnia szeptała jej do ucha przed snem.
Gdybyśmy tylko swoją miłością potrafili ochronić swoich najbliższych. Gdybyśmy mogli przewidzieć przyszłość.

Gdyby cofnąć czas

- Taki głupi wypadek. Przez moją niewiedzę - wini się Renata Bulanda. Nie wiedziała, jakim zagrożeniem jest tlenek węgla. Ile osób zabija każdej zimy. Że w mroźne dni podczas kąpieli może wystąpić tzw. "cofka", czyli spychanie tlenku węgla w dół, do łazienki. Ale przecież mało kto o tym wie. - Zaczęłam o to pytać ludzi. Świadomość zagrożenia, jakie stwarzają instalacje gazowe, jest naprawdę niewielka - dodaje pani Renata. Gdyby ta wiedza była powszechniejsza, Ania pewnie by żyła. Jej mama zarzeka się teraz, że będzie ostrzegać innych, że przygotuje kampanię społeczną. I zrobi to, choćby miała sama ulotki po Krakowie roznosić.

Boskie wyroki

Teraz już tylko tyle może zrobić. I mocno wierzyć, że Ania gdzieś tam jest, że na nas patrzy. Babcia Ani dodaje, że trzeba te boskie wyroki przyjmować pokornie. - Jak człowiek jest stary, schorowany, to inaczej się do tego podchodzi. Ania wyglądała w trumnie jakby zasnęła, nie umarła. Jak nie wierzyć, że jest w tym palec Boży? - pyta.

A Kamila dodaje: - Myślę, że każdy, kto ją poznał bliżej, nawet w obliczu tego, co tak niezrozumiałe, potrafi zachować pozytywne nastawienie do świata i dostrzegać w nim piękno, tak jak robiła to Ania. Bo Ania Przybysz pozostawiła po sobie znacznie więcej niż pokazują jej piękne, kolorowe prace.

Euro 2012 w Krakowie: zdjęcia, wideo, informacje! [SERWIS SPECJALNY]

Wybieramy Superkota! Zobacz fantastyczne zdjęcia kotów i oddaj głos na najpiękniejszego!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska